niedziela, 9 lutego 2014

Tym razem bez sensacji na Podpromiu

Asseco Resovia Rzeszów wygrała u siebie z AZS-em Częstochowa 3:0. Wynik taki, jak powinien być, ale biorąc pod uwagę wcześniejsze spotkania obu ekip, zwłaszcza na Podpromiu, mogło być ciekawie ;)

No właśnie.. Jak pamiętamy, ostatnie dwa mecze w Rzeszowie Resovia przegrywała z Częstochową. Zwłaszcza ubiegłoroczna porażka była kompromitująca, gdyż AZS nie mający do tej pory żadnego punktu, wyrwał Mistrzom Polski zwycięstwo. To była prawdziwa sensacja. W tym sezonie Częstochowa teoretycznie wzmocniła skład, jednak problemy zdrowotne zawodników i różne inne, o których nie będę pisać, bo nas w ogóle nie dotyczą, spowodowały, że AZS plasuje się w dolnej części tabeli i ewentualna wczorajsza porażka z nimi, byłaby ponownie wielką sensacją. Do takowej jak wiemy na szczęście nie doszło.

Zanim jednak o meczu, to przed samym spotkaniem, dotarła do nas wiadomość o kontuzji kolejnego zawodnika Resovii. Tym razem ze składu wypadł nasz atakujący, Dawid Konarski, który na piątkowym treningu doznał urazu barku. Przewidywana przerwa w grze tego zawodnika to 10 dni. Niestety, jest to już druga kontuzja w ciągu tygodnia. Najpierw Igła, teraz Konar. W przypadku tego pierwszego dalej nie wiadomo ile będzie wynosiła przerwa. Tak czy siak mamy problem, a w perspektywie zdecydowanie najważniejszy mecz sezonu.

Teraz o wczorajszym spotkaniu. Zaczęliśmy z Fabianem, Jochenem, Piterem, Perłą, Alkiem, Peterem oraz Nikołajem i Mateuszem na libero. Pierwszy set był bardzo wyrównany. Przyznam się, że słuchałam relacji, ale tylko do połowy tej partii. Potem, gdy sprawdziłam wynik, doznałam niemałego szoku, bo ten wynosił 19:22. Pierwsza myśl? Wróciły przykre wspomnienia. Od tego momentu musiałam wiedzieć co się dzieje na boisku i ponownie włączyłam relację. Na całe szczęście w końcówce dzięki dobrym zagrywkom Jochena i Alka udało się wygrać 27:25. Później już nie słuchałam radia, tylko co jakiś czas spoglądałam na wynik, a ten w drugiej partii był dla nas bardzo korzystny. Resovia uzyskała przewagę, której nie oddała do końca, czego efektem było zwycięstwo do 16. Trzeci set rozpoczął się po myśli przyjezdnych, którzy dzielnie walczyli o zwycięstwo. Wynik wahał się raz na jedną, raz na drugą stronę. Resovia uzyskiwała przewagę, a potem ją traciła. Ostatecznie jednak wygrała do 23 i tym samym zainkasowała 3 bardzo ważne punkty.

O grze poszczególnych zawodników ciężko mi coś napisać, ale wartym podkreślenia jest fakt, że wszyscy zawodnicy, oczywiście oprócz rozgrywającego, zdobyli w tym meczu ponad 10 punktów. W trzysetowym meczu to naprawdę rzadkość. Świadczy to o tym, że Fabian bardzo równomiernie rozkładał ciężar gry na wszystkich zawodników, grał wszystkimi strefami i nie wykreował zdecydowanego lidera na boisku, co akurat w takim spotkaniu, nie stanowiło żadnego problemu, gdyż każdy siatkarz stanął na wysokości zadania. Stąd czułam, że statuetka powędruje właśnie do Fabiana i tak się też stało. Pochwalić trzeba Paula, który jak wiemy ostatnio nie grał najlepiej, a tu zagrał naprawdę dobrze. Szybko wszedł za słabiej spisującego się Petera i pokazał, że warto na niego stawiać. To ważne zarówno dla niego, jak i całego zespołu, gdyż teraz, gdy na libero z przymusu gra Niko, to jedynym rezerwowym na przyjęciu pozostał właśnie Paul. W kontekście wtorkowego spotkania dał sygnał trenerowi, że gorsze chwile za nim i w każdej chwili może wejść na boisko i dać dobrą zmianę.

Mecz z Częstochową za nami. Przed nami wielka batalia z Jastrzębskim Węglem. Będzie bardzo ciężko, to pewne. Teraz, gdy z gry wypadł kolejny zawodnik, trener ma mniejsze pole manewru na kluczowych pozycjach, jak atak i przyjęcie. Wielka odpowiedzialność będzie spoczywała na Jochenie, który ostatnio w lidze spisuje się świetnie, ale w pierwszym meczu z JW zawiódł. Nie mam pojęcia jak będzie wyglądał ten mecz. Bardzo się go boję, w końcu Resovia w takiej sytuacji w tym sezonie jeszcze nie była. Presja ogromna, margines błędu minimalny. Własna hala jest ogromnym atutem Pasiaków, ale jak już wspomniałam ciśnienie będzie kosmiczne, a jak to wpłynie na naszych zawodników? Okaże się już we wtorek. Albo będziemy bardzo szczęśliwi, albo bardzo zawiedzeni. Bo kto wie, kiedy drugi raz przydarzy nam się taka szansa…


Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz