sobota, 25 maja 2013

Krzysztof Ignaczak czyli człowiek jedyny w swoim rodzaju


Czas na naszego niedawnego solenizanta. O tym panu można by książkę napisać. Ja się na razie tego nie podejmę, pozostanę przy zwykłym opisie. Ale w sumie opis takiego zawodnika, jak Krzysiek nie może być zwykły, po prostu. Krótko o nim chyba się nie da :) Najlepszy kamerzysta wśród siatkarzy i najlepszy siatkarz wśród kamerzystów. Najlepszy polski libero i jeden z najlepszych na świecie. Na razie tyle, więcej poniżej :)

Na początek chwilka o mnie. Pierwszy mecz siatkówki widziałam bodajże w 2006 roku. Oprócz tego, że grała reprezentacja Polski, nie pamiętam nic – z kim, gdzie, kiedy i po co. Ale pamiętam jedno. Jak każde małe dziecko, pierwsze, co mogło mi się rzucić w oczy, to inny kolor koszulki jednego zawodnika. Pierwsze wrażenie – to  będę pamiętać na zawsze. Szybko dowiedziałam się, skąd ta „odmienność” . W tym momencie może się zdziwicie, ale tym „dziwnym” zawodnikiem był… Piotr Gacek. Tak, tak - wiem, że to dziwne :) A więc jakim cudem to Igła jest moim ulubionym zawodnikiem? Już na to pytanie odpowiadam. Oczywiście szybko zapamiętałam jego nazwisko (Gacka), później przy okazji kolejnego meczu tylko na tej pozycji się skupiałam i niemałego zdziwienia doznałam, gdy zobaczyłam innego zawodnika, czyli Igłę :) Wtedy też go nie znałam, nie wiedziałam jaki jest ani gdzie gra. Ale oczywiście przez swoją „odmienność” zapadł mi w pamięć. Kolejne mecze, które widziałam, i od których tak naprawdę się wkręciłam w ten sport, to LŚ 2009 i pamiętna pierwsza seria najlepszego polskiego serialu ever, czyli „Igłą szyte”. Szczerze, to w tamtej chwili o tym nic nie wiedziałam, dowiedziałam się może po roku (tak, taki był wtedy ze mnie kibic :)). Skoro wtedy grał w kadrze, pierwszym składzie, a reszty praktycznie nie znałam, no to, jak to mówi moja matematyczka, walkowerem został moim ulubionym zawodnikiem. I teraz na pewno nie żałuję, wręcz przeciwnie ;)

Koniec o mnie, teraz w końcu o głównym bohaterze. Hmm... powiedzieć, że jest dobry, to jak go obrazić. Powiedzieć, że jest po prostu najlepszy, to też mało. Tego nie da się jednym słowem określić. To ja spróbuję w kilku, no może kilkunastu albo kilkuset :)

Na boisku niesamowicie waleczny, najkrócej – prawdziwy król obrony. Świetnie zarządza swoim królestwem, czyli pomarańczowym prostokątem o wymiarach 6x9 metrów, o 3 metry oddalonym od siatki. Gdy wpadnie w ciąg, wyciąga piłkę jedną za drugą, nie ma przebacz. Każdy, nawet największy cios nie jest mu straszny. Swoimi paradami doprowadza do szału i prawdziwej rozpaczy atakujących, a swoim kolegom daje olbrzymią szansę na kontrę. Fakt faktem oni często tego nie wykorzystują, ale co napsuje krwi rywalom, to jego, no i drużyny ;) To się nazywa władca :D Chociaż zawsze słynął bardziej z obrony, niż z przyjęcia, w ostatnim czasie, jest prawdziwą ostoją dla kolegów zajmujących się tym elementem siatkarskiego rzemiosła (matko, jak to dumnie brzmi ;)). Celowanie w niego, to jak skazywanie się na pewną stratę punktu. Floty, skróty czy nawet 120-kilometrowe bomby często nie robią na nim żadnego wrażenia. Do tego przeważnie pokrywa większą część boiska, pomagając kolegom, którzy szykują się do ataku. Z tym bywa różnie, bo zawsze jakaś luka jest, ale najczęściej zdaje to egzamin. Jednym słowem – to się nazywa libero ;)

Ale jakby tylko z tego słynął, to nie byłby sobą. A więc co jeszcze? Wracając do królestwa i jego panowania – świetnie opanował panowanie (masło maślane, ale co tam :P) nad swoimi kolegami z klubu i reprezentacji. Jest niesamowitym wulkanem energii, jeszcze większym motywatorem, który jest w stanie pobudzić największego lenia do grania. Radość okazywana po każdej akcji pokazuje, czym tak naprawdę dla niego jest siatkówka. Na boisku żyje całym sobą. Nie ustoi w miejscu, nie posłucha spokojnie trenera na czasach, co więcej, zawsze wie wszystko lepiej :) Jest jak trzeci trener, a co tam – niekiedy jak pierwszy! Były momenty, gdy sam ustalał akcje i to pewnie jeszcze nie koniec. Do tego zawsze służy pomocą kolegom blokującym, czy atakującym, co do kierunku ataku, czy bloku. A słowa Piotr Gacka: "Zna się lepiej na blokowaniu chyba od wszystkich środkowych. Przynajmniej tak mówi..." są tego najlepszym potwierdzeniem. No to się nazywa uniwersalny zawodnik :]

Oczywiście nie znam go osobiście, ale po wywiadach i przede wszystkim kultowym, reżyserowanym przez niego serialu, widać, że jest mega zabawnym człowiekiem z poczuciem humoru wielkim jak stąd co najmniej do kosmosu ;) Wywiady z nim są niesamowite. Na jedno pytanie potrafi odpowiadać godzinami, do tego zawsze robi to bardzo barwnie. Z każdej rozmowy można wyróżnić perełkę, która na zawsze zapada w pamięć, że o kultowym „Dziku” nie wspomnę. Jest baaardzo medialny, co pokazuje na każdym kroku. Ma wielkie parcie na szkło. Szkoda tylko, że mimo wszystko mało go w TV, chociaż patrząc na „wyczyny” w tej dziedzinie innych zawodników, siatkarzy i nie tylko, może to i lepiej ;) Nie wiem dlaczego kręci „Igłą szyte”, bo komu z nas by się chciało :P A on ma tyle treningów, zajęć, obowiązków, a mimo to jeszcze mu się chce. Wiem jedno, że jestem mu za to bardzo bardzo wdzięczna, zresztą jak większość polskich kibiców. Pewnie dzięki niemu, popularność siatkówki wzrosła co najmniej dwukrotnie. Pokazuje siatkówkę a przede wszystkim siatkarzy z zupełnie innej, o wiele fajniejszej strony. Takiej, której nie widać na boisku. I wniosek nasuwa się jeden – nasza reprezentacja to wybuchowa mieszanka charakterów i mega pozytywnych ludzi. Szkoda tylko, że takie coś nie powstaje w okresie klubowym, bo chętnie poznałabym „bliżej” naszych kochanych Resoviaków, zwłaszcza tych zagranicznych, bo o Polakach wiemy już dużo. Wiem, że to niemożliwe, bo obowiązki w klubie są równie wielkie, a popularność reprezentacji jest ważniejsza od popularności Resovii, ale chociaż jeden filmik byłby bardzo fajny (był z rynku, ale tekstu było w nim jak na lekarstwo) :) O chłopakach z reprezentacji wiemy już wiele, a o takich Resoviakach bardzo mało, ale cóż, to chyba pozostanie tylko moim marzeniem. Dobra, taka mała dygresja…

Tak piszę o nim i piszę, a w sumie w kontekście Resovii niewiele o nim napisałam. No właśnie tak to z nim jest :) Jak już pisałam, w głównej mierze dzięki niemu pokochałam Sovię. I chyba nie ma co się dziwić. Kiedy przyszedł, a przyszedł dawno temu, Resovia długo wbijała się na szczyt. Niejeden chyba by już wymiękł, bo wiadomo, że Resovia zawsze była utożsamiana z wielkimi corocznymi zmianami i jeszcze większym zawodem po kolejnych sezonach. Jedno, co się nie zmieniało, to pozycja libero, za co mu też dziękuję, że wytrwał :) Teraz może się nazwać podwójnym Mistrzem Polski, a więc z jego pozycji, chyba warto było zostać :D

W przeciągu sezonu tego i poprzedniego, z jego formą bywało różnie. Z pewnego poziomu nie schodził, ale czasem do formy, z której jest najbardziej znany, bywało daleko. Jedno wiem na pewno – on zawsze wie, kiedy odpalić. Kiedy zaczęły się play-offy, Igła zmienił się o 360 stopni. Przyjęcie zawsze miał solidne, ale jak w tych najważniejszych meczach zaczął bronić, tak rywale dostawali białej gorączki z bezradności. Już któryś raz potwierdza, nie tylko w Resovii, ale również kadrze, że na najważniejsze mecze sezonu jest świetnie przygotowany. Po prostu wytrawny Mistrz :D

Co jeszcze potwierdza jego wielkość? Nagrody indywidualne, które od powrotu do pierwszej szóstki reprezentacji można wymieniać bez końca. W Lidze Światowej jest niepokonany od dwóch lat – zarówno w fazie interkontynentalnej, jak i przede wszystkim w turniejach finałowych. Do tego na feralnych dla nas Igrzyskach Olimpijskich został najlepszym przyjmującym. Szkoda tylko, że miał pecha i nie grał w Mistrzostwach Europy 2009. W sumie jak się bliżej przyjrzeć, gra w reprezentacji bardzo długo, ale na tych najbardziej udanych dla nas turniejach, go nie było - zaczynając od Mistrzostw Świata w 2006 roku, kończąc na Mistrzostwach Europy 2009 (tam niby był, ale ani razu nie zagrał, więc to tak jakby go nie było). Za to kiedy grał, nigdy nie schodził z pewnego poziomu, jednak przeważnie tylko on. Od czasów Andrei Anastasiego, Polacy zdobyli tyle medali, ile przez całe poprzednie dziesięciolecie, a nawet więcej. A to o czymś świadczy. Ale nie o reprezentacji tutaj mowa :) Odwieczna rywalizacja z Piotrem Gackiem była pasjonująca, jednak ja zawsze byłam za Igłą i szczerze mówiąc pomimo wielkiego żalu tuż po odejściu Daniela Castellaniego, cieszę się, że mamy nowego trenera (no, już nie takiego nowego :)), który jednoznacznie określił, kto w Polsce jest najlepszym libero. Jestem przekonana, że gdyby Castellani został, pozycja Igły nie byłaby tak pewna, jak teraz.

Po Igrzyskach Olimpijskich (nie wspominam, zapominam), bałam się co będzie z Igłą. W końcu najmłodszy już nie jest (chociaż zapowiada, że będzie grał do pięćdziesiątki, no kurczę, trzymam go za słowo :D), są inni, ale chyba w dalszym ciągu nie ma od niego lepszego. Mam nadzieję, że będzie grał w Mistrzostwach Świata w 2014 roku. Wszyscy trąbią o Rio, ale poczekajmy na razie na Czempionat Globu, bo to teraz jest najważniejsze. Od kilku lat ta „niebezpieczna” granica się przesuwa. Najpierw MŚ 2010, potem Londyn, teraz MŚ 2014 – ja chcę tak w nieskończoność, bo szczerze mówiąc dalej się boję, że to się zaraz skończy. Do IO o tym nie myślałam, bo główny cel był przed nami, ale teraz za rok, dwa, nie wiadomo co się stanie. Chyba wszyscy się tego obawiamy, bo kadra bez Igły to nie kadra. Tak sobie myślę, że chętnie obejrzałabym teraz w kadrze młodych na środku, przyjęciu, co kiedyś wydawało mi się nie do pomyślenia, to jednak nowego na pozycji libero chyba nie zniosę. Chwilami wyobrażam sobie, co będzie robił po zakończeniu kariery i chciałabym na moment to zobaczyć, ale wiem, że muszę cieszyć się każdym meczem, bo potem chyba sobie tego nie daruję. Na szczęście Igła siatkówki jeszcze nie opuszcza, więc nie ma co gdybać, zastanawiać się i płakać na zapas. Czeka nas jeszcze wiele cudownych momentów i tak trzeba do tego podchodzić.

Jak to sam mówi: „Pan Acosta chyba dla mnie wymyślił pozycję libero”. I wszyscy powinniśmy podziękować panu Acoście. Ale szczerze mówiąc (a raczej pisząc), chciałabym go jeszcze raz zobaczyć na przyjęciu. Ten epizod z Ligi Światowej 2005 był krótki i jednorazowy, a szkoda. Ja nawet wtedy nie wiedziałam co to siatkówka, więc co dopiero mam pamiętać jego wcześniejsze lata na tej pozycji. Zgadzam się z tym, że pewnie jako zwykły przyjmujący z takim wzrostem (188 cm) zatopiłby się gdzieś w ligowej szarzyźnie. Chociaż nie wykluczam, że koniecznie tak musiałoby się stać. W końcu są przyjmujący, tacy jak nasze dwa reprezentacyjne Michały i wielu innych, którzy choć nie imponują wzrostem, to są jednak bardzo szanowani i bardzo dobrzy w tym, co robią. A Igła ze swoim charakterem na pewno nie dałby się wtopić w tłum przeciętniaków ;) Jednak widać na każdym meczu, a zwłaszcza na rozgrzewkach, jak go ciągnie do ataku. Nie zacznie meczu, jeśli nie wbije gwoździa. Nie powiem, marzy mi się chociaż jeden mecz, całkowicie towarzyski, w którym moglibyśmy zobaczyć go w ataku. I tu pojawia się temat na przykład Meczu Gwiazd (to nie jest miejsce na to, ale jeżeli chcecie, a skończą mi się tematy, chętnie o tym napiszę). Pięknie by było, nie? :) Ale nie gdybajmy. Jest jak jest i jest bardzo dobrze. Pewne jest jedno – dzięki pojawieniu się pozycji libero jego gwiazda ogromnego talentu zaświeciła pełnym blaskiem.

Napisałam naprawdę sporo, ale ciągle mam wątpliwości, czy wszystko o nim napisałam. Pewnie dałabym radę więcej, ale nie chcę Was zanudzać swoimi tekstami, których treść jest oczywista, bo inna być nie może. Może o Resovii było niewiele, ale o nim nie da się pisać tylko w wymiarze klubu. Tacy są wielcy siatkarze. Każdy szanujący się kibic siatkówki wie kto to jest Krzysztof Ignaczak i nie trzeba go nikomu przedstawiać. Taki siatkarz zdarza się raz na sto lat. Wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju – taki jest Igła. I niech takim pozostanie na zawsze :) (ale sentymentalnie się zrobiło :D) I tak na podsumowanie, postaram się go opisać najkrócej jak się da, żeby nie utracić sensu:

Szczerze, to nie wiem, jak w klubie i reprezentacji z nim wytrzymują, ale po co zmieniać takiego człowieka? To jak kupić największy, najlepszy, najdroższy i najpiękniejszy prezent komuś, a potem dać samo opakowanie. Totalny bezsens… :)

Tyle ode mnie :) Mam nadzieję, że nie zanudziłam :D

PS. Wiem, że kilka razy zbiegłam do tematu reprezentacji, ale chyba o tym mogę pisać, nie? :) Jeśli nie, proszę o informację :D Reprezentacja to nasze dobro narodowe i wszyscy jej kibicujemy, bez względu na to, czy jesteśmy za Skrą, Zaksą czy Resovią. Wtedy podziałów nie ma. Ja to też umiem rozróżnić. Zawodników, którzy grają w innym klubie, w sezonie ligowym, po prostu nie znoszę. W kadrze jestem za wszystkimi. Bo przecież inaczej być nie może :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz