Mecz z Wkręt-Metem AZS-em Częstochowa zakończył się
zwycięstwem Asseco Resovii Rzeszów 3:0. Tym samym Mistrzowie Polski po raz
kolejny obronili pozycję lidera i nie oddali rywalowi nawet seta, co nie
powinno mylić, gdyż wczorajsza rywalizacja była momentami bardzo wyrównana. Ale
więcej poniżej :)
Jeszcze tylko chwilka prywaty. Wczoraj miałam jechać do
Olsztyna na mecz dwóch rewelacji PlusLigi, czyli miejscowego AZS-u oraz
Czarnych Radom, a wcześniej planowałam po raz pierwszy zawitać na spotkaniu Młodej
Ligi między Olsztynianami a… nomen omen Asseco Resovią Rzeszów. Niektórych
chłopaków z Resovii kojarzyłam, wszak pojawiali się w składzie na początku
sezonu, jak choćby Michał Filip albo ostatnio Mateusz Masłowski, który wczoraj
został MVP meczu, dlatego cieszyłam się, że właśnie z nimi będzie grał
Indykpol. Niestety wszystko się posypało przez straszną pogodę. Śnieżyca,
szklanka na drodze – nie było szans, żeby tam pojechać. Skoro więc zostałam w
domu, to postanowiłam śledzić relację z Częstochowy. Obudziłam się o 10 i nie
było prądu. Niby nic poważnego, ale tego prądu nie było aż do 23. Normalnie nigdy
czegoś takiego nie przeżyłam. Awaria w całym powiecie, w domu zimno a potem
jeszcze ciemno – jak w średniowieczu. Siedziałam owinięta kocem w dwóch
bluzach, szaliku i rękawiczkach. Całe szczęście miałam naładowanego laptopa, to
chociaż udało mi się prześledzić relację. Nie chciałam słuchać, bo zazwyczaj i
tak nie rozumiałam, co się dzieje na boisku, więc wybrałam relację punktową, a
w międzyczasie nadrabiałam wszystkie zaległości, które mnie tego dnia ominęły. Zatem
o 17 odpaliłam laptopa z relacją, a w tle leciała druga relacja – z meczu w
Olsztynie. Ogólnie radio grało u mnie cały czas i momentami miałam dość. Nudy niesamowite,
ale przynajmniej miałam czas, żeby przeczytać lekturę. Nie musiałam się
spieszyć – to chyba jedyny pozytyw. No ale dosyć o mnie. W końcu co Was to
obchodzi :)
Moje ostatnie modły się spełniły – zaczęliśmy z Paulem,
który w końcu rozegrał mecz w pełnym wymiarze czasowym. Do tego Lukas i Jochen
oraz reszta jak zwykle, czyli Alek, Kosa, Perła i Igła. Spotkanie mniej więcej
do połowy seta było wyrównane. Potem odjechaliśmy na kilka oczek, ale
zaczęliśmy popełniać błędy, w efekcie czego czekała nas bardzo, ale to bardzo
zacięta i długa końcówka. Co nie zaglądałam na stronę PlusLigi, to zawsze był
remis, najpierw po 24, potem doszło do 30 – myślałam, że zwariuję. Ale skoro
się rzekło, że Resovia w końcówkach przeważnie jest lepsza, to i tu musiało się
to potwierdzić. Utrata seta w takich okolicznościach, mogłaby nas troszkę podłamać,
wszak mieliśmy setbole, a gospodarzy tylko utwierdzić w przekonaniu, że można
pokonać każdego – nawet Mistrza. Całe szczęście wygraliśmy tę partię 37:35 (to
był jedyny moment, gdy włączyłam radio internetowe, bo nie mogłam wytrzymać nie
wiedząc, co tam się tak naprawdę dzieje, gdy co chwila wynik na PlusLidze
stawał) i chyba powinno być już z górki. Gospodarze nie mieli jednak zamiaru
gładko się poddawać i znowu zaczęli bardzo dobrze. Jednak w połowie seta
odjechaliśmy na kilka oczek i potem spokojnie kontrolowaliśmy wynik. Trzeci set
zdecydowanie na korzyść Pasów – od początku prowadzenie i ostateczny wynik
25:17.
MVP meczu został nasz kapitan, Alek. Z Alkiem w tym sezonie
bywa różnie – albo gra fatalnie i szybko schodzi, albo jest najlepszy i przeważnie
zgarnia nagrodę MVP. To pokazuje, że jego forma jeszcze nie jest stabilna. Zresztą
w całym naszym zespole, trudno znaleźć takiego zawodnika, który by w każdym
meczu prezentował wysoki poziom. Ale pamiętajmy, że to nie jest jeszcze ten
moment. Jak to powiedział w jednym z wywiadów Peter – w styczniu powinno być o
wiele lepiej. Jednak czy, zwyczajnie patrząc na wyniki, może być jeszcze
lepiej? My wiemy, że na pewno może :) Wyniki swoją drogą a gra swoją. A ona
jest jeszcze daleka od ideału. Ale wracając do wczorajszego meczu. Jak już
wspomniałam, do pierwszej szóstki (na razie na ten mecz), po wielu a nawet
bardzo wielu spotkaniach oglądanych z kwadratu dla rezerwowych, wrócił Paul i
zagrał bardzo dobrze. Byłam w lekkim szoku, jak zobaczyłam, że zdobył 16
punktów :) No, to chyba nasz przyjmujący pokazał, że należy się z nim liczyć
przy wyborze pierwszej szóstki na kolejne mecze. Taki mecz na pewno mu się
przydał i w sumie szkoda, że nie został MVP, bo to by go jeszcze bardziej
podbudowało. Co ciekawe, najwięcej punktów zdobył Jochen, bo aż 18. I jestem
bardzo ciekawa, czemu to właśnie Alek został MVP, gdyż, spośród tej trójki,
zdobył najmniej oczek – „tylko” 10. Zresztą, skoro trzech zawodników zdobywa
ponad 10 punktów w meczu 3-setowym (jest to naprawdę rzadki wynik), to pokazuje,
że nasz zespół miał bardzo dobrą skuteczność w ataku. Lukas zdecydowanie
postawił na skrzydła, ale środkowi wcale nie mieli tzw. „pustych przelotów”.
Spotkanie to wcale nie było bułką z masłem dla naszych
zawodników, o czym może świadczyć choćby wynik pierwszego seta, gdy to goście
wygrali dopiero 37:35. Później poszło już raczej z górki. Tym samym wygraliśmy
już 6. mecz z rzędu, w tym piąty bez starty seta. (kurde, nie uważacie, że coś
jakoś jest za pięknie… Totalnie nie w stylu Resovii… Jak myślicie, powinniśmy
się martwić???)
Następny mecz gramy w czwartek, w ramach V kolejki Ligi
Mistrzów, z naszymi sensacyjnymi pogromcami, Budvanską Rivjerą Budvą (w
składzie której gra nasz dobry znajomy – Marko Bojić). Czarnogóra to gorący
teren, nie wiadomo jak bardzo ten kraj jest zaangażowany w siatkówkę, na pewno
nie jest to ich sport nr 1, ale pewne jest to, że sami zawodnicy nie odpuszczą
i będzie nam bardzo ciężko. Jednak wydaje mi się, że już jesteśmy na trochę
innym etapie niż wtedy, co nie zmienia faktu, że trzeba ten mecz wygrać i to
najlepiej w dobrym stylu, by zatrzeć tę nieprzyjemną ostatnią porażkę i
pokazać, że Mistrzowie Polski to drużyna na wysokim europejskim poziomie.
Tyle na dzisiaj ode mnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz