Smutne było dzisiejsze popołudnie. Resovia przegrała na
wyjeździe z Jastrzębiem 1:3. Porażka mogła nam się zdarzyć, jednak sam przebieg
meczu, dawał szanse na coś więcej. Tym razem się nie udało.
Początek meczu mieliśmy świetny. Do czasu… Od stanu 15:11
Jastrzębie przejęło inicjatywę. Jak sobie liczyłam od stanu 20:20, JW popełniło
co najmniej 5, jak nie więcej błędów własnych. A więc można powiedzieć, że
wyrównana końcówka była w głównej mierze ich udziałem. 28:27 dla Sovii,
pierwsza piłka setowa, serwis Pitera, błąd w przyjęciu i już się cieszyłam. Myślałam,
że to koniec, ale jakimś cudem naszym rywalom udało się przebić piłkę. Ta po
stronie Resovii poszła na lewe do Veresa, a on z kolei uderzył w siatkę. Potem zdarzyły
się dwa fatalne błędy na pipe’ie do Alka… Wielka szansa zmarnowana przez głupie
błędy. 12 Resovii, 13 JW – ale seta wygrali gospodarze.
Po pierwszej partii jasne, przynajmniej dla mnie było to,
aby koniecznie wygrać 2 partię, by mieć szansę na 3 punkty. Ja wiedziałam, że
jeżeli ją przegramy, to będzie zwyczajnie koniec. Resovia nie przyzwyczaiła nas
do odwracania wyniku, więc czemu nagle dzisiaj miałoby się tak stać. Seta
wygrali gospodarze – do 19, a więc dla mnie stało się jasne, że albo 3 partia
zakończy mecz, albo wobec 10-minutowej przerwy, Resovii uda urwać się chociaż seta.
Urwali seta, ale mimo prowadzenia pewnego na początku,
roztrwonili przewagę i końcówka była nerwowa. Na szczęście udało się przedłużyć
spotkanie i teraz – my dalej walczymy o choćby punkt, a Jastrzębie o całą pulę.
Gospodarze zaczęli lepiej, nasi gonili, gonili i w końcu dogonili. Najlepiej grali
w okolicach drugiej przerwy technicznej, gdzie od stanu 12:15 zdobyliśmy 6, a
Jastrzębie 1 punkt. Na nic to się jednak zdało, w końcówce JW nam odskoczyło na
1-2 pkt a mecz zakończył się blokiem na środkowym.
Podsumowując – dużo roszad w składzie (zagrali wszyscy),
jednak dzisiaj to było za mało. Najlepiej zagrał Dawid Konarski, momentami
fajnie grał Fabian Drzyzga, przyjmujący starali się wzajemnie uzupełniać, a
najlepsze wrażenie zrobił z nich chyba Nikołaj. Po raz kolejny, konkretnie
drugi, wszedł za Alka i nie zawiódł. Pewny punkt w przyjęciu, niezły w ataku,
ale w dalszym ciągu to było za mało. Chyba juz zaaklimatyzował się w Polsce. najważniejsze polskie słowo już zna, a przecież jest niewiele ponad tydzień :) Widać bardzo szybko się uczy. Wracając do samego spotkania, zadecydowały błędy – nawet nie wiem ile
ich w sumie było. Cały mecz nie stał na wybitnym poziomie, ale kilka akcji zapadło
w pamięci.
Wynik w Jastrzębiu jest sensacją? Wobec naszego „papierkowego”
składu, na pewno. Ale gdyby grał tylko papier, już dawno bylibyśmy w finale. Na
taki a nie inny stan rzeczy miało wpływ wiele rzeczy – pamiętajmy, że nie
będziemy niepokonaną drużyną. Mecze między Wielką Czwórką będą się kończyły
różnymi wynikami. Łatwiej jest na pewno gospodarzom. Zresztą w Jastrzębiu dawno
nie wygraliśmy. No i w końcu najważniejszy powód, który na pewno miał wpływ na
całą naszą grę to PODRÓŻ. Samolot z Paryża spóźnił się, Resoviacy dotarli do
Jastrzębia wczoraj wieczorem! Nie odbyli normalnego treningu, był jedynie
rozruch przez meczem. Co więcej, Jastrzębie swój mecz grało we wtorek a my w
czwartek. Liga nie zgodziła się na przesunięcie tego spotkania. Myślałam, że od
początku wyjdzie inny skład, jednak Andrzej Kowal postawił na ostatnio pierwsze
zestawienie. Można śmiać się, że to jakaś głupia wymówka, że jakby byli taką
świetną ekipą to takie rzeczy w ogóle by im nie przeszkadzały, ale to naprawdę
miało ogromny wpływ na grę. 2 mecze w ciągu 3 dni to naprawdę jest przesada. Gdyby
grali u siebie, byłoby to bardziej do zniesienia. Jednak mimo wszystko szansa
na choćby punkt była. Nie udało się, ale spokojnie – odwdzięczymy się naszym
kolegom z Jastrzębia na Podpromiu!!!
Inną fajną rzeczą był w końcu debiut Igły w nowej koszulce. Projekt
nowego stroju był pilnie strzeżony :) Nie mogłam się doczekać meczu, w którym w
końcu ujrzymy tę kreację. Ujrzeliśmy dzisiaj :D Kiedy było przedstawienie
zespołów i go zobaczyłam, pomyślałam, że… patrzę na mecz Delecty (przepraszam,
Transferu – jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tej nazwy…). Nie był to
jednolity strój, jak rok temu, tylko biało-czerwony, ale mi bardzo się podoba. Numer
z tyłu utworzony ze zdjęć kibiców na hali – fajna sprawa. Jeszcze nie
zidentyfikowałam wzoru na dole koszulki, ale jeszcze będzie okazja. Ciekawe czy
czarna wersja jest taka sama… :) Co do stroju, to wracając do czwartku,
Resoviacy pokazali się w koszulkach przeznaczonych na LM. Nazwiska tym razem
klasycznie, na górze :D Do tego brak biało-czerwonych pasków z przodu – na początku
miałam mieszane uczucia, ale po przyzwyczajeniu nawet mi się spodobało ;) Igła
miał wersję chyba „wyjazdową” (no właśnie, dlaczego grali w domowych? Żeby się nie
zlewało, czy jak?). W nich drugi rok z rzędu uchwycony jest motyw kibiców –
obrazek z hali, jednak jest tylko na dole, ale uważne oko dostrzeże wszystko :)
A Wam jak się podobają stroje na LM i kreacja Igły? :D
Wracając do głównego wydarzenia dzisiejszego dnia… Wielka
szkoda, ale nie załamujemy się i walczymy dalej. Teraz czeka na nas LM i mecz z
młodymi Serbami. W ogóle zauważyliście, że układ spotkań w +Lidze jest bardziej
korzystny? W tamtym roku mecze z ekipami Wielkiej Czwórki były jeden po drugim –
jednym słowem maraton. Teraz po JW mamy Transfer Bydgoszcz (no z całym
szacunkiem, nie jest to ubiegłoroczna Delecta), dopiero potem Skrę Bełchatów, a
na koniec pierwszej rundy wicemistrzów Polski z Kędzierzyna-Koźla. Także nie
mamy maratonu, ale teraz skupiamy się na Lidze Mistrzów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz