Niestety, nie udało się. Asseco Resovia Rzeszów przegrała z
Jastrzębskim Weglem w meczu rewanżowym drugiej fazy play-off Ligi Mistrzów 1:3,
ale po sprawie było już po trzecim secie. Spotkanie było bardzo emocjonujące,
stało na niezłym poziomie. Resovia zagrała o wiele lepiej niż w poprzednim
meczu obu ekip, jednak to nie wystarczyło…
Nie muszę pisać ile emocji towarzyszyło temu spotkaniu. Sama
telepałam się w pierwszym secie, przezywałam każdą akcję, nerwowo patrzyłam na
wynik. Perspektywa tego, ile Sovia musi zrobić, a na co nie może sobie
pozwolić, powodowała, że droga była bardzo długa. Resovia najpierw musiała wygrać
mecz za trzy punkty, a potem walczyć w złotym secie. Tą konfrontacją żyła cała
siatkarska Polska. Rewanż zapowiadał się bardzo ciekawie. Resovia u siebie nie
przegrywa, stąd wszyscy – dziennikarze, eksperci i zawodnicy innych drużyn,
liczyli a nawet byli przekonani, że los obu ekip rozstrzygnie się w złotym
secie. Tak się jednak nie stało.
Ciężko wracać do przebiegu meczu. Z ciężkim sercem, ale
jednak do niego wrócę. Zaczęliśmy z Jochenem, Fabianem, Alkiem, Peterem, Perłą,
Piterem, Niko i Mateuszem. Od początku prowadziło Jastrzębie. Dopiero w
okolicach drugiej przerwy technicznej udało nam się wyjść na prowadzenie, które
mieliśmy do stanu 23:21. Potem do głosu zaczęło dochodzić JW i to przyjezdni
jako pierwsi mieli setbola w górze. Nie musze pisać, co wtedy czułam. Pierwszy set
jest kluczowy a w sytuacji, w jakiej znalazła się Resovia, porażka w nim mogła
całkowicie przekreślić szanse na awans. Udało się obronić pierwszą piłkę
setową. Przy stanie 24:24 mieliśmy kontrę w górze, którą perfekcyjnie skończył
Jochen. Inna sprawa, że sędziowie przyznali punkt Jastrzębiu (do pracy arbitrów
odniosę się później). Nie wiem czy to był jakiś kluczowy moment, ale fakt
faktem tą partię przegraliśmy. Alek został zablokowany i przepaść była coraz
bliżej. Jedyne czego pragnęłam przed drugim setem to tego, aby Resovia się nie
poddała. Początek partii zwiastował wręcz odwrotną sytuacje. Znowu Jastrzębie
prowadziło (bodajże już 3-ma punktami). Jednak Resovia dzielnie walczyła. Przebieg
tej partii był identyczny jak premierowej. Mistrzowie Polski objęli prowadzenie
w okolicach drugiej przerwy technicznej. Znowu było prowadzenie 23:21, ale
finał był inny – tym razem wygraliśmy 25:23 i mogliśmy odetchnąć. Ale tylko na
chwilę. Trzecia partia ponownie była walką o przetrwanie. Tym razem to Resovia prowadziła
w pierwszej fazie seta. Wydawało się, że rzeszowianie się już rozluźnili (o ile
o jakimkolwiek luzie można w ogóle mówić). Grali pewnie, prowadzili nawet 14:10
i w sumie to by było na tyle. Jastrzębie nas goniło, aż w końcu dogoniło a
dzięki szczęśliwym asom Roba Bontje wyszło na prowadzenie, którego nie oddało
do końca. 24:26 i Liga Mistrzów staje się już tylko wspomnieniem… Ale mecz
toczy się dalej. Czwarty set nie miał żadnego znaczenia, ale należało go
rozegrać. Trener, co można było przewidzieć, dokonał kilku zmian w składzie –
weszli Paul, Lukas, Kosa a w połowie partii na ataku zadebiutował Wojtek Grzyb.
No i co mogę napisać? Tę partię przeryczałam. Nie zwracałam uwagi na wynik. Resovia
prowadziła, potem gra toczyła się punkt za punkt, w końcówce Jastrzębie
uzyskało dwupunktową przewagę, której nie oddało już do końca. Ponownie 24:26 i
porażka… Nawet TwieRRdzy nie udało się obronić… Jedynym pozytywnym akcentem tej
odsłony były ataki Wojtka, który nieźle sobie poradził na prawym skrzydle. Tylko
tyle… Poza tym rozpacz, rozpacz i jeszcze raz rozpacz…
O grze poszczególnych zawodników nie mogę napisać nic złego.
I to jest chyba najgorsze w całej tej sytuacji. Tydzień temu nie byłam w stanie
znaleźć zawodnika, który byłby liderem i nie zawiódł, teraz jest odwrotnie. Ciężko
doszukać się kogoś, kto zagrałby źle. Klasą samą dla siebie był Jochen. Spoczywała
na nim ogromna odpowiedzialność, gdyż w praktyce (z całym szacunkiem dla
fenomenalnego wczoraj Wojtka) nie miał zastępcy. Podołał i to zdecydowanie. Był
liderem, kończył praktycznie każdą piłkę. Jego skuteczność gołym okiem wynosiła
grubo ponad 50%. Pozostali skrzydłowi też dobrze zagrali. Alek zdobył 11 a
Peter 12 punktów. W ogóle w przypadku tego drugiego można stwierdzić, że zagrał
najlepsze mecze w Resovii. Oczywiście nie ustrzegł się błędów, ale każdy
zawodnik ma na swoim sumieniu mniejsze lub większe błędy. Środka było w tym
meczu jak na lekarstwo. I to mnie zdziwiło. Fabian przez całego pierwszego seta
nie zagrał ani jednej piłki do środkowych! To się chyba zemściło, gdyż w
kluczowym momencie, choćby właśnie premierowej partii, Jastrzębianie nas
zablokowali. Nasz rozgrywający nie ustawił sobie gry, co nie zmienia faktu, że
ogólnie z grą nie było źle. Było dobrze, głównie za sprawą skutecznych
skrzydłowych. Co do libero, to Niko naprawdę świetnie przyjmował. W obronie wyciągnął
kilka piłek, Mateusz też ( szczególnie w pierwszej partii pamiętam dwie
genialne obrony), ale wiadomo, że to nie poziom Igły. Przykro było patrzeć na naszego
libero, który ze smutną miną oglądał to spotkanie. Nie mógł nam pomóc a na
pewno by się przydał. Nie tylko w obronie, która wczoraj i tak wyglądała lepiej
niż w pierwszym meczu, ale również w kluczowych momentach, gdzie jako mentalny
lider i przywódca mógł odegrać ogromną rolę, wszak wszystkie partie rozgrywały
się na przewagi.
Skoro wspomniałam już o sędziach, to nie mogę pozostawić bez
komentarza ich wczorajszej postawy. Tydzień temu stwierdziłam, że ówcześni
arbitrzy sędziowali fatalnie. Wczorajsza para przeszła sama siebie. Popełniali karygodne
błędy i to w obie strony. W kluczowym momencie pierwszej partii, jak już wspomniałam,
zabrali nam punkt po akcji Jochena. Później nie odgwizdywali podwójnych odbić,
dotknięć siatki (przy setowej, a właściwie meczowej w trzeciej partii dla JW), a
potem również nie zauważali ewidentnych asów. Nie powiem, w pewnym momencie
więcej gwizdali na korzyść Resovii, jednak to w ogóle nie powinno mieć miejsca.
Ani my nie potrzebujemy darmowych punktów, ani rywale. Tyle w tym temacie.
Co najbardziej boli? To, że wszystko rozgrywało się na
przewagi.. Przegrywaliśmy dwoma punktami a to jest najgorsze, bo w każdym secie
niewiele brakowało. Nawet nie wiadomo czym tak naprawdę Resovia przegrała.
Chyba faktycznie, jak to stwierdził Fabian w pomeczowym wywiadzie, głupimi
błędami. Przechodząca piłka, nieporozumienia w asekuracji, brak komunikacji.
Pojedyncze błędy, których nie było dużo, ale które zaważyły na takim a nie
innym wyniku. Bo Resovia źle nie zagrała, tego nikt nie może powiedzieć. I co
najważniejsze – nie poddała się, walczyła do końca. Niestety zabrakło niewiele…
Jastrzębski Węgiel jest na ustach całej siatkarskiej Polski.
Oczywiście zasłużenie, ale o czym innym chcę napisać. W marcu będą w centrum
zainteresowania. Wiadomo, że zawodnikom to się mniej podoba, ale kibice lubią
jak się dużo mówi o ich ukochanym klubie (zwłaszcza, jeśli się dobrze mówi). O
Resovii jeśli już się mówi to przeważnie, gdy ponosi kompromitujące porażki
albo nie wykorzystuje swojego ogromnego potencjału. Może przesadzam, ale ja odnoszę
takie wrażenie i to od dawna. Czasem wydaje mi się, że jest więcej przeciwników
Resovii aniżeli jej fanów. A że Resovia swoją postawą często daje hejterom
powody do popisu, to nie ma co się dziwić…
Zobaczcie, w ostatnich trzech latach w F4 występowały
kolejno – JW, Skra i Zaksa. Teraz miał być czas na Resovię, która jeszcze nigdy
nie wystąpiła w tym jakże prestiżowym turnieju!!! Marzyła mi się konfrontacja z
takimi zespołami, jak Zenit Kazań, Biełogorie Biełgorod czy Halkbank Ankara. Pewnie,
byłoby ciężko, może nawet nie mielibyśmy z nimi szans, ale tego się już nie
dowiemy. Może Resovia przyniosłaby wstyd Polsce, przegrywając do 0, ale naprawdę
pragnęłam tego, jak niczego innego. Do tej pory rzadko, a właściwie prawie w
ogóle nie grała z zespołami na takim poziomie, nie licząc Lube i Cuneo w
poprzedniej edycji LM. W tym sezonie jednym z głównych celów było F4 LM.
Działacze chcieli skompletować taką drużynę, która mogłaby z powodzeniem
występować w LM. Szansa w tym roku była ogromna. Drabinka nam sprzyjała – grupa
nie była trudna, późniejsi rywale również (oczywiście biorąc pod uwagę
ewentualne zespoły, z którymi mogliśmy się mierzyć). Oczywiście, możemy mówić,
że może za rok, ale najpierw trzeba się zakwalifikować do LM. I tu przechodzimy
do PlusLigi. Resovia skupia się już tylko na niej (jest też oczywiście Puchar Polski).
W dalszym ciągu jest o co walczyć, więc nie wolno się załamywać, bo zostało
jeszcze trochę tytułów do zdobycia i teraz nie wolno odpuścić.
Właśnie, skoro o lidze mowa, to teraz czeka nas mecz z
AZS-em Olsztyn. Jest to dla mnie szczególne spotkanie, ponieważ na nim będę. Jest
to być może moja jedyna szansa w tym sezonie, żeby obejrzeć na żywo Resovię,
więc nie mogę tego nie wykorzystać. Tym razem jednak jest transmisja w TV, więc
nie będę mogła być jednym z niewielu źródeł informacji o tym spotkaniu :P
Cieszę się, że w końcu pokażą mecz z Olsztyna w telewizji, bo będę miała
pamiątkę z tego meczu a nie ukrywam, że poprzednich dwóch spotkań, na których
miałam przyjemność być, zwyczajnie nie pamiętam :) Będzie to bardzo ciekawe i
jednocześnie ciężkie dla Resovii spotkanie. Olsztyn pokazuje, że jest w gazie i
zapewne będzie chciał wykorzystać chwilowe załamanie morale Sovii spowodowane
wczorajszym meczem. Jednak tego dnia moje serce będzie biało-czerwone, choć
liczę na dobre spotkanie :D
Ten tydzień jest dla mnie specyficzny – z jednej strony mam
za sobą najgorszy dzień, w którym Resovia doznała najboleśniejszej w tym
sezonie porażki, z drugiej czeka mnie wyjazd do Olsztyna i jednocześnie najpiękniejszy
dzień w roku (jak do tej pory) i to bez względu na wynik, jaki padnie. Już nie
mogę się doczekać tego meczu. Mam nadzieję, że Resovia nie będzie zbytnio
podłamana, że będzie chciała poprawić sobie humor dobrą grą i zwycięstwem (bo jak
widać sama dobra gra nie wystarcza). Liczę na fajne spotkanie :)
Znowu się rozpisałam. Cała ja.. Wierzę, że dotrwaliście do
końca i w trakcie czytanie nie ziewaliście. Jeśli było za nudno i banalnie –
przepraszam, ale starałam się napisać to, co miałam w głowie, a tego jak widać
było dzisiaj sporo.
„TUTAJ MARZENIA TRAKTUJEMY POWAŻNIE”- taki napis widniał
wczoraj na trybunach Podpromia. Marzenia niestety muszą jeszcze trochę poczekać….
KOCHANI RESOVIACY
DLA MNIE I TAK JESTEŚCIE NAJLEPSI!!! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz