Nie tak to miało wyglądać… Asseco Resovia Rzeszów ponownie
przegrała ze Skrą Bełchatów w finale PlusLigi, tym razem niestety zdecydowanie
0:3… Skra wywozi dwa zwycięstwa z Rzeszowa i stoi przed ogromną szansą na
odzyskanie tytułu mistrza Polski.
Jednym z pytań, które zadawaliśmy sobie wszyscy przed meczem
było pytanie o wyjściowy skład Sovii. Jak się później okazało, Andrzej Kowal
nie zmienił nic w porównaniu z poprzednim spotkaniem i zaczęliśmy z Tichym,
Konarem, Nikim, Paulem, Piterem, Perłą i Igłą. Początek meczu fatalny – 0:5, 2:8.
Resovia znowu musiała gonić. Robiła to bardzo ambitnie, gra zazębiała się z
każdą akcją i dzięki temu udało nam się wyjść na prowadzenie 24:23. Było to
pierwsze prowadzenie Pasów, ale tak naprawdę zdobyte w najważniejszym momencie.
Szansa na zwycięstwo była ogromna, jednak tym razem to Skra wyszła z małej
opresji, m.in. dzięki świetnym zagrywkom Antigi. Niemniej jednak Sovia pokazała
charakter, odrobiła straty i tak naprawdę niewiele zabrakło. Niestety wynik
pierwszej partii przełożył się na drugą w najgorszy możliwy sposób. Znowu 0:3,
4:8… Takie wyniki nie budują, wręcz przeciwnie. Było już 5:11, gdy wydawało
się, że Skra za chwilę nas dobije, gdy nagle Resovia zaczęła gonić i to
skutecznie. Udało się zmniejszyć straty to jednego punktu (12:13), ale potem
było znowu tylko gorzej. Przy stanie 17:20 Resovia stanęła na dobre i do końca
seta nie zdobyła żadnego punktu. Trzeci set nie zapowiadał się dobrze, jednak
trzeba było wierzyć, że Sovia może to odwrócić. Tym razem rzeszowianom udało
się w miarę dobrze wejść w tego seta. Nie dali Skrze odjechać i to było najważniejsze.
Jednak radość nie trwała długo. Skra przycisnęła i to na dobre – 9:15, 13:19. Wiara
malała z każdą akcją. Rozpędzeni rywale bezwzględnie wykorzystywali każdy
najmniejszy błąd Resovii i zdecydowanie wygrali do 15. I znowu wyjeżdżamy z
Rzeszowa ze stanem 0:2…
Nie udało się obronić TwieRRdzy. Było pewne, że po wtorkowej
porażce Skra przystąpi do meczu bardziej rozluźniona i pewna siebie. Resovia
walczyła praktycznie o życie, gdyż z 0:2 jest naprawdę ciężko wyjść. Tego na
pewno byli świadomi. Ale gdy zaczyna się mecz od stanu 0:5 to sorry, ale o
jakiejkolwiek pewności siebie można zapomnieć. Chwała chłopakom za to, że
gonili i dogonili. Ba, mogli nawet wygrać, ale tym razem szczęście sprzyjało
Skrze. Potem gra całkowicie się posypała i o zwycięstwie można było zapomnieć.
Czym przegraliśmy? Ciężko wskazać jeden kluczowy element. Skra
grała fantastycznie, to trzeba im oddać. Bezwzględni, niezwykle skuteczni, konsekwentni
– grali świetnie zagrywką, czym rozmontowywali naszą pierwszą akcją. Za zagrywką
szedł blok i obrona, a potem skuteczna kontra. Nie mieliśmy nic do powiedzenia.
To nie jest tak, że Resovia nagle zapomniała jak się gra. Rzeszowianie potrafili
gonić, skutecznie grać, ale w przeciągu całego meczu chyba nie mogli więcej zrobić.
Tak jak powiedział Fabian, Skra jest jeden poziom wyżej i to chyba od
wszystkich, o czym świadczyły już pewnie wygrane przez bełchatowian mecze
półfinałowe z Jastrzębskim Węglem. Resovia pięknie walczyła z Zaksą, ale przed
finałem to Skra miała być faworytem i dalej jest, taka przykra prawda.
Najwięcej punktów w naszej ekipie zdobył Dawid – 17. Trzeba
mu oddać, że w trzeciej partii praktycznie sam kończył ataki. Jednak co on sam
mógł zrobić bez wsparcia kolegów… Nie trzeba być nie wiadomo jakim znawcą
siatkówki, żeby stwierdzić, że na pewno oddałby wszystkie swoje punkty za
zwycięstwo Resovii. Do pewnego momentu nieźle grał też Paul. Mimo wszystko
jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem tego co robi Paul w ostatnich meczach. Gra
naprawdę dobrze, tak jakiego go pamiętamy z poprzednich sezonów. Wczoraj uzbierał
9 punktów. Trener nie zdecydował się na dłuższe wprowadzenie Petera, w sumie to
mu się nie dziwię biorąc pod uwagę to, jak Peter gra, ale tak naprawdę co miał
do stracenia… Fajne wejście ponownie zaliczył Jochen, ale tym razem nie
poszalał w ataku, tylko na zagrywce i to jedynie w pierwszym secie, gdzie
ponownie walnie przyczynił się do odrobienia strat. Zmianę widzieliśmy na
pozycji rozgrywającego, ale ani Tichy, ani Fabian nie zachwycili… Igła robił,
co mógł w obronie, ale często mijał się z piłką. Co tu dużo pisać, wszyscy mają
sobie coś do zarzucenia…
Wiecie co… Sama się sobie dziwię, ale mam zdrowy stosunek do
tej porażki. Ok, zagrali źle, byli mega nieskuteczni, nie podejmowali za dużo ryzyka,
może momentami i bali się mocniej zaatakować, ale dla mnie i tak są najlepsi! Oglądając
trzeciego seta płakałam, ale nie z powodu tego, co widziałam. Może inaczej – również
z tego powodu, bo na pewno takiej Resovii nikt nie chce oglądać, ale przede
wszystkim za to, co zrobili w półfinale. Wiem, nikt teraz o tym nie myśli,
wszyscy jesteśmy zrozpaczeni tym, co teraz się dzieje w finale. Siatkarzy nie
ucieszy srebro, będzie ogromny zawód w klubie i słusznie, bo nie tak miał ten
sezon wyglądać. Jednak patrząc wczoraj na wynik 0:2 i straty w trzeciej partii,
po raz kolejny doszło do mnie to jak wielkiej rzeczy dokonali. Sam finał w
obliczu rywalizacji z Zaksą jest czymś wielkim, ale jak już wspomniałam, nikogo
to w tym momencie nie obchodzi i nikt do tego już nie wraca. Ja ujmę to tak –
po tych meczach zyskali u mnie tak wielki szacunek, że nie potrafię powiedzieć
o nich złego słowa. To banalne i płytkie, pewnie tak pomyślicie, bo Resovia gra
przecież o obronę tytułu, o kolejne złoto, czyli najcenniejszy medal i nie ma
prawa grać tak u siebie, przed własną publicznością, tymi fantastycznymi
kibicami w magicznej TwieRRdzy i to jest prawda. Jednak na taki obraz finału ma
wpływ wiele czynników. O kontuzji Alka nie wspominam, ale w sumie kto wie, czy
nawet z nim w składzie wygralibyśmy z Zaksą, dlatego nie ma co do tego wracać.
Skra gra naprawdę fantastycznie, a Resovia? No cóż… Robi, co może, pewnie może
więcej, ale czegoś ewidentnie im brakuje. Nie chcę nic mówić, ale wiemy
doskonale, że przegrany półfinał oznaczałby najprawdopodobniej przegrany medal
i brak LM. Może jeszcze kiedyś docenimy, nawet to srebro…
Co teraz? Wszyscy pewnie myślą, że Resovia jeszcze to
odwróci, bo przecież raz się udało, to musi tak być zawsze. Ale pamiętajmy, że
po pierwsze – Skra to nie Zaksa, oni grają o wiele lepiej, są stabilniejsi, a
poza tym mają w głowie naszą rywalizację w półfinale i na pewno nie pozwolą na
odrodzenie się Sovii. Tak jak powiedział Fabian przed tym meczem, tak jak
powiedział po meczu – nie ma co się łudzić, takie rzeczy dwa razy się nie
zdarzają. Jednak może przed tym trzecim meczem doda to trochę otuchy Pasom i
wiary w to, że nie można się poddać. Już raz udowodnili sobie, że potrafią. Muszą
wyjść zdeterminowani, pewni swoich umiejętności. Ryzyko, ryzyko i jeszcze raz
ryzyko – teraz nie mają już nic do stracenia…
Czego oczekuję przed trzecim meczem? Walki. Tylko tyle… A
wynik? Każdy przyjmę ze spokojem.
"Mistrz Mistrz RESOVIA <3"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz