Olieg Achrem (wcześniej Aleh Akhrem) to Resoviak z krwi i
kości. W końcu jest już z nami 4 lata i co najmniej będzie jeszcze przez dwa.
Człowiek, od którego trener zaczyna układnie pierwszej szóstki. No i
najważniejsze – od dwóch lat nasz kapitan. A z tej funkcji, jak już nie raz
pokazał, wywiązuje się świetnie.
Początków Alka w Resovii nie pamiętam, więc się nie
wypowiadam. Ja, od kiedy go pierwszy raz zobaczyłam, mogę być jedynie dumna z
tego, że gra u nas. Sovia miała różne sezony, raz bywało gorzej, raz lepiej, a
Alek nas na szczęście do tej pory nie opuścił :)
Ogromna siła ataku, mimo niezbyt imponującego wzrostu (195
cm), trochę słabsze przyjęcie i świetna zagrywka i z wyskoku, i ta typu flot.
Tyle jeśli chodzi o siatkarskie rzemiosło. Mówiąc o nim, nie można zapominać o
ogromnej roli, jaką odgrywa w tym zespole. A ta jest niebagatelna. W końcu jest
kapitanem. Wielokrotnie pokazał, że może pociągnąć zespół w najgorszym
momencie. Chociaż czasami tylko on walczył a Resovia przegrywała, to jednak w
większości spotkań ciągnął drużynę w dobrym kierunku.
Jako kapitanowi, przysługuje mu niewdzięczna rola
tłumaczenia porażek, ale także jednocześnie tłumaczenia zwycięstw (o ile to
można nazwać tłumaczeniem :)). W tym sezonie, zwłaszcza w rundzie zasadniczej,
więcej było słabszych momentów, wręcz nawet kompromitujących porażek. Wielkie
falowanie, niewiadoma przed każdym meczem, do tego różne historie podczas
spotkań, zwieszone głowy, wzajemne pretensje. Jednym słowem różowo nie było.
Ale Alek wytrzymał i teraz może się cieszyć z kolejnego Mistrzostwa Polski.
Z jego formą w tym sezonie również bywało różnie. Słaby
początek, potem kontuzja, długi powrót do formy, ale za to jaka końcówka! Ten
człowiek zawsze wie, kiedy odpalić! Tak było rok temu, tak było również teraz.
Od ćwierćfinałów, to był ten Alek, którego uwielbiamy – pewny siebie, nie do
zatrzymania w ataku, uprzykrzający życie rywalom swoimi zagrywkami – i to nie
tylko mocnymi, z których był znany, ale również o dziwo flotami, zwłaszcza w
końcówkach. Niby nie chciał ryzykować, a jednak jak się często okazywało, taka
zagrywka była groźniejsza od 100-kilometrowej bomby. Na szczęście Alek
wiedział, kiedy zaskoczyć rywala, dzięki czemu, to właśnie przy jego zagrywce,
kiedy się temu bliżej przyjrzymy, kończyło się większość z tych najważniejszych
spotkań.
Pamiętam, kiedy w tamtym sezonie pojawiały się plotki o
odejściu Alka do Rosji. Bardzo się bałam, że nas opuści, a tego na pewno bym
nie przeżyła. Po ostatnim meczu finałowym, podczas fety na rynku i przemowy
Alka, wszyscy odetchnęli z ulgą. „Powiem tak, że ja zostaję na następny rok” -
to były te słowa. Wtedy był jeszcze większy powód do świętowania. W tym roku
też się bałam, że go nam zabiorą, a tymczasem Alek zostaje z nami i to od razu
na kolejne dwa lata. A pomyśleć, że tak blisko było, a w ogóle byśmy go już nie
oglądali w Pasiaku. Czyli co, co najmniej 6 lat w Resovii? No to się nazywa
przywiązanie :) I kolejne słowa, które na zawsze zapadną mi w pamięć, a które
pięknie oddają to, jak Alek traktuje Sovię i kibiców: „Obiecuję kibicom, że
nigdy nie zagram w żadnym polskim klubie! Tylko w Resovii albo wyjadę”. Niewielu stać na takie słowa, za co
wielkie podziękowania należą się temu panu. Najlepiej by było jakby ominął
drugą część wypowiedzi, ale wybaczamy :) Przynajmniej w Polsce nigdzie indziej
nie zagra, więc niech się nawet pozostałe kluby nie silą, bo ALKA NAM NIE
ZABIORĄ!!!
Jeszcze jedna kwestia – o jego grze w reprezentacji. Bardzo
chciałam, żeby w niej zagrał. Na początku myślałam, że po prostu jest już za
stary na debiut, że nie dostanie powołania. A się okazało, że zawinił PZPS i
chyba świadomie. Słysząc, że Andrea Anastasi widział go w swoim zespole, a
mając w głowie to, że nie zostały dopełnione papierkowe formalności, żal był
ogromny. Co tam my, kibice.. ale co ON musiał czuć. W końcu to było jego
marzenie, był w stanie zapłacić połowę kwoty do białoruskiej federacji. Jemu
naprawdę na tym zależało. Tak, wiem, siatkówka to nie piłka nożna, nie
potrzebujemy „farbowanych lisów”, bo mamy swoich zawodników. Ale no właśnie…
niby jest ta mocna czwórka (Kurek, Kubiak, Winiarski, Ruciak), ale co dalej? Młodzi
niby są, ale bez fajerwerków. Tak, Alek ma 30 lat, ale biorąc pod uwagę to, że
zapewne kilku podstawowych zawodników dostanie trochę wolnego podczas Ligi
Światowej, moment na debiut byłby idealny. Bo niby kiedy – przed sezonem
olimpijskim? Broń Boże, nie uważam, że powinien grać na stałe, wygryzając
„prawdziwych Polaków”, nie. Ja wiem, że dla niego sama obecność w tym zespole,
byłaby czymś niesamowitym. Zawodnikiem jest świetnym, mógł wiele dać
reprezentacji, ale temat jest zamknięty. Nie chcę teraz, żeby kadra przegrała
wszystko, bo nie ma w niej Achrema. Nie chce też porażek, żeby tylko utrzeć
nosa PZPS-owi. Nie! To jest polska reprezentacja, nasze dobro narodowe. Ale mam
nadzieję, że kiedyś, za jakiś czas, choć to mało prawdopodobne, związek
zrozumie, nie to, że popełnił wielki błąd, ale że zachował się po prostu
chamsko, zabierając człowiekowi szansę na spełnienie marzenia.
Dobra, nie smutamy, bo w końcu Alek jest nasz i będzie nasz
jeszcze przez co najmniej dwa lata. Taki zawodnik to po prostu skarb.
Charakterny, waleczny, o niesamowitych umiejętnościach, do tego bardzo
kreatywny. Z tego, co widzę w czasie meczów i podczas wywiadów, bo przecież nie
znam go osobiście, mogę powiedzieć, że jest bardzo radosny, bije od niego pozytywną
energią. Jest po prostu jedyny i niepowtarzalny. A i najważniejsze – może się
pochwalić najpiękniejszym uśmiechem w PlusLidze (co tam w PlusLidze, na
świecie!!! :D), dzięki któremu jest w stanie poprawić każdemu humor <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz