Było o Dżordżu, to czas na kolejnego Niemca w naszej
drużynie. Jochen Schöps to bez wątpienia KTOŚ w siatkarskim świecie. Bardzo
szanowany, podziwiany za swoje ogromne umiejętności, które pokazuje w każdym
meczu. Kat dla blokujących i obrony – tak najkrócej można go przedstawić.
Kiedy odchodził od nas Gyorgy, wielu zastanawiało się, czy
ktoś będzie w stanie go zastąpić. Wątpliwości było dużo. W końcu drugiego
takiego killera łatwo się nie znajdzie. Same największe gwiazdy w Rosji i
Włoszech. A więc kto? Kandydatury były dwie – Gundars Celitans i Jochen Schöps.
Padło na tego ostatniego ;)
Moje pierwsze wrażenie jak zobaczyłam jego nazwisko? Hmm…
dziwne. Oczywiście jako tako znałam go z kadry Niemiec, mniej więcej wiedziałam
jak wygląda, o charakterystyce jego gry nie wiedziałam jednak za dużo. Po
pierwsze pomyślałam sobie, że to… „dziadek”, facet, który jest grubo po
trzydziestce i najlepsze ma już za sobą. Jak spojrzałam w metryczkę pomyślałam
– „nie jest tak źle” ;) Potem była Liga Światowa 2012 no i oczywiście pierwsza
szansa, żeby go bliżej poznać. W reprezentacji Niemiec jest teoretycznie drugim
atakującym, dlatego bałam się, że nie będzie za często grał (zawsze mam
szczęście, że jeśli chcę komuś się przyjrzeć lub pooglądać naszych Resoviaków w
innych reprezentacjach, to oni nie grają). Zresztą w tamtym momencie miałam
spory problem, bo z jednej strony, jako że to było po odejściu naszej największej
gwiazdy, chciałam popatrzeć jeszcze raz, na spokojnie na jego grę i powspominać
najlepsze czasy, z drugiej strony musiałam się przekonać o wartości naszego
nowego nabytku. Na szczęście jakoś udało się to pogodzić. W końcu o takiej
parze atakujących marzą wszyscy trenerzy i wszystkie reprezentacje. Grzechem
byłoby posadzić któregoś na stałe na ławce. A więc mogłam oglądać obu, w tym
oczywiście Jochena. Komentatorzy bardzo mi pomagali w poznaniu jego stylu gry.
Ciągle powtarzali, że jest bardzo doświadczony, sprytny, zawsze znajduje
wyjście z sytuacji i nigdy nie panikuje. No no, robiło się coraz ciekawiej. W
tamtych meczach faktycznie się o tym przekonałam. Ale żeby nie było, że umie
tylko obijać i kiwać, kilka razy pokazał, że parę w ręce też ma. A więc nic
tylko czekać na rozpoczęcie PlusLigi :D
W składzie Resovii musiał walczyć z podstawowym atakującym
reprezentacji Polski, Zbigniewem Bartmanem. Przyjście tego drugiego było dużym
zaskoczeniem, ponieważ po pierwsze wcześniej zakontraktowany został Bartosz
Janeczek, który miał spełniać rolę zmiennika Jochena, a po drugie pojawiły się
głosy, że dwóch takich zawodników na jednej pozycji w klubie to zdecydowanie za
dużo, ponieważ trudno będzie ich właściwie zagospodarować, tak aby żaden z nich
zwyczajnie nie przesiedział sezonu na ławce. Oczywiście w reprezentacji taki
układ to marzenie, jednak w klubie powinien być silny atakujący i dobry,
solidny zmiennik. Resovia poniekąd złamała tę zasadę. A jak to się sprawdzi?
Tego nie wiedział nikt.
Jako że Jochen stosunkowo późno do nas dołączył, krócej
trenował i był nowym zawodnikiem, na początku sezonu ligowego stał w kwadracie
dla rezerwowych. Zaczął się za to pojawiać w Lidze Mistrzów. Pojawiły się
spekulacje obserwatorów, teorie, jakoby taki był podział – Bartman w PlusLidze,
Schöps w Lidze Mistrzów. Szybko to się jednak zweryfikowało, bo później w LM
występował Bartman, a Jochen coraz częściej zaczął pojawiać się w lidze, jednak
przeważnie w meczach z teoretycznie słabszymi drużynami. W styczniu pojawił się
problem. Bartman był kontuzjowany, Jochen grał, ale niestety i jego dopadły
kłopoty z barkiem. Kulminacyjny był mecz z Effectorem Kielce, przegrany 2:3, w
którym Jochen szybko zszedł z boiska, a jego miejsce na pozycji atakującego
zajął Alek. Nie wyszło to nam na dobre – ciężar w tym spotkaniu brali na siebie
głównie nasi środkowi. Potem wrócił Bartman, jednak ostatnie mecze fazy
zasadniczej w pierwszym składzie zaczynał i kończył Jochen. W meczu z Lotosem
rozpoczął swój wielki maraton, w którym był nie do zatrzymania aż do finału.
Ćwierćfinały i półfinały były w jego wykonaniu rewelacyjne.
To, co robił z blokiem, tego się nie umie od tak. Lata gry, ogromne
doświadczenie i wielkie opanowanie, z którego jest znany, procentowały w
najważniejszych momentach. Kiwki, obicia, plasy w 9. metr i również mocne ciosy
doprowadzały do rozpaczy blokujących i obrońców najpierw Skry Bełchatów, a
później Delecty Bydgoszcz. Niestety, z Lukasem chyba nie mieli dobrych relacji,
bo nasz rozgrywający notorycznie „zajeżdżał” Jochena. A może właśnie tak bardzo
się lubią, że Tichy tylko do niego miał zaufanie? Tego się nie dowiemy. Jedno
jest pewne – w tamtym momencie do śmiechu nie było. Wszyscy się niepokoili,
kiedy już w 3. secie widać było zmęczenie naszego atakującego. Nie wiem czym to
było spowodowane – w końcu jak już wcześniej wspomniałam, mimo mojego pierwszego
wrażenia, Jochen to nie jest dziadek, a jednak stosunkowo szybko się męczył i w
drugiej fazie meczów nie był już tak skuteczny, co w żadnym wypadku nie
zaprzecza temu, że to były bez wątpienia jego mecze.
W finale, a konkretnie po pierwszym spotkaniu, w którym cała
drużyna zagrała fatalnie, zapłacił za to, że mamy bardzo dobry, wyrównany
skład. Do tego momentu, jego pozycja była niezagrożona. W meczu inaugurującym wielki finał a raczej w
jego trakcie wszedł Zbigniew Bartman i jako że zagrał bardzo dobry mecz, został
w pierwszej szóstce do końca całej rywalizacji. Dla zespołu okazało się to
strzałem w dziesiątkę, ponieważ wypoczęty Bartman znacznie wyróżniał się
świeżością spośród wszystkich uczestników finału i to miało duży wpływ na
końcowy sukces. Ale to, co zrobił Jochen w przeciągu całej fazy play-off było
niesamowite. Kto wie, może gdyby na ławce siedział młody atakujący, w drugim
spotkaniu finału Jochen znowu grałby w pierwszym składzie i dalej zachwycał na
swoją grą? O tym się już nie przekonamy. Za to nikt nie ma wątpliwości, że
gdyby nie on, o finale moglibyśmy zapomnieć.
W przyszłym sezonie, jego rywalem o miejsce w podstawowym
składzie będzie młody, polski i dobrze zapowiadający się atakujący – Dawid
Konarski. Jochen zapewne będzie grał od początku, zależy kiedy do nas dołączy. Liczy
się przede wszystkim zgranie z poprzedniego sezonu, dlatego w najważniejszych
meczach, o ile będzie się dobrze prezentował, najprawdopodobniej będzie grał
częściej od Dawida. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że mamy aż trzech
zagranicznych przyjmujących, w razie jakichkolwiek problemów Alka, ktoś z
dwójki Tichacek – Schöps będzie musiał siedzieć na ławie. Wierzę, że da się to
jakoś pogodzić, a Jochen dalej będzie nas zachwycał swoją grą.
Wydaje mi się, że gdyby nie to, że po odejściu Dżordża z
Resovii, to właśnie Jochen do nas dołączył, to były zawodnik Iskry Odincowo
byłby moim największym wrogiem ;) Wiadomo, po odejściu Grozera, większość
kibiców była załamana, ja też i jak najszybciej chciałam go zobaczyć na boisku
w reprezentacji Niemiec na meczach Ligi Światowej. A tymczasem częściej
pojawiał się Jochen. Ale jako że miał do nas przyjść, tragedii nie było, bo i
jego musieliśmy bliżej poznać. W innym wypadku, na pewno nie darzyłabym go taką
sympatią jak teraz :D
Inteligentny, finezyjny, sprytny, cierpliwy, opanowany,
spokojny, zaskakujący, nieprzewidywalny – to niektóre z określeń, którymi można
opisać naszego atakującego. Nic więc dziwnego, że ma pseudonim Szopen, a ono
nie odnosi się tylko do minimalnego podobieństwa w nazwisku. W końcu zachwyca
nasze oczy swoją grą, jak Chopin nasze uszy swoją muzyką. I niech robi to jak
najdłużej ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz