Niestety, w pierwszym meczu o wejście do Final Four Ligi
Mistrzów, Asseco Resovia Rzeszów przegrała z Jastrzębskim Węglem 0:3. Wynik nie w pełni oddaje przebieg spotkania. Momentami
mecz stał na wysokim poziomie, jednak z taką ilością błędów Resovia nie miała
prawa wygrać go wygrać, co nie znaczy, że nie walczyła. Tego dnia Jastrzębie
było po prostu nie do zatrzymania.
Zanim zacznę o meczu, to wypadałoby coś napisać o
największym nieobecnym w szeregach Resovii. Gdy wczoraj przeczytałam informację
o tym, że Igła nie zagra, zamurowało mnie. Momentalnie cała euforia,
przedmeczowe emocje prysnęły. Niby to tylko jeden zawodnik, ale wiemy ile dla
nas znaczy, zarówno pod względem mentalnym, jak i przede wszystkim jako
pełnowartościowy, doświadczony zawodnik, bardzo potrzebny w meczach o takiej
stawce. Swoją drogą Igła ma w tym sezonie niesamowitego pecha. Wcześniej dwie
niegroźne, ale wykluczające go z gry kontuzje, teraz znowu kolejna i to o wiele
poważniejsza, gdyż w najlepszym wypadku może go wyeliminować z gry na kilka
tygodni, a w najgorszym, o którym nawet wolę nie myśleć, może nie zagrać już do
końca sezonu. Tego sobie zwyczajnie nie wyobrażam. Jest nam bardzo potrzebny,
co ewidentnie było wczoraj widać. Choć gra czasem słabe mecze, nie zawsze jest
w najwyższej formie, to jednak jego brak jest zawsze bardzo odczuwalny i tak
było również wczoraj. Bez niego miało być ciężko i było. Zanim się jeszcze mecz
na dobre zaczął, zamiast cieszyć się tym spotkaniem, przynajmniej ja, myślałam
o tym, jak bez niego zagrają, jak sobie poradzą Niko i Mateusz.
W wyjściowym składzie Resovii pojawili się Fabian, Dawid,
Piter, Kosa, Peter, Alek i dwaj wyżej wymienieni zawodnicy, czyli Niko i Masło,
zastępujący Igłę na pozycji libero. Mnie osobiście zdziwiła obecność Dawida,
gdyż w ostatnim meczu z Lotosem zagrał słabo, za to nieźle grał Jochen, zarówno
w spotkaniu przeciwko Effectorowi, jak i Lotosowi. Początek meczu wyśmienity. Może
nie pod względem rozkładu punktów, bo na parkiecie toczyła się bardzo wyrównana
walka, ale mniej więcej do połowy seta mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Mało
błędów, pewnie kończone, na dodatek kombinacyjne akcje (najczęściej na
pojedynczym bloku), dużo pipe’ów po stronie Sovii – byłam pod wielkim
wrażeniem. Potem coraz częściej przytrafiały się błędy, również sędziom, którzy
w tej fazie meczu nie pomagali Resovii, wręcz przeciwnie. Jastrzębie odjechało
i praktycznie już do końca tej partii nie dało się dogonić. A ta skończyła się
wynikiem 25:22 dla miejscowych. Pierwsza myśl przed drugim setem? Musimy go
wygrać! Resovia nie przyzwyczaiła nas do odrabiania wyniku z 0:2, więc ta
odsłona była w tym momencie kluczowa. Mogła nas pozostawić w walce o zwycięstwo
albo spowodować wielki stres. No tak, kluczowa partia, a my ją zaczynamy iście „po
mistrzowsku” – od stanu 1:6 i kolejnych własnych niewymuszonych błędów w ataku.
Na szczęście w miarę szybko, bo w okolicach 10. punktu, dzięki świetnej
zagrywce, udało nam się zniwelować tę stratę. Mogliśmy nawet wyjść na
prowadzenie 11:10, ale znowu odezwały się głupie błędy. Jastrzębie ponownie
odjechało – 12:16. Ale Resovia nie poddawała się. Ze stanu 15:18, zrobiło się
nagle 21:20. Tak, w tym momencie pomyślałam, że jeszcze nie wszystko stracone. To
był pierwszy i ostatni moment. Błąd Jochena, asy Kubiaka i mogliśmy się
pożegnać z tą partią. Znowu przegraliśmy do 22. Hmm.. przed trzecim setem
błagałam o jedno – żeby się nie poddali. Wiele zespołów potrafi wychodzić z
takiej opresji, więc czemu nie Resovia? Zaczęliśmy bardzo dobrze – od 5:2. Może
coś ruszy? A gdzie tam! Równie szybko zrobiło się po 6 i znów walka toczyła się
punkt za punkt. Rzeszowianie nie poddawali się. W końcówce niespodziewanie
wyszliśmy na prowadzenie 23:22. No błagam, jeśli nie teraz to kiedy? Nigdy! Fatalny
błąd Pitera w asekuracji, czego efektem był punkt jastrzębian i remis. Potem znowu
Jochen się nie popisał, wpakował piłkę w blok i było już 23:24. Akcja po naszej
stronie, piłka na lewe do Petera, błąd i koniec…
Ostatnie akcje były kwintesencją tego meczu. błędy, błędy i
jeszcze raz błędy. Oddając rywalowi 26 punktów w trzech setach, w tym AŻ 15 PO
BŁĘDACH W ATAKU!!!, nie da się wygrać meczu. No i nie wygraliśmy. A chociażby
punktowo zabrakło niewiele. Gdyby popełnili dwa błędy mniej w końcówce drugiej
i trzeciej partii, mogliśmy oglądać bardziej zacięty i przede wszystkim dłuższy
mecz. Ale nie ma co gdybać. Tego dnia, z taką grą nie mieliśmy prawa wygrać.
Czy można kogoś wyróżnić po naszej stronie? Nie znajduję
takiego kandydata. Na pewno nieźle zagrał Peter. Świetnie serwował, kończył
ataki, choć skutecznością nie powalił, do tego jeszcze fatalnie przyjmował. Uzbierał
w sumie 12 punktów, najwięcej spośród wszystkich Resoviaków. Jak już wspominałam,
zdziwiłam się, że w pierwszej szóstce wyszedł Dawid. Biorąc pod uwagę, że grał
praktycznie tylko pół meczu a mimo to zdobył 11 punktów, to na pewno nie zagrał
jakoś fatalnie. Tylko że oprócz pierwszych fantastycznych akcji na początku
meczu, kiedy to nabił sobie kilka punktów w małym odstępie czasu, nie pokazał
nic ciekawego na przestrzeni całego swojego występu. Stąd pojawił się Jochen. A
ten, no niestety, zawiódł. Zdobył 4 punkty, do tego psuł kluczowe ataki.
Również Alek nie może zaliczyć tego meczu do udanych (zresztą kto w ogóle
może???). Dołożył 10 oczek, ale nie był prawdziwym liderem, jak nas do tego
przyzwyczaił. Rozgrywający nie mieli żadnego odejścia w ataku. Żaden zawodnik
nie był na tyle pewny, że można było do niego posyłać najtrudniejsze piłki. Rozgywający
robili co mogli. Zarówno Fabian, jak i Lukas wystawiali nierzadko na pojedynczy
blok. Zdziwiłam się ilością pipe’ów, bo nigdy tyle nie grali. Zwłaszcza, że
przez większość meczu (poza trzecim setem), praktycznie w ogóle nie uruchamiali
środka. Jeśli już to robili, to ani Piter, ani Kosa nie byli w stanie uciułać z
tego zbyt wielu punktów. Później, gdy wszedł Perła to na środek poszło więcej piłek i skuteczność też była lepsza, ale tak czy siak w tym elemencie również nie było kolorowo. No i jeszcze słówko o libero. Niko na początku nieźle
przyjmował, potem jakoś nie zwracałam szczególnej uwagi na jego grę, bo emocje
były takie, że nie byłam w stanie skupić się na jego grze. Nawet nie
zauważałam, gdy Mateusz wchodził do obrony. Umknęło mi również to, kiedy w
ogóle przestał grać. Obron było w tym meczu jak na lekarstwo, z przyjęciem też
nie było dobrze. Wniosek jest jeden – brak Igły był niestety bardzo widoczny i
co najgorsze odbił się na całej naszej grze.
Jeszcze króciutko o arbitrach. Poziom sędziowania był
fatalny. Może nie aż tak zły, ale do perfekcji dużo im brakowało. Resovia straciła
przez nich kilka punktów w pierwszej fazie meczu, potem zresztą sędziowie
oddali im 2 punkty, ale to nie zmienia faktu, że na tym poziomie nie wolno tak
sędziować! Bardzo brakowało challengu. Było tyle spornych kwestii, że
wideoweryfikacja była wręcz obowiązkowa. Europejska federacja szokuje i dołuje
mnie na każdym kroku. Skoro nie ma challengu w fazie grupowej, to powinien być choćby
w fazie pucharowej, gdzie stawka jest ogromna a każdy, nawet najmniejszy błąd
arbitrów może mieć ogromne znaczenie na wyniku. Zresztą, w walce o F4 pozostały
zespoły z Polski, Włoch i Rosji, czyli krajów, w których wiedoweryfikacja jest
na porządku dziennym. Szkoda słów…
Skoro przed chwilą była mowa o sporach, to do takowego doszło
również pomiędzy dwoma zawodnikami – naszym Peterem a Michałem Kubiakiem. Oj
zagotowało się pod siatką :) Nie wiem kto zaczął, ale wiem, że w takich
chwilach jestem za swoim i nawet jeśli to Peter zaczął, to i tak mu za to
dziękuję, bo przynajmniej się działo, a co! :) Coraz bardziej go lubię ;) A no
i dziwnym trafem ci dwaj zawodnicy przypadkiem na siebie zagrywali… :D Słyszałam
kilka razy opinie o Peterze jako zawodniku, który lubi się czasem „pokłócić pod
siatką”. Widać Węgrowie mają to w genach :) My jednego już mieliśmy, więc nie
jest to dla nas żadna nowość. No i dobrze, że się wczoraj działo, chociaż tyle,
bo gra mistrzów Polski nie powalała. A jeśli już jestem przy Peterze, to krytyka
pod jego adresem jest naprawdę śmieszna. Wczoraj do pewnego meczu grał naprawdę
super i nikt nie może zaprzeczyć. A to, że popełniał błędy. No, a kto ich nie
popełniał? Błagam… A oczywiście najbardziej dostaje się jemu, to już standard.
Szeroka ławka. To ona miała być naszym atutem przed tą
rywalizacją. Wczoraj zmian było sporo a mimo to niewiele to dało. Eksperci podkreślali
również, że my nie mamy lidera, bo Alek gra nierówno w przeciągu całego meczu.
Oczywiście to musiało się sprawdzić :/ Za to Jastrzębie wszystkie swoje atuty
wykorzystało. Kapitalna współpraca Michała Kubiaka, który nas wczoraj pogrążył,
z Michałem Masnym, do tego w niezłym stylu wrócił Michał Łasko. No cóż,
gratulacje dla Jastrzębia!
Panuje taka reguła, że my nie wygrywamy w Jastrzębiu a
Jastrzębie nie wygrywa na Podpromiu. Przez to chyba wszyscy zaczynają już myśleć
o złotym secie. U nas, w Polsce panuje chyba trochę inna atmosfera tego
pojedynku, niż w innych parach. Prosty przykład. Biełogorie Biełgorod pokonuje
u siebie 3:0 Trentino i już praktycznie zapewnia sobie awans. Czyli tak powinno
być też z Jastrzębiem. Przecież brakuje im tylko dwóch setów do awansu! Z ich
pozycji oczywiście nie będzie łatwo wygrać te dwa sety, ale Resovia w sytuacji,
w której się teraz znalazła, jeszcze w tym sezonie nie była. Nie chcę myśleć co
to będzie, jak przegramy jednego seta. Nie wiem czy Resovia to udźwignie. Presja
będzie ogromna. Są profesjonalistami i pewnie szykowali się na takie
rozwiązanie, ale jak to wyjdzie w praniu, to nie wiadomo. Dlatego bardzo się boję
tego spotkania a z drugiej strony nie mogę się już go doczekać. No zobaczymy
jak to będzie….
Kończę już, bo strasznie się rozpisałam. W życiu nie pomyślałabym, że aż tyle
mi wyjdzie, zwłaszcza biorąc pod uwagę mój humor po wczorajszym spotkaniu. Dodaję
ten post dzień po, bo emocje musiały opaść. Aż się boję pomyśleć co bym wczoraj
napisała. Furia, rozpacz, złość, smutek mieszały się wczoraj co chwilę, a
tymczasem wydaje mi się, że wyszedł mi całkiem neutralny i pozbawiony
negatywnych emocji tekst. Bynajmniej mam taką nadzieję ;)
Nie zamęczam Was, gratuluję i dziękuję tym, którzy dotrwali
do końca :)
PS. Pozdrawiam Olę – wierną fankę Michała Kubiaka, która mimo swojego
uwielbienia dla tego zawodnika, kibicuje Resovii :PP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz