Asseco Resovia Rzeszów wygrała w Olsztynie po bardzo
zaciętym i emocjonującym boju 3:2. Mecz mógł skończyć się naprawdę o wiele
gorzej, więc te dwa punkty naprawdę należy doceniać :)
Już zapewne wiecie, że było to dla mnie szczególne
spotkanie. Po pierwsze, kibicuję obu drużynom w tym roku, po drugie mogłam
osobiście być na tym spotkaniu. Ale spokojnie, wczoraj moje serce było
zdecydowanie biało-czerwone, choć nie ukrywam, że po cichutku liczyłam na
podział punktów. We wczorajszym spotkaniu tie-break był zapewne o wiele
mniejszą niespodzianką niż rok temu. Ale wiemy, że Indykpol w tym roku
prezentuje się naprawdę znakomicie.
Pierwsze, co mnie zdziwiło, to obecność Dawida Konarskiego w
dwunastce. Jeszcze większego szoku doznałam, gdy okazało się, że Dawid zagra w
tym meczu od początku. Nie ukrywam, byłam troszkę zasmucona i zawiedziona, bo
liczyłam na to, że wyjdzie Jochen. Ostatnio grał kapitalnie i marzyłam o tym,
żeby na żywo obejrzeć jego genialne akcje. Oprócz tego w pierwszym składzie
wyszli: Lukas, Paul, Alek, Kosa, Piter i klasyczna już para libero – Niko i
Mateusz. Nie ukrywam, że z przebiegu meczu pamiętam niewiele. Zaskoczyć Was
niczym nie zaskoczę, bo przecież mecz był transmitowany w telewizji, więc to,
co mieliście zobaczyć, to zobaczyliście. Mimo wszystko postaram się jakoś
skrótowo przedstawić ten mecz. Pierwszy set praktycznie cały czas pod dyktando
gospodarzy, którzy prowadzili od początku do końca. Resovia starała się
odrabiać starty, trener dokonał wielu zmian, ale ta sztuka się nie udała. Druga
partia ponownie zaczęła się prowadzeniem miejscowych. Tym razem jednak
mistrzowie Polski nie dali uciec AZS-owi na więskzy dystans, a co więcej, pod
koniec partii sami objęli prowadzenie – 22:19. Było już 24:21, ale za sprawą
asa Indykpolu i błędu Paula zrobiło się po 24. Hala oszalała. Prowadzenie 2:0
za chwilę mogło być realne. Jednak AZS popełnił dwa błędy i ta partia
zakończyła się zwycięstwem Resovii. Trzeci set był bardzo podobny do pierwszego
i zakończył się zwycięstwem gospodarzy do 22. Resovia musiała wziąć się w
garść, bo grało im się niezmiernie ciężko. Pierwszy raz w meczu, na pierwszej
przerwie technicznej to Sovia prowadziła – 8:7. Potem rzeszowianie utrzymywali
2-punktową przewagę, ale pod koniec seta zrobiło się nerwowo – 18:16 dla
gospodarzy. Osobiście bardzo wierzyłam w piątego seta i całe szczęście za
sprawą świetnej końcówki w wykonaniu przyjezdnych udało się do niego
doprowadzić. Tie-break był teatrem jednego aktora. Resovia od początku objęła
prowadzenie, którego nie oddała do końca. Świetna zagrywka i szczelny blok
zapewniły nam zwycięstwo do 8 i ostatecznie 2 punkty.
MVP meczu, bardzo zasłużenie został Alek. Nasz kapitan
zagrał zdecydowanie najlepiej i poprowadził nas do zwycięstwa. Zdobył 19
punktów, grał świetnie zagrywką, dołożył 2 bloki i był ostoją Pasów. To dzięki
niemu Resovia doprowadziła do tie-breaka, gdyż grał kapitalnie w końcówce czwartego
seta. Swoje dołożył Konar – 14 oczek i biorąc pod uwagę fakt, że wrócił po
krótkiej, ale jednak przerwie, na pewno zagrał przyzwoicie. Jak już wspominałam,
bardzo liczyłam na Jochena, który zagrał krótko w tym meczu i zdobył 5 punktów.
Nasz atakujący jakoś nie ma szczęścia w Olsztynie. Rok temu grał od początku, ale
często był zmieniany przez Bartmana, a teraz wszedł w czwartym secie (również w
pierwszym, ale na krótko). W pamięci
pozostanie mi szczególnie as z tie-breaka, którego nomen omen nie widziałam,
zasłonięta przez pewnego mężczyznę :P Paul zdobył 13 punktów i pomimo słabego
początku w jego wykonaniu, po powrocie na boisko zagrał solidnie. Przykro się
na niego momentami patrzyło, gdyż widać było wielką złość po tym jak nie
kończył ataków. Potem ewidentnie chciał sobie coś udowodnić, bo nie wstrzymywał
ręki w ataku i grał zdecydowanie bardziej skutecznie. Gwoździ nawbijał Piter,
zdobywca 11 punktów. Widać, że ma dużo energii i zadaniem rozgrywających jest
to umiejętnie wykorzystywać.
Emocji w meczu nie zabrakło. Fajna była rywalizacja
kapitanów obu zespołów. Było małe spięcie pod siatką, był również pojedynczy
blok Maćka w trzecim secie na Alku. W czwartej partii Alek przebił trzecią
piłkę tuż nad siatką, z której z przyjemnością skorzystał nasz były
rozgrywający, który wbił przysłowiowego gwoździa w 2. metr. Potem zagrywał na
naszego kapitana. Działo sie jeszcze wiele miedzy tymi panami w trakcie całego meczu, ogólnie było ciekawie :) Górą z tej małej wojenki i z całego meczu był jednak na nasze szczęście Alek :)
Czy Resovia powinna się cieszyć z dwóch punktów? Na pewno. Zresztą,
widać było to po zakończeniu meczu, gdzie skakali w kółeczku, czego zazwyczaj
nie robią. Zwycięstwo przyszło z wielkim trudem. Gospodarze grali bardzo, ale
to bardzo dobrze. Resovia popełniała wiele błędów, przez pierwszą fazę meczu
miała bardzo słabą skuteczność w ataku, ale potem grali o wiele lepiej,
zwłaszcza w czwartym i piątym secie. W końcu funkcjonował blok, którym
zdobyliśmy 14 punktów. Zagrywką również grali skutecznie. Odrzucali rywali od
siatki, do tego dołożyli 4 asy i nie popełniali dużo błędów w tym elemencie.
Za mną najważniejsze wydarzenie być może nawet całego roku. Właśnie
oglądam powtórkę tego spotkania. Oczywiście nie całą, bo mecz trwał bardzo
długo. Stąd musze podziękować człowiekowi, który stworzył iplę. Na pewno
jeszcze nie raz obejrzę ten mecz :) A ten z perspektywy parkietu wyglądał
całkiem inaczej. Było to drugie transmitowane spotkanie, na którym byłam i o
dziwo za pierwszym razem takiego odczucia nie miałam. Ale wracając do samego
meczu – było to dla mnie wielkie święto. W ogóle nie czułam, że to PlusLiga, że
gramy o punkty, że mamy za sobą porażkę w LM i za wszelką cenę chłopacy chcą
się odkuć. Cieszyłam się widokiem Resoviaków, tym, że w końcu doczekałam się tego
spotkania. Kibicowałam Resovii czego nie ukrywałam – praktycznie sama w swoim
rzędzie klaskałam po udanych atakach Resovii ;p Fajnie, że i Olsztyn zdobył
punkt, bo na pewno zasłużyli. Resovia grała słabo, ale wygrała. Na tym polega
wielkość drużyny.
Nie
lekceważcie serca Mistrzów!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz