sobota, 15 czerwca 2013

Lukas Tichacek – rozgrywający czy „wystawiacz”?

Po dość nieudolnych transferach na pozycji rozgrywającego, po odejściu Rafaela Redwitza a potem Michała Baranowicza, klub chciał w końcu postawić na porządnego zawodnika i co najważniejsze – nie na jeden sezon. Poszukiwania trochę trwały, ale się znalazł. A kto? Oczywiście Lukas :)

Przed jego przyjściem zdążyłam się zorientować, że to naprawdę znana firma. Czech, bardzo szanowany w środowisku. Pamiętam, że trochę o niego walczyli. Wcześniej pojawiały się pogłoski, że ma przyjść, ale nikt tego nie potwierdzał. Już myślałam, że nie ma szans, a tu pojawiła się informacja, że podpisał dwuletni kontrakt. Okazało się, że to Grozer ostatecznie go przekonał, żeby przyjął ofertę Pasiaków. Cieszyłam się, bo Lukas to bardzo dobry rozgrywający, a do tego grał z Dżordżem, więc kolejny plus dla Resovii – nie potrzebowali aż tak długiego czasu na zgranie. Jednym słowem świetny transfer.

Od początku świetnie współpracował z Piterem i w sumie tylko tyle. Od razu pojawiły się głosy krytyki. Wkurzało mnie to, bo przecież każdy potrzebuje czasu na aklimatyzację w zespole. Było ciężko, bardzo ciężko. Komentarze nie ustawały, ale on na to nie odpowiadał. W połowie sezonu trener go posadził na ławie, pewnie dlatego, żeby ochłonął, spojrzał na wszystko z boku i odnalazł wspólny język z zespołem. Wrócił do pierwszej szóstki, mało tego – poprowadził nas do pierwszego po latach Mistrzostwa Polski, detronizując wielką Skrę Bełchatów. I co? I nic. Dalej były zarzuty, że nie umie rozgrywać, że jedyne, co potrafi to postawić świeczkę do Grozera, do którego ciągle posyłał piłki, nie rozkładał ataku na wszystkich zawodników. A przecież to nie była prawda! Ostatnio obejrzałam pierwszy mecz finałowy, tam do Grozera naprawdę nie poszło aż tyle piłek, każdy miał swój wkład. Dobra, może to tylko jeden mecz, ale takich przykładów było naprawdę sporo. A to, że w ostatnim meczu wszystko szło do Dżordża, no cóż… Miał swój dzień, więc czemu nie? Dzięki temu pięknie się z nami pożegnał. W przeciągu całego sezonu kolorowo nie było, ale wierzyłam, że po roku grania, Lukas w końcu pokaże swoje prawdziwe oblicze.

W tym sezonie Dżordża nie było, więc Resovia musiała bazować na wszystkich zawodnikach. Już nie mieliśmy killera, który sam mógłby wygrać mecz. Lukas rozkładał atak i robił to bardzo dobrze. Fakt, za mało wykorzystywał środkowych. Tacy zawodnicy jak Piter, jeden z najlepszych środkowych świata i Kosa (no w końcu są naszą reprezentacyjną, często podstawową parą środkowych), muszą być wykorzystywani, bo to ogromny grzech zaniechania. Przy świetnych skrzydłach, jakie mieliśmy, zwłaszcza w końcówce sezonu, włączenie środka, mogło szybciej wygrać nam najważniejsze mecze. Były momenty, gdzie środka było naprawdę dużo (że o meczu z Effectorem, pamiętnym na trzech przyjmujących, nie wspomnę, gdzie środkowi razem zdobyli grubo ponad 30 pkt), ale bywały też takie, gdzie nie było go w ogóle. To jeden zarzut, okej. Kolejny to, że czasami zajeżdżał zawodników. No Jochen kilka razy cierpiał. Też się zgadzam. Trzeci zarzut, że bał się podjąć ryzyko w końcówkach. Pół na pół. Kilka razy nie bał się wystawić w końcówkach na środek, co miało różny skutek – w play-offach świetny, w Pucharze Polski hmm… nie do końca. Do tego co jakiś czas błędy techniczne na wystawie, no ale to się każdemu zdarza, bywa. Cieszę się, że po czasie przerwał milczenie i udzielił kilka bardzo fajnych, ostrych wywiadów. Od tego momentu, jak widzę, że jest coś z nim, mogę być pewna, że nie będzie pogawędki o niczym. Powiedział swoje i bardzo dobrze. A co najważniejsze – po raz kolejny się obronił, prowadząc nas do drugiego z rzędu tytułu.

Ten sezon miał chyba mimo wszystko lepszy, praktycznie wszystkie mecze zaczynał w szóstce, a to, że czasami schodził, no cóż, to jest normalne. Kilka razy mi zaimponował, świetnie rozgrywał, ale jego gra nie przekładała się na statuetki MVP, a szkoda, bo to mu mogło naprawdę wiele dać, na przykład jeszcze bardziej podbudować. Uwaga uwaga – kilka razy nawet komentatorzy go chwalili. Cud chyba… Moje ucho szybko wychwytywało takie momenty, bo przecież to była naprawdę rzadkość. Trochę ironizuję, ale co mi pozostało, kiedy wokół taka opinia o nim… 

W następnym sezonie przyjdzie do nas Fabian Drzyzga. Młody, zdolny, fajnie. Co ciekawe, z tego co słyszałam, niektórzy (nie będę wymieniać z imienia i nazwiska) są zawiedzeni, że nie poszedł do Skry, bo tam byłby najprawdopodobniej pierwszym rozgrywającym. W Resovii będzie musiał powalczyć z Lukasem i wcale nie jest powiedziane, że Fabian będzie pierwszym. No brawo! Nie chodzi mi o sympatie, ale chociażby biorąc pod uwagę to, że praktycznie pierwsza szóstka została nietknięta, to jest oczywiste, że na starcie to Lukas będzie pierwszym. Co więcej, liczę na to, że się obroni i w końcu wszystkim udowodni swoją wartość. Tak, jestem za nim i zawsze będę. Bardzo go lubię i równie mocno mu kibicuję w każdym meczu. Jeżeli Fabian będzie dobrze grał, okej. Ale dla mnie numerem jeden jest Lukas i nic tego nie zmieni, nawet jeśli czasami gra pozostawia trochę do życzenia.

Niedawno widziałam mecz Memoriału Wagnera 2011 Polska-Czechy. Obejrzałam go, żeby zobaczyć, jak on tam grał i co o nim mówili komentatorzy. I doznałam szoku. To, co on tam wyprawiał, było hmm… niesamowite. Krótkie wrzucane z 4. metra, ciągła gra środkiem, szybkie wystawy na skrzydła, nawet piłki sytuacyjne z 5. metra, co drugie rozegranie na pojedynczy blok, do tego silna zagrywka i bardzo dużo asów (wspominali tam o sparingach, w których serował odpowiednio bodajże 7 i 9 asów)… Oglądałam i niedowierzałam… Komentatorzy też byli pod wrażeniem, ciągle wspominali, że tak, ON będzie grał w polskim klubie, że kibice Resovii chyba jako jedyni powinni cieszyć się, że tak gra. Co się z nim stało? Nie wiem. Teraz już nie będzie miał łatwego życia, zresztą nigdy nie miał. Czas w końcu pokazać, dlaczego Resovia tak o niego walczyła.

Zastanawia mnie tylko jedno. Skoro wszyscy tak go krytykują, uważają za zwykłego wystawiacza, a nie prawdziwego rozgrywającego, dlaczego Resovia przedłużyła z nim umowę i to aż o dwa lata? Szczerze mówiąc bałam się, że po tym sezonie się z nim pożegnamy. Ale skoro z nami zostaje, to chyba jednak nie jest taki zły…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz