Tak!!! Tak!!! Udało się!!! Asseco Resovia Rzeszów pewnie
awansowała do kolejnej fazy play-off Ligi Mistrzów. Rzeszowianie pokonali na
wyjeździe belgijski Knack Roeselare 3:1, ale już po 3 setach mogliśmy cieszyć
się z awansu.
Mecz ten zapowiadał się bardzo interesująco. Tydzień temu
Resovia bardzo pewnie wygrała u siebie z Belgami, ale wiadomo było, że wcale
nie będzie łatwo w hali rywala, która jest nieprzyjemna do grania. Knack nie
miał nic do stracenia, bałam się, że będą bardzo napierać na nas, niesieni falą
dopingu, oczywiście nieporównywalną z tą na Podpromiu, ale bardzo specyficzną.
Do awansu brakowało dwóch setów, jednak nasi zawodnicy nie nastawiali się na
tylko ich wygranie, ale na zwyciężenie w całym meczu.
Sensacji, co do wyjściowej szóstki, nie było. Mimo wszystko
eksperci, komentatorzy nie wiedzieli kto wyjdzie, jednak nasz trener, tak jak, przynajmniej
ja, się spodziewałam, wystawił szóstkę z poprzedniego meczu pomiędzy tymi
drużynami. Początek bardzo dobry. Dzięki kapitalnym zagrywkom Alka
odskoczyliśmy na bezpieczny dystans i praktycznie do końca nie daliśmy się
dogonić. Wygraliśmy do 18. Drugi set był ostatnim, w którym Belgowie mogli
jeszcze powalczyć. Byłam pewna, że się rzucą na nas, a my, jeśli dalibyśmy im
szansę na odbudowanie gry, mogliśmy mieć problemy. No i tak się stało.
Stanęliśmy, a Belgowie powoli się rozgrywali. 14:8 – najwyższe prowadzenie
gospodarzy. Potem systematycznie goniliśmy rywali. W końcówce to się udało,
mieliśmy nawet 2 piłki setowe, jednak Knack skutecznie się broniło i, co
więcej, wykorzystało swoją szansę na wygranie seta. trzecia partia – my dalej
byliśmy seta od awansu, a Belgowie cały czas musieli się bronić. Tym razem
jednak, zagraliśmy tak jak w pierwszej partii – kapitalnie zagrywką, pewnie w
ataku, czego efektem było zwycięstwo 25:17 i długo wyczekiwany awans do
najlepszej szóstki Europy. Czwarty set oglądało się bardzo przyjemnie. Może
było nudno, tempo siadło, ale w końcu mogliśmy bez żadnych nerwów i negatywnych
emocji oglądać poczynania Pasiaków. Pewne było, że Andrzej Kowal wystawi
całkiem inną szóstkę w tej partii. Najważniejsze było to, że w końcu Alek
dostał trochę wolnego, w miejsce którego wszedł Niko. Do tego zagrał Paul.
Graliśmy bardzo pewnie, Belgom ewidentnie odechciało się walczyć. Ostatecznie
wygraliśmy tę partię do 18 i mogliśmy świętować.
Najlepszym zawodnikiem w szeregach Resovii był Alek. Grał
niesamowicie. Rozpoczął od świetnych zagrywek, którymi ustawił nam pierwszą
partię. Zdecydowanie kończył ataki z lewej strony i był nieoceniony w kończeniu
sytuacyjnych piłek. No dawno komentatorzy tak nie chwalili naszego kapitana.
Cóż więcej mogę dodać? Po raz nasty zagrał kapitalnie i udowodnił, że znajduje
się w świetnej formie. Pokazał ile dla nas znaczy, a znaczy, jak wiemy, bardzo
dużo. W czwartym secie otrzymał zasłużony odpoczynek. On jak nikt ciężko haruje
w każdym meczu, czy to Ligi Mistrzów czy PlusLigi, dlatego nawet set
wytchnienia potrzebny był naszemu przyjmującemu. Gorzej szło wczoraj Konarowi,
który kilka razy albo został zablokowany, albo bezpośrednio posłał piłkę w aut.
Na zmianach pojawiał się Jochen, który zagrał bardzo solidnie, jednak w
teoretycznie najważniejszym momencie (końcówka drugiego seta) został
zablokowany, ale w przekroju całego meczu może mieć czyste sumienie.
Potwierdził, że w każdej chwili może wejść i zagrać na bardzo wysokim poziomie.
Na pozycji przyjmującego również oglądaliśmy wszystkich zawodników, oprócz
Alka, grali również Peter, Niko i Paul. Ten ostatni wszedł mniej więcej w
połowie drugiego seta, a później pojawił się w czwartym. I to właśnie w nim
zagrał znakomicie. Pewnie kończył pipe’y, dołożył świetne zagrywki, w tym
jednego asa. Miło się słuchało komentatorów, którzy chwalili Lotiego, widząc w
nim naprawdę wartościowego i potrzebnego Resovii zawodnika. Po stosunkowo
długiej nieobecności mogliśmy oglądać Nikiego, który również nieźle spisał się
w czwartej partii. W końcu wrócił do zagrywki z wyskoku (chociaż nie zdziwię
się jak później, w ważniejszych meczach, znowu zacznie serwować flotem) i nawet
raz zapunktował. Mecz rozpoczął Peter i zagrał nieźle. Nie tak kapitalnie jak
ostatnio, ale dołożył kilka swoich ataków do zdobyczy całego zespołu. Ogromną
siłą we wczorajszym meczu był środek. Fabian i Lukas (gdy pojawiał się na
boisku) grali bardzo dużo piłek do Pitera, Kosy i Perły. Ten pierwszy
ewidentnie walczył w jednoosobowej rywalizacji o gwoździa wbitego jak najbliżej
siatki i zdecydowanie wygrał :) Grał po prostu kapitalnie. Gorzej wiodło mu się
w bloku, podobnie jak Kosie, który został zmieniony przez Perłę. I ten również
zagrał świetnie – zarówno w ataku, jak i na zagrywce. Nie byłoby jednak tych
gwoździ, gdyby nie dobre wystawy rozgrywających. A i Fabian, i Lukas zagrali
bardzo dobrze. No i Igła. O dziwo był wczoraj mocno ostrzeliwany przez rywali,
ale nie pękł - bardzo dobrze dogrywał do rozgrywających i wyciągnął kilka piłek
w obronie. Może nie zagrał tak kapitalnie jak w ostatnich dwóch meczach, ale
pokazał, że dalej jest w formie.
W meczu, jak widać, zagrali wszyscy zawodnicy i tym bardziej
wyniki wygrywanych setów – do 18, 18 i 17 napawają optymizmem. To pokazuje, że
rzeszowianie są w formie. Nieważne kto gra, gra dobrze lub bardzo dobrze.
Widzicie – chyba pierwszy raz wygrywając kolejne partie, nie oddali rywalom 20
punktów :) Tylko czemu tego jednego przegrali??? Hmm.. Teraz nie ma o już
żadnego znaczenia. Pokonaliśmy niebezpiecznego rywala dwukrotnie po 3:1,
graliśmy bardzo dobrze, po raz kolejny udowadniając, że szeroki skład popłaca.
I cóż… czekamy na więcej :)
W drugiej, decydującej o awansie do Final Four, rundzie
zagramy z naszymi przyjaciółmi z Jastrzębskiego Węgla. Pierwszy raz w historii
dojdzie do polskiej bratobójczej batalii o awans do najlepszej czwórki
turnieju. Rok temu szansę na to miały zespoły Zaksy i Skry, jednak wtedy się
nie udało. Będzie to bardzo ciekawe starcie. Mamy już polskiego przedstawiciela
w F4, co już jest ogromnym sukcesem, jednak dla nas, kibiców, do pełnej radości
jeszcze trochę brakuje. Mecze te odbędą się w lutym, więc na razie o nich nie
myślimy. Wszak przed nami kolejne spotkania w lidze i na nich trzeba się
skupić.
Tak w ogóle, to zauważyliście, ze w tym roku, pierwszy raz
po kilku latach, możemy naprawdę często spotykać się z Jastrzębskim? Ze Skrą
zawsze spotykaliśmy się czy to w
play-offach, czy w Pucharze Polski, z Zaksą to samo, a z JW tylko dwukrotnie w
trakcie fazy zasadniczej. Teraz może być całkiem inaczej. Ale nie ma co o tym
myśleć. Przed nami niedzielny mecz w Warszawie z Politechniką. No teraz nie
odważę się wskazać pierwszej szóstki :P
Pozdrawiam :D
Jak nie wejdzie Lotman na boisko tylko Veres . To niewiem co zrobię :D
OdpowiedzUsuńLotman ma wejść i już ! <3
Blog jest super :D
no to wyszli obaj haha xD
Usuńdziękuję :D i zapraszam częściej ;)