Ten weekend upłynął pod znakiem odrodzenia się reprezentacji
Polski. Dwa zwycięstwa nad Argentyną, w Bydgoszczy i Gdańsku oraz
nadspodziewanie korzystne wyniki innych meczów, sprawiają, że teraz los znowu
jest w naszych rękach. Ale zanim o tym co będzie, to o tym, co było. pierwszy
mecz nie zapowiadał się najlepiej. Pierwszy set choć wygrany, nie zwiastował
dobrej gry Polaków w dalszej części meczu. Później przyszły dwie porażki,
niestety gładkie, w drugiej i trzeciej partii, które powodowały, że znowu
pojawiła się obawa o formę naszych zawodników i kolejną porażkę, na dobre
eliminującą nas z turnieju Final Six w Argentynie. Czwarty set to była jednak,
ku naszemu zadowoleniu, dominacja naszej drużyny. Polacy, prowadzeni przez
naszego lidera, Bartosza Kurka, który rozgrywał świetny mecz, nie dali szans
rywalowi również w tie-breaku. I tak pierwsze zwycięstwo stało się faktem :)
Wprawdzie punkt straciliśmy, ale radość z wygranej była większa i dawała
nadzieję na to, że w końcu odpalimy.
Drugi mecz już wygrany pewnie, 3:1. Choć zaczął się źle,
wygraną w pierwszym secie Argentyńczyków, to jednak kolejne partie były już praktycznie
pod nasze dyktando. W tym spotkaniu świetnie zagrał Michał Winiarski,
zasłużenie zdobywając nagrodę MVP. Oprócz niego o naszej sile stanowili Bartosz
Kurek oraz Jakub Jarosz (zwłaszcza w pierwszych dwóch setach grał bezbłędnie). Swoje
w czwartym secie dołożył były Resoviak, Zbigniew Bartman, który swoją zmienną
zagrywką ustawił nam tę partię. W końcu świetnie funkcjonował środek, Piotr
Nowakowski zagrał najlepszy mecz w tym sezonie reprezentacyjnym, odpowiadając
tym samym na zgryźliwości pewnego komentatora (ciekawe, o kogo chodziło :P). Na
nagrodę MVP moim zdaniem zasłużył również nasz rozgrywający Łukasz Żygadło, bo
idealnie rozłożył atak na wszystkich zawodników, nie bał się podejmować ryzyka
w końcówkach, grał dużo pipe’a oraz nareszcie zaczął rozumieć się z naszymi
środkowymi. Podsumowując, mamy drugie zwycięstwo!!!
W tym momencie nie mogę nie wspomnieć o cudownej atmosferze
w Ergo Arenie. Hymn odśpiewany przez 11 tysięcy kibiców po raz kolejny wywarł
na mnie ogromne wrażenie. Wprawdzie siedziałam przed telewizorem, jednak i mnie
udzieliła się ta atmosfera. To jak to dopiero musiało wyglądać na miejscu… Nie wiem,
czy rywali jeszcze to zaskakuje, bo o naszych kibicach można już legendy pisać,
ale w obliczu innych, niepolskich hal, musi to robić wrażenie! A przed nami
Spodek – mekka polskiej siatkówki. Tam to się dopiero będzie działo!!!
O Polakach napisałam, czas wspomnieć o innych wynikach. A te,
nie tylko w naszej grupie, były bardzo zaskakujące. Ale od naszej grupy zacznę.
Największą sensacją było urwanie czterech punktów Brazylijczykom przez
Francuzów. Ci ostatni mogą nam podziękować, bo nie mam wątpliwości, że gdyby
nie zwycięstwa z nami, pewność siebie Francuzów, byłaby na znikomym poziomie. Już
w pierwszym spotkaniu niewiele im zabrakło, aby wygrać w tie-breaku. Drugie spotkanie
jednak było już zdecydowanie na ich korzyść.
Trzecia para USA- Bułgaria, zgodnie z naszymi cichymi pragnieniami,
podzieliła się punktami. Najpierw pewne zwycięstwo Amerykanów 3:0, następnego
dnia porażka 1:3. Oj pomagają nam rywale, pomagają! Warto w tym miejscu dodać,
że Paul na stałe zadomowił się w pierwszym składzie reprezentacji USA, co
więcej, w rankingu FIVB na najlepszego przyjmującego zajmuje pierwsze miejsce
ze średnią 70,25 % na mecz. BRAWO PAUL!!!
W drugiej grupie też sypnęło sensacjami. Nie wiem nawet czy
nie większymi. Ba, na pewno! Ale najpierw o naszym resoviackim meczu „na
szczycie” – Serbia-Niemcy. Wszak był to pierwszy mecz w tej edycji LŚ, kiedy to
naprzeciwko siebie stanęli rzeszowianie. Tutaj też zespoły podzieliły się
punktami. Najpierw wygrali goście 3:1, w drugim meczu gospodarze 3:2. Z dwójki
Jochen Schöps – Nikola Kovacević, lepiej zaprezentował się ten drugi. Zresztą Nikola,
co już powtarzam któryś raz z rzędu, gra do tej pory świetnie. W pierwszym
meczu nie grał zbyt dobrze, jednak w drugim pokazał klasę zdobywając 20 pkt.
Jochen na razie nie pokazał swojego całego potencjału, często jest zmieniany,
czasami mecze zaczyna na ławce, ale wydaje mi się, że jednym z powodów jest też
testowanie innych zawodników na tej pozycji.
W innych zespołach nie ma naszych zawodników, jednak wyniki,
jakie obiegły siatkarski świat są niemałą sensacją. Rosjanie, Mistrzowie
Olimpijscy, w drugim spotkaniu przegrali z Kubą, która nie odniosła żadnego
zwycięstwa 1:3!!! W drugiej parze Włochy – Iran, ci drudzy wyszli bez żadnych
kompleksów. Po urwaniu punktów Mistrzom Europy, zabrali się za Wicemistrzów i
im w sumie urwali 4 punkty, najpierw wygrywając w czterech setach, a potem
ulegając po tie-breaku. Jednym słowem –
dzieje się w tej Lidze Światowej!
GRUPA A
POLSKA-ARGENTYNA
3:2, 3:1
Zbigniew Bartman – 6, 7 pkt
Piotr Nowakowski – 10, 8 pkt
Krzysztof Ignaczak – 56 % przyjęcia, 22 obrony, 36 % przyjęcia, 12
obron
Fabian Drzyzga – mały epizod w I meczu
Dawid Konarski – kontuzja
Grzegorz Kosok – kontuzja
BRAZYLIA –
FRANCJA 3:2, 1:3
Rafael Redwitz – 5, 0 pkt
USA – BUŁGARIA 3:0,
1:3
Paul Lotman – 9, 10 pkt
Nikołaj Penczew – krótkie zmiany, 0 pkt
GRUPA B
SERBIA – NIEMCY
1:3, 3:2
Nikola Kovacević – 2, 20 pkt
Jochen Schöps – 8, 5 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz