W meczu IV kolejki Ligi Mistrzów, Asseco Resovia Rzeszów
pewnie pokonała na wyjeździe czeski zespół Jihostroj Czeskie Budziejowice 3:0 –
w setach do 18, 24 i 19. Tym samym nasz zespół umocnił się na pozycji lidera
grupy C. Resovia jest niepokonana od 5 spotkań, w tym w ostatnich czterech nie
oddała rywalom nawet seta. Czechom również nie udała się ta sztuka ;)
Zaczęliśmy tym razem z polską parą po przekątnej – z Dawidem
i Fabianem. Reszta składu bez zmian, do czego Andrzej Kowal ostatnio nas
przyzwyczaił. Początek meczu był nerwowy, szczególnie jeśli chodzi o zagrywkę,
gdyż na pierwsze trzy własne serwisy, wszystkie zepsuliśmy, nie dając rywalowi
szans na pomyłkę w ataku. Sami natomiast bardzo pewnie kończyliśmy swoje akcje.
W połowie tej partii, może troszeczkę z pomocą sędziów, odjechaliśmy
gospodarzom na 6 oczek. Końcówka seta spokojna w naszym wykonaniu i wyszliśmy
na zasłużone prowadzenie w całym spotkaniu.
Druga partia zaczęła się bardzo pewnie z naszej strony. Wydawało
się, że nie będziemy mieli żadnych problemów w tym secie, jednak za sprawą
kilku naszych błędów, ze stanu 18:15, zrobiło się 19:22. Na szczęście Resoviacy od razu odrobili straty, a
my, kibice, mogliśmy pasjonować się zaciętą końcówką (w tym słowo „pasjonować”
jest raczej nie na miejscu, bo to była walka o spokojne zwycięstwo w całym
meczu). Ją, głównie dzięki dwóm świetnym zagrywkom naszego kapitana, Alka,
wygraliśmy, po raz kolejny potwierdzając, że w decydującej fazie seta nie ma na
nas ostatnio bata.2:0 i jedziemy dalej.
W trzeciej partii miało być najłatwiej. Wszak rywal miał
ogromną szansę na zwycięstwo w poprzednim secie, a mimo to przegrał, co musiało
odbić się na jego psychice. Liczyłam na pewne zwycięstwom które i tak
odnieśliśmy, ale paradoksalnie, w trakcie tej odsłony, wynik był najgorszy
spośród wszystkich partii. Od początku seta,
Czesi mieli punkt-dwa przewagi. Wynik rozjechał się na 8:12. Wtedy to
komentujący Wojciech Drzyzga, wypowiedział magiczne słowa, aby od razu starać
się odrobić stratę, a po kolejnej akcji, w polu serwisowym pojawił się Konar. No
i wtedy naprawdę się zaczęło. Bomby z zagrywki, których rywale nie byli w
stanie przyjąć, wyprowadziły nas na jednopunktowe prowadzenie. Co warto
podkreślić, były to 4 punktowe zagrywki, a więc sam zespół nie musiał się męczyć
w zdobywaniu punktów, tylko mógł spokojnie patrzeć na show Dawida. Od tego
momentu, znacznie poprawiliśmy grę. Za sprawą dobrych zagrywek Nikiego i
Jochena, którzy pojawili się w tej partii oraz pewnie kończonym kontrom, efektownie
zakończyliśmy seta, wygrywając do 19.
Tego meczu należało się obawiać, zwłaszcza biorąc pod uwagę
poprzedni pojedynek tych dwóch ekip, gdzie Czesi nas zaskoczyli bardzo dobrą
grą. Szczególnie imponująco grał atakujący Michal Krisko. Zatrzymanie tego
zawodnika i dobre przyjęcie z naszej strony miały być kluczem do zwycięstwa. No
i to się udało. Krisko nie miał nic do powiedzenia, a nasze przyjęcie było
przyzwoite i dawało szansę na rozrzucanie bloku rywala i pewne kończenie ataków
czy to ze środka, czy ze skrzydeł.
Indywidualnie najlepiej spisał się nasz atakujący, Dawid. W miarę
pewnie kończył ataki, a do tego dołożył wcześniej wspomniane przeze mnie
znakomite zagrywki. Również Alek zagrał skutecznie, zwłaszcza w pierwszych
dwóch partiach. To głownie dzięki niemu wygraliśmy drugiego seta. Potem trochę
zeszło z niego powietrze i w jego miejsce pojawił się Niko. Zresztą w trzecim
secie pojawili się praktycznie wszyscy, z wyjątkiem Wojtka Grzyba. W tym krótkim
czasie świetnie zaprezentował się Jochen, który potwierdził wysoką formę. Bardzo
dobre rozgrywał Fabian, często wystawiał piłki kolegom na pojedynczy blok a oni
tym samym nie mieli problemu z ich kończeniem. Swoje ataki z dozą sporego
szczęścia kończył Peter. Jego gra momentami zakrawała o szaleństwo, ale skoro
on takie piłki lubi i takowych wręcz żąda od naszych rozgrywających, to trzeba
się do tego przyzwyczaić. Muszę wspomnieć o Igle. Podobno już w meczu z
Gdańskiem zaprezentował się całkiem nieźle, ale wczoraj momentami naprawdę to
był Igła, jakiego znamy. Bronił bardzo dobrze, przyjmował przyzwoicie, i chociaż
popełnił 2 błędy, to jednak ogólnie zagrał bardzo pozytywnie i potwierdził, że
nie można go tak łatwo skreślać. Z zaciekawieniem czekam na kolejne mecze w
jego wykonaniu.
Resoviacy zagrali bardzo pewnie, wygrali i potwierdzili
dobrą dyspozycję na tym etapie rozgrywek. Jest wiele rzeczy do poprawienia, jak
zawsze, ale gra naprawdę nie wygląda źle. Trener rotuje składem, ale robi to
tylko w stosunku do rozgrywających i atakujących. Para przyjmujących wychodzi
praktycznie ta sama. Alek to pewniak a Peter chyba jeszcze potrzebuje zgrania. Niko
jest pierwszy do zmian i w tym układzie w najgorszej sytuacji znajduje się
obecnie Paul. Rzadko wchodzi a jeśli już wejdzie, to nie czuje się za pewnie,
co jest normalne, jeżeli cały czas siedzi się na ławce. Wiem, że często
ostatnio o nim wspominam, ale czuję, że jest trochę pomijany. Nie czuję, ja to
wiem. Przykro się na to patrzy, bo on naprawdę nie jest złym zawodnikiem i w
poprzednich sezonach nie zawodził. Dlatego czekam na przebudzenie trenera i na
prawdziwy pokaz z jego strony. Niech utrze nosa wszystkim niedowiarkom, którzy
twierdzą, że jest przeciętny i nie ma szans na grę.
Movember oficjalnie zakończone. Wąsy zniknęły i jak widać,
żadnemu zawodnikowi ta moda się nie spodobała (żonom i dziewczynom również). Była
to bardzo fajna i ciekawa akcja. Dużo śmiechu, ale cel był szczytny, więc
chwała chłopakom, ze wytrwali. To co, za rok powtórka? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz