czwartek, 24 kwietnia 2014

Złoto się oddala... Jesteśmy pod ścianą...

Nie tak to miało wyglądać… Asseco Resovia Rzeszów ponownie przegrała ze Skrą Bełchatów w finale PlusLigi, tym razem niestety zdecydowanie 0:3… Skra wywozi dwa zwycięstwa z Rzeszowa i stoi przed ogromną szansą na odzyskanie tytułu mistrza Polski.

Jednym z pytań, które zadawaliśmy sobie wszyscy przed meczem było pytanie o wyjściowy skład Sovii. Jak się później okazało, Andrzej Kowal nie zmienił nic w porównaniu z poprzednim spotkaniem i zaczęliśmy z Tichym, Konarem, Nikim, Paulem, Piterem, Perłą i Igłą. Początek meczu fatalny – 0:5, 2:8. Resovia znowu musiała gonić. Robiła to bardzo ambitnie, gra zazębiała się z każdą akcją i dzięki temu udało nam się wyjść na prowadzenie 24:23. Było to pierwsze prowadzenie Pasów, ale tak naprawdę zdobyte w najważniejszym momencie. Szansa na zwycięstwo była ogromna, jednak tym razem to Skra wyszła z małej opresji, m.in. dzięki świetnym zagrywkom Antigi. Niemniej jednak Sovia pokazała charakter, odrobiła straty i tak naprawdę niewiele zabrakło. Niestety wynik pierwszej partii przełożył się na drugą w najgorszy możliwy sposób. Znowu 0:3, 4:8… Takie wyniki nie budują, wręcz przeciwnie. Było już 5:11, gdy wydawało się, że Skra za chwilę nas dobije, gdy nagle Resovia zaczęła gonić i to skutecznie. Udało się zmniejszyć straty to jednego punktu (12:13), ale potem było znowu tylko gorzej. Przy stanie 17:20 Resovia stanęła na dobre i do końca seta nie zdobyła żadnego punktu. Trzeci set nie zapowiadał się dobrze, jednak trzeba było wierzyć, że Sovia może to odwrócić. Tym razem rzeszowianom udało się w miarę dobrze wejść w tego seta. Nie dali Skrze odjechać i to było najważniejsze. Jednak radość nie trwała długo. Skra przycisnęła i to na dobre – 9:15, 13:19. Wiara malała z każdą akcją. Rozpędzeni rywale bezwzględnie wykorzystywali każdy najmniejszy błąd Resovii i zdecydowanie wygrali do 15. I znowu wyjeżdżamy z Rzeszowa ze stanem 0:2…

Nie udało się obronić TwieRRdzy. Było pewne, że po wtorkowej porażce Skra przystąpi do meczu bardziej rozluźniona i pewna siebie. Resovia walczyła praktycznie o życie, gdyż z 0:2 jest naprawdę ciężko wyjść. Tego na pewno byli świadomi. Ale gdy zaczyna się mecz od stanu 0:5 to sorry, ale o jakiejkolwiek pewności siebie można zapomnieć. Chwała chłopakom za to, że gonili i dogonili. Ba, mogli nawet wygrać, ale tym razem szczęście sprzyjało Skrze. Potem gra całkowicie się posypała i o zwycięstwie można było zapomnieć.

Czym przegraliśmy? Ciężko wskazać jeden kluczowy element. Skra grała fantastycznie, to trzeba im oddać. Bezwzględni, niezwykle skuteczni, konsekwentni – grali świetnie zagrywką, czym rozmontowywali naszą pierwszą akcją. Za zagrywką szedł blok i obrona, a potem skuteczna kontra. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. To nie jest tak, że Resovia nagle zapomniała jak się gra. Rzeszowianie potrafili gonić, skutecznie grać, ale w przeciągu całego meczu chyba nie mogli więcej zrobić. Tak jak powiedział Fabian, Skra jest jeden poziom wyżej i to chyba od wszystkich, o czym świadczyły już pewnie wygrane przez bełchatowian mecze półfinałowe z Jastrzębskim Węglem. Resovia pięknie walczyła z Zaksą, ale przed finałem to Skra miała być faworytem i dalej jest, taka przykra prawda.

Najwięcej punktów w naszej ekipie zdobył Dawid – 17. Trzeba mu oddać, że w trzeciej partii praktycznie sam kończył ataki. Jednak co on sam mógł zrobić bez wsparcia kolegów… Nie trzeba być nie wiadomo jakim znawcą siatkówki, żeby stwierdzić, że na pewno oddałby wszystkie swoje punkty za zwycięstwo Resovii. Do pewnego momentu nieźle grał też Paul. Mimo wszystko jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem tego co robi Paul w ostatnich meczach. Gra naprawdę dobrze, tak jakiego go pamiętamy z poprzednich sezonów. Wczoraj uzbierał 9 punktów. Trener nie zdecydował się na dłuższe wprowadzenie Petera, w sumie to mu się nie dziwię biorąc pod uwagę to, jak Peter gra, ale tak naprawdę co miał do stracenia… Fajne wejście ponownie zaliczył Jochen, ale tym razem nie poszalał w ataku, tylko na zagrywce i to jedynie w pierwszym secie, gdzie ponownie walnie przyczynił się do odrobienia strat. Zmianę widzieliśmy na pozycji rozgrywającego, ale ani Tichy, ani Fabian nie zachwycili… Igła robił, co mógł w obronie, ale często mijał się z piłką. Co tu dużo pisać, wszyscy mają sobie coś do zarzucenia…

Wiecie co… Sama się sobie dziwię, ale mam zdrowy stosunek do tej porażki. Ok, zagrali źle, byli mega nieskuteczni, nie podejmowali za dużo ryzyka, może momentami i bali się mocniej zaatakować, ale dla mnie i tak są najlepsi! Oglądając trzeciego seta płakałam, ale nie z powodu tego, co widziałam. Może inaczej – również z tego powodu, bo na pewno takiej Resovii nikt nie chce oglądać, ale przede wszystkim za to, co zrobili w półfinale. Wiem, nikt teraz o tym nie myśli, wszyscy jesteśmy zrozpaczeni tym, co teraz się dzieje w finale. Siatkarzy nie ucieszy srebro, będzie ogromny zawód w klubie i słusznie, bo nie tak miał ten sezon wyglądać. Jednak patrząc wczoraj na wynik 0:2 i straty w trzeciej partii, po raz kolejny doszło do mnie to jak wielkiej rzeczy dokonali. Sam finał w obliczu rywalizacji z Zaksą jest czymś wielkim, ale jak już wspomniałam, nikogo to w tym momencie nie obchodzi i nikt do tego już nie wraca. Ja ujmę to tak – po tych meczach zyskali u mnie tak wielki szacunek, że nie potrafię powiedzieć o nich złego słowa. To banalne i płytkie, pewnie tak pomyślicie, bo Resovia gra przecież o obronę tytułu, o kolejne złoto, czyli najcenniejszy medal i nie ma prawa grać tak u siebie, przed własną publicznością, tymi fantastycznymi kibicami w magicznej TwieRRdzy i to jest prawda. Jednak na taki obraz finału ma wpływ wiele czynników. O kontuzji Alka nie wspominam, ale w sumie kto wie, czy nawet z nim w składzie wygralibyśmy z Zaksą, dlatego nie ma co do tego wracać. Skra gra naprawdę fantastycznie, a Resovia? No cóż… Robi, co może, pewnie może więcej, ale czegoś ewidentnie im brakuje. Nie chcę nic mówić, ale wiemy doskonale, że przegrany półfinał oznaczałby najprawdopodobniej przegrany medal i brak LM. Może jeszcze kiedyś docenimy, nawet to srebro…

Co teraz? Wszyscy pewnie myślą, że Resovia jeszcze to odwróci, bo przecież raz się udało, to musi tak być zawsze. Ale pamiętajmy, że po pierwsze – Skra to nie Zaksa, oni grają o wiele lepiej, są stabilniejsi, a poza tym mają w głowie naszą rywalizację w półfinale i na pewno nie pozwolą na odrodzenie się Sovii. Tak jak powiedział Fabian przed tym meczem, tak jak powiedział po meczu – nie ma co się łudzić, takie rzeczy dwa razy się nie zdarzają. Jednak może przed tym trzecim meczem doda to trochę otuchy Pasom i wiary w to, że nie można się poddać. Już raz udowodnili sobie, że potrafią. Muszą wyjść zdeterminowani, pewni swoich umiejętności. Ryzyko, ryzyko i jeszcze raz ryzyko – teraz nie mają już nic do stracenia…


Czego oczekuję przed trzecim meczem? Walki. Tylko tyle… A wynik? Każdy przyjmę ze spokojem. 

"Mistrz Mistrz RESOVIA <3"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz