Czas na naszego niedawnego solenizanta. O tym panu można by
książkę napisać. Ja się na razie tego nie podejmę, pozostanę przy zwykłym
opisie. Ale w sumie opis takiego zawodnika, jak Krzysiek nie może być zwykły,
po prostu. Krótko o nim chyba się nie da :) Najlepszy kamerzysta wśród
siatkarzy i najlepszy siatkarz wśród kamerzystów. Najlepszy polski libero i
jeden z najlepszych na świecie. Na razie tyle, więcej poniżej :)
Na początek chwilka o mnie. Pierwszy mecz siatkówki
widziałam bodajże w 2006 roku. Oprócz tego, że grała reprezentacja Polski, nie
pamiętam nic – z kim, gdzie, kiedy i po co. Ale pamiętam jedno. Jak każde małe
dziecko, pierwsze, co mogło mi się rzucić w oczy, to inny kolor koszulki jednego
zawodnika. Pierwsze wrażenie – to będę
pamiętać na zawsze. Szybko dowiedziałam się, skąd ta „odmienność” . W tym
momencie może się zdziwicie, ale tym „dziwnym” zawodnikiem był… Piotr Gacek. Tak,
tak - wiem, że to dziwne :) A więc jakim cudem to Igła jest moim ulubionym
zawodnikiem? Już na to pytanie odpowiadam. Oczywiście szybko zapamiętałam jego
nazwisko (Gacka), później przy okazji kolejnego meczu tylko na tej pozycji się
skupiałam i niemałego zdziwienia doznałam, gdy zobaczyłam innego zawodnika,
czyli Igłę :) Wtedy też go nie znałam, nie wiedziałam jaki jest ani gdzie gra.
Ale oczywiście przez swoją „odmienność” zapadł mi w pamięć. Kolejne mecze,
które widziałam, i od których tak naprawdę się wkręciłam w ten sport, to LŚ
2009 i pamiętna pierwsza seria najlepszego polskiego serialu ever, czyli „Igłą
szyte”. Szczerze, to w tamtej chwili o tym nic nie wiedziałam, dowiedziałam się
może po roku (tak, taki był wtedy ze mnie kibic :)). Skoro wtedy grał w kadrze,
pierwszym składzie, a reszty praktycznie nie znałam, no to, jak to mówi moja
matematyczka, walkowerem został moim ulubionym zawodnikiem. I teraz na pewno
nie żałuję, wręcz przeciwnie ;)
Koniec o mnie, teraz w końcu o głównym bohaterze. Hmm...
powiedzieć, że jest dobry, to jak go obrazić. Powiedzieć, że jest po prostu
najlepszy, to też mało. Tego nie da się jednym słowem określić. To ja spróbuję
w kilku, no może kilkunastu albo kilkuset :)
Na boisku niesamowicie waleczny, najkrócej – prawdziwy król obrony.
Świetnie zarządza swoim królestwem, czyli pomarańczowym prostokątem o wymiarach
6x9 metrów, o 3 metry oddalonym od siatki. Gdy wpadnie w ciąg, wyciąga piłkę
jedną za drugą, nie ma przebacz. Każdy, nawet największy cios nie jest mu
straszny. Swoimi paradami doprowadza do szału i prawdziwej rozpaczy
atakujących, a swoim kolegom daje olbrzymią szansę na kontrę. Fakt faktem oni
często tego nie wykorzystują, ale co napsuje krwi rywalom, to jego, no i
drużyny ;) To się nazywa władca :D Chociaż zawsze słynął bardziej z obrony, niż
z przyjęcia, w ostatnim czasie, jest prawdziwą ostoją dla kolegów zajmujących
się tym elementem siatkarskiego rzemiosła (matko, jak to dumnie brzmi ;)).
Celowanie w niego, to jak skazywanie się na pewną stratę punktu. Floty, skróty
czy nawet 120-kilometrowe bomby często nie robią na nim żadnego wrażenia. Do
tego przeważnie pokrywa większą część boiska, pomagając kolegom, którzy szykują
się do ataku. Z tym bywa różnie, bo zawsze jakaś luka jest, ale najczęściej
zdaje to egzamin. Jednym słowem – to się nazywa libero ;)
Ale jakby tylko z tego słynął, to nie byłby sobą. A więc co
jeszcze? Wracając do królestwa i jego panowania – świetnie opanował panowanie
(masło maślane, ale co tam :P) nad swoimi kolegami z klubu i reprezentacji. Jest
niesamowitym wulkanem energii, jeszcze większym motywatorem, który jest w
stanie pobudzić największego lenia do grania. Radość okazywana po każdej akcji
pokazuje, czym tak naprawdę dla niego jest siatkówka. Na boisku żyje całym
sobą. Nie ustoi w miejscu, nie posłucha spokojnie trenera na czasach, co więcej,
zawsze wie wszystko lepiej :) Jest jak trzeci trener, a co tam – niekiedy jak
pierwszy! Były momenty, gdy sam ustalał akcje i to pewnie jeszcze nie koniec.
Do tego zawsze służy pomocą kolegom blokującym, czy atakującym, co do kierunku
ataku, czy bloku. A słowa Piotr Gacka: "Zna się lepiej na blokowaniu chyba od wszystkich środkowych. Przynajmniej tak mówi..." są tego najlepszym potwierdzeniem. No to się nazywa uniwersalny zawodnik
:]
Oczywiście nie znam go osobiście, ale po wywiadach i przede
wszystkim kultowym, reżyserowanym przez niego serialu, widać, że jest mega
zabawnym człowiekiem z poczuciem humoru wielkim jak stąd co najmniej do kosmosu
;) Wywiady z nim są niesamowite. Na jedno pytanie potrafi odpowiadać godzinami,
do tego zawsze robi to bardzo barwnie. Z każdej rozmowy można wyróżnić perełkę,
która na zawsze zapada w pamięć, że o kultowym „Dziku” nie wspomnę. Jest
baaardzo medialny, co pokazuje na każdym kroku. Ma wielkie parcie na szkło.
Szkoda tylko, że mimo wszystko mało go w TV, chociaż patrząc na „wyczyny” w tej
dziedzinie innych zawodników, siatkarzy i nie tylko, może to i lepiej ;) Nie
wiem dlaczego kręci „Igłą szyte”, bo komu z nas by się chciało :P A on ma tyle
treningów, zajęć, obowiązków, a mimo to jeszcze mu się chce. Wiem jedno, że
jestem mu za to bardzo bardzo wdzięczna, zresztą jak większość polskich
kibiców. Pewnie dzięki niemu, popularność siatkówki wzrosła co najmniej
dwukrotnie. Pokazuje siatkówkę a przede wszystkim siatkarzy z zupełnie innej, o
wiele fajniejszej strony. Takiej, której nie widać na boisku. I wniosek nasuwa
się jeden – nasza reprezentacja to wybuchowa mieszanka charakterów i mega
pozytywnych ludzi. Szkoda tylko, że takie coś nie powstaje w okresie klubowym,
bo chętnie poznałabym „bliżej” naszych kochanych Resoviaków, zwłaszcza tych
zagranicznych, bo o Polakach wiemy już dużo. Wiem, że to niemożliwe, bo
obowiązki w klubie są równie wielkie, a popularność reprezentacji jest
ważniejsza od popularności Resovii, ale chociaż jeden filmik byłby bardzo fajny
(był z rynku, ale tekstu było w nim jak na lekarstwo) :) O chłopakach z reprezentacji
wiemy już wiele, a o takich Resoviakach bardzo mało, ale cóż, to chyba
pozostanie tylko moim marzeniem. Dobra, taka mała dygresja…
Tak piszę o nim i piszę, a w sumie w kontekście Resovii
niewiele o nim napisałam. No właśnie tak to z nim jest :) Jak już pisałam, w
głównej mierze dzięki niemu pokochałam Sovię. I chyba nie ma co się dziwić.
Kiedy przyszedł, a przyszedł dawno temu, Resovia długo wbijała się na szczyt.
Niejeden chyba by już wymiękł, bo wiadomo, że Resovia zawsze była utożsamiana z
wielkimi corocznymi zmianami i jeszcze większym zawodem po kolejnych sezonach.
Jedno, co się nie zmieniało, to pozycja libero, za co mu też dziękuję, że
wytrwał :) Teraz może się nazwać podwójnym Mistrzem Polski, a więc z jego
pozycji, chyba warto było zostać :D
W przeciągu sezonu tego i poprzedniego, z jego formą bywało
różnie. Z pewnego poziomu nie schodził, ale czasem do formy, z której jest
najbardziej znany, bywało daleko. Jedno wiem na pewno – on zawsze wie, kiedy
odpalić. Kiedy zaczęły się play-offy, Igła zmienił się o 360 stopni. Przyjęcie zawsze
miał solidne, ale jak w tych najważniejszych meczach zaczął bronić, tak rywale
dostawali białej gorączki z bezradności. Już któryś raz potwierdza, nie tylko w
Resovii, ale również kadrze, że na najważniejsze mecze sezonu jest świetnie
przygotowany. Po prostu wytrawny Mistrz :D
Co jeszcze potwierdza jego wielkość? Nagrody indywidualne,
które od powrotu do pierwszej szóstki reprezentacji można wymieniać bez końca.
W Lidze Światowej jest niepokonany od dwóch lat – zarówno w fazie
interkontynentalnej, jak i przede wszystkim w turniejach finałowych. Do tego na
feralnych dla nas Igrzyskach Olimpijskich został najlepszym przyjmującym. Szkoda
tylko, że miał pecha i nie grał w Mistrzostwach Europy 2009. W sumie jak się
bliżej przyjrzeć, gra w reprezentacji bardzo długo, ale na tych najbardziej
udanych dla nas turniejach, go nie było - zaczynając od Mistrzostw Świata w
2006 roku, kończąc na Mistrzostwach Europy 2009 (tam niby był, ale ani razu nie
zagrał, więc to tak jakby go nie było). Za to kiedy grał, nigdy nie schodził z
pewnego poziomu, jednak przeważnie tylko on. Od czasów Andrei Anastasiego,
Polacy zdobyli tyle medali, ile przez całe poprzednie dziesięciolecie, a nawet
więcej. A to o czymś świadczy. Ale nie o reprezentacji tutaj mowa :) Odwieczna
rywalizacja z Piotrem Gackiem była pasjonująca, jednak ja zawsze byłam za Igłą
i szczerze mówiąc pomimo wielkiego żalu tuż po odejściu Daniela Castellaniego,
cieszę się, że mamy nowego trenera (no, już nie takiego nowego :)), który
jednoznacznie określił, kto w Polsce jest najlepszym libero. Jestem przekonana,
że gdyby Castellani został, pozycja Igły nie byłaby tak pewna, jak teraz.
Po Igrzyskach Olimpijskich (nie wspominam, zapominam), bałam
się co będzie z Igłą. W końcu najmłodszy już nie jest (chociaż zapowiada, że
będzie grał do pięćdziesiątki, no kurczę, trzymam go za słowo :D), są inni, ale
chyba w dalszym ciągu nie ma od niego lepszego. Mam nadzieję, że będzie grał w
Mistrzostwach Świata w 2014 roku. Wszyscy trąbią o Rio, ale poczekajmy na razie
na Czempionat Globu, bo to teraz jest najważniejsze. Od kilku lat ta
„niebezpieczna” granica się przesuwa. Najpierw MŚ 2010, potem Londyn, teraz MŚ
2014 – ja chcę tak w nieskończoność, bo szczerze mówiąc dalej się boję, że to
się zaraz skończy. Do IO o tym nie myślałam, bo główny cel był przed nami, ale
teraz za rok, dwa, nie wiadomo co się stanie. Chyba wszyscy się tego obawiamy,
bo kadra bez Igły to nie kadra. Tak sobie myślę, że chętnie obejrzałabym teraz
w kadrze młodych na środku, przyjęciu, co kiedyś wydawało mi się nie do
pomyślenia, to jednak nowego na pozycji libero chyba nie zniosę. Chwilami
wyobrażam sobie, co będzie robił po zakończeniu kariery i chciałabym na moment
to zobaczyć, ale wiem, że muszę cieszyć się każdym meczem, bo potem chyba sobie
tego nie daruję. Na szczęście Igła siatkówki jeszcze nie opuszcza, więc nie ma
co gdybać, zastanawiać się i płakać na zapas. Czeka nas jeszcze wiele cudownych
momentów i tak trzeba do tego podchodzić.
Jak to sam mówi: „Pan Acosta chyba dla mnie wymyślił pozycję
libero”. I wszyscy powinniśmy podziękować panu Acoście. Ale szczerze mówiąc (a
raczej pisząc), chciałabym go jeszcze raz zobaczyć na przyjęciu. Ten epizod z
Ligi Światowej 2005 był krótki i jednorazowy, a szkoda. Ja nawet wtedy nie
wiedziałam co to siatkówka, więc co dopiero mam pamiętać jego wcześniejsze lata
na tej pozycji. Zgadzam się z tym, że pewnie jako zwykły przyjmujący z takim
wzrostem (188 cm) zatopiłby się gdzieś w ligowej szarzyźnie. Chociaż nie
wykluczam, że koniecznie tak musiałoby się stać. W końcu są przyjmujący, tacy
jak nasze dwa reprezentacyjne Michały i wielu innych, którzy choć nie imponują
wzrostem, to są jednak bardzo szanowani i bardzo dobrzy w tym, co robią. A Igła
ze swoim charakterem na pewno nie dałby się wtopić w tłum przeciętniaków ;) Jednak
widać na każdym meczu, a zwłaszcza na rozgrzewkach, jak go ciągnie do ataku. Nie
zacznie meczu, jeśli nie wbije gwoździa. Nie powiem, marzy mi się chociaż jeden
mecz, całkowicie towarzyski, w którym moglibyśmy zobaczyć go w ataku. I tu
pojawia się temat na przykład Meczu Gwiazd (to nie jest miejsce na to, ale
jeżeli chcecie, a skończą mi się tematy, chętnie o tym napiszę). Pięknie by
było, nie? :) Ale nie gdybajmy. Jest jak jest i jest bardzo dobrze. Pewne jest
jedno – dzięki pojawieniu się pozycji libero jego gwiazda ogromnego talentu
zaświeciła pełnym blaskiem.
Napisałam naprawdę sporo, ale ciągle mam wątpliwości, czy wszystko o nim napisałam. Pewnie
dałabym radę więcej, ale nie chcę Was zanudzać swoimi tekstami, których treść
jest oczywista, bo inna być nie może. Może o Resovii było niewiele, ale o nim
nie da się pisać tylko w wymiarze klubu. Tacy są wielcy siatkarze. Każdy
szanujący się kibic siatkówki wie kto to jest Krzysztof Ignaczak i nie trzeba go
nikomu przedstawiać. Taki siatkarz zdarza się raz na sto lat. Wyjątkowy i
jedyny w swoim rodzaju – taki jest Igła. I niech takim pozostanie na zawsze :)
(ale sentymentalnie się zrobiło :D) I tak na podsumowanie, postaram się go
opisać najkrócej jak się da, żeby nie utracić sensu:
Szczerze, to nie
wiem, jak w klubie i reprezentacji z nim wytrzymują, ale po co zmieniać takiego
człowieka? To jak kupić największy, najlepszy, najdroższy i najpiękniejszy
prezent komuś, a potem dać samo opakowanie. Totalny bezsens… :)
Tyle ode mnie :) Mam nadzieję, że nie zanudziłam :D
PS. Wiem, że kilka razy zbiegłam do tematu reprezentacji, ale
chyba o tym mogę pisać, nie? :) Jeśli nie, proszę o informację :D Reprezentacja
to nasze dobro narodowe i wszyscy jej kibicujemy, bez względu na to, czy
jesteśmy za Skrą, Zaksą czy Resovią. Wtedy podziałów nie ma. Ja to też umiem
rozróżnić. Zawodników, którzy grają w innym klubie, w sezonie ligowym, po
prostu nie znoszę. W kadrze jestem za wszystkimi. Bo przecież inaczej być nie
może :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz