W bardzo ciekawie zapowiadającym się meczu PlusLigi pomiędzy
Resovią a świetnie spisującym się, szczególnie na samym początku rozgrywek,
Indykpolem AZS Olsztyn nie zabrakło emocji. Ostatecznie Mistrzowie Polski
wygrali 3:1. To oznacza, że rok 2013 nasz zespół zakończy na pierwszym miejscu w tabeli.
Początek meczu nie zwiastował emocji.; Resovia wygrała bardzo
pewnie, do 16, praktycznie od pierwszych akcji narzucając swój styl gry
rywalowi. Inna sprawa, że akademicy usilnie pomagali nam w zdobywaniu kolejnych
punktów. Kiedy wydawało się, że Resoviacy mają pod całkowitą kontrolą to
spotkanie, olsztynianie obudzili się, włączyli do swojej gry świetną zagrywkę,
i nie dali nam szans na zwycięstwo, oddając Pasiakom tyle punktów, ile w
poprzedniej partii sami zdobyli, czyli 16.
Tym samym po (matko, niech no policzę :P) czterech (?!) zwycięstwach z
rzędu (tylko w PlusLidze) do zera, przyszło nam stracić seta. Ale nic jeszcze
nie było stracone, 3 punkty dalej były w grze. Prawdziwa walka obu zespołów
rozpoczęła się dopiero od trzeciej partii. Wydawało się, że osiągnięta na początku
seta przewaga utrzyma się przez dłuższy czas, jednak świetnie serwujący
olsztynianie, systematycznie odrabiali straty, aż w końcu w całości je
odrobili. Końcówka do 20 punktu była wyrównana. Resovia mogła oskoczyć na
19:16, jednak na czystej siatce pomylił się Niko, potem został zablokowany
(choć Sovia powinna wziąć challenge, gdyż rywale dotknęli siatki), i zrobiło się
po 18, a nawet 18:19. Wtedy to Resovia wrzuciła kolejny bieg, olsztynianie
popełniali błędy i ostatecznie wygraliśmy do 20. Czwarty set rozpoczął się,
podobnie jak w drugi, na korzyść Olsztyna (8:4) Jednak w przeciwieństwie do
tamtej partii, w tej, Resovia od razu odrobiła straty (8:8) i wyszła na dwu-trzy
punktowe prowadzenie. Było już 22:20 dla Resovii, gdy Alek dwa razy nie
skończył ataku (blok + atak w aut). Indykpol miał 3 piłki setowe, jednak na nic
to się zdało. Resovia wykorzystała pierwszego meczbola i wygrała 3:1.
W przeciągu całego spotkania, najlepiej zaprezentował się,
słusznie wybrany MVP, Dawid Konarski, który szczególnie dobrze spisywał się w
pierwszej połowie meczu. W czwartym secie, jak udało mi się zauważyć, przez
ponad 20 minut nie dostał żadnej piłki! Jak przez większość meczu, nasza gra
opierała się na prawym skrzydle, tak w ostatnim secie, prym w zdobywaniu
punktów wiedli zawodnicy atakujący przy lewej antence. Na zmianę – Alek, Peter,
Alek, Peter. Różnie się to kończyło, ale przeważnie nasi przyjmujący zdobywali
punkty. Wracając jeszcze do Dawida – pierwszą piłkę po takich tzw. pustych
przelotach, dostał w okolicach 26 punktu. Nie dość, że sama końcówka
przyprawiała mnie o zawał serca, to jeszcze bałam się, czy zamrożony Konar w
ogóle skończy piłkę. Na szczęście nie zawiódł i pewnie zaatakował. W naszym
zespole, w przeciągu całego spotkania, pojawiły się dwie kluczowe zmiany. W
połowie trzeciej partii na rozegraniu pojawił się Lukas, a w jej końcówce za
Nikołaja wszedł Peter (kupiony za ciężkie pieniądze!!! – przepraszam, po prostu
irytują mnie wypowiedzi komentatorów. Jakby nie widzieli, że mało kto gra cały
czas na równym wysokim poziomie, to co i rusz, wypominają Peterowi, że nie
pokazuje pełni swoich możliwości. Może w takim razie warto zaglądać na więcej
spotkań Resovii, bo ewidentnie Peter lepiej spisuje się w meczach ze słabszymi
rywalami. A to, że nie gra, bo jest oszczędzany przed ważniejszymi meczami,
wcale nie świadczy o tym, że jest słaby. Dobra, skończyłam :)). Były to bardzo dobre
zmiany. Węgier zdobył 7 punktów. Miło się oglądało grę Lukasa, który systematycznie
przyspiesza rozegranie i wychodzi mu to co raz lepiej. Do tego jego świetne
zagrywki (paradoksalnie tylko skróty na pierwszą linię, które wielu drużynom
już zaszkodziły) w końcówce trzeciego seta, ustawiły tę partię. Kilka fajnych
obron zaliczył Igła. W pamięci pozostała szczególnie ta z trzeciego seta, gdy
wyratował piłkę tuż przy stoliku sędziego. Niestety nasz libero został dwa razy
pocelowany zagrywką, przed którą nie zdążył się schylić, gdyż ta leciała w aut. Warto jeszcze wspomnieć, że Indykpol zdobył aż 11 punktów z zagrywki, co tylko potwierdza, jak dobrze serwowali wczoraj rywale. Za to Resovia może pochwalić się 16-oma punktowymi blokami.
Wczorajszy mecz, jak już wspominałam w ostatnim poście, był
szczególny dla trzech olsztyńskich siatkarzy – Maćka, Rafała i Piotra Łuki. Nasz
były rozgrywający niestety zapłacił za słabą grę zespołu zejściem z boiska i
nie pojawił się już do końca meczu. Rafał w ogóle nie pojawił się na parkiecie,
gdyż dopadła go grypa a Piotr spisywał się nieźle, a najwięcej krzywdy zrobił
nam chyba zagrywką.
Dla mnie to również było wyjątkowe spotkanie, jednak, spokojnie,
byłam w 100% za Resovią. Przewidywałam max. 4 partie, gdyż nie chciałam, aby
Sovia traciła punkty i to się ziściło. Chociaż pamiętamy, że do tie-breaka
niewiele zabrakło. Zdecydowanie gorzej będzie w Olsztynie. Mam nadzieje, że
pojadę na to spotkanie, a tam, wypełniona po brzegi Urania, cudowna, choć
nieporównywalna z rzeszowską, atmosfera… Moje serca będzie podzielone. Ale
jeszcze trochę czasu zostało.
Teraz z innej beczki. Nie wiem, czy interesujecie się piłką
ręczną, jeżeli nie, to spokojnie możecie ominąć ten akapit. Wczoraj odbył się
pożegnalny mecz Artura Siódmiaka. Kiedyś piłka ręczna była dla mnie tak samo
ważna jak siatkówka. Jednak z czasem wszystko prysło. Źle się z tym czuję, gdyż
wiem, że teraz reprezentacja znajduje się w takim a nie innym miejscu, ale
jakoś nie potrafię wrócić do takiego zaangażowania, jak kiedyś. Teraz w całości
poświęciłam się siatkówce, co nie oznacza, że nie interesuję się tym, co dzieje
się na parkietach piłki ręcznej. Wczoraj szykowałam się na solidną porcję łez,
jednak nie było odpowiedniej dla mnie atmosfery, żeby się zwyczajnie poryczeć. Najbardziej
działają na mnie wspomnienia w postaci materiałów, fragmenty starych meczów itp.
A tego było mało, za mało. Do czego jeszcze zmierzam. Patrząc na ten mecz, na
fajne zagrania chłopaków, cały czas myślałam o meczach gwiazd w siatkówce,
naprawdę strasznie mi ich brakuje. Na szczęście o czymś w takim stylu myśli
Piotr Gruszka. Kibicuję mu, żeby to wypaliło, bo naprawdę jestem spragniona
siatkówki na luzie, a pożegnanie takiego siatkarza, jak Piotrek, mogłoby wywołać
równie wiele wzruszeń (nawet nie czuję, kiedy rymuję :)). Poprzeczkę Król Artur
postawił jednak bardzo wysoko, ale trzeba podejmować takie wyzwania. Mam nadzieje,
że się ze mną zgodzicie, że w siatkówce również przydałby się taki mecz. Oczywiście
nie namawiam nikogo do szybszego zakończenia kariery, ale kiedyś, kto wie.. :)
W środę mega ważny mecz w LM. Z jednej strony nie mogę się
doczekać tego ostatniego meczu Resoviaków w tym roku, z drugiej bardzo się boję,
wszak to może być już koniec naszej tegorocznej przygody w LM… Emocje będą
zdecydowanie większe niż choćby w końcówce meczu z Indykpolem – tego mogę być
pewna. No cóż.. Zobaczymy jak to się wszystko w środę potoczy.
PS. Wy też co jakiś czas słyszeliście (najprawdopodobniej z
ust naszego trenera) słowo: asekuracja? Musiał stać bardzo blisko mikrofonu,
skoro było to tak wyraźnie słychać, no chyba, że miałam omamy :)
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz