sobota, 6 lipca 2013

Jochen Schöps, czyli inteligencja w czystej postaci

Było o Dżordżu, to czas na kolejnego Niemca w naszej drużynie. Jochen Schöps to bez wątpienia KTOŚ w siatkarskim świecie. Bardzo szanowany, podziwiany za swoje ogromne umiejętności, które pokazuje w każdym meczu. Kat dla blokujących i obrony – tak najkrócej można go przedstawić.

Kiedy odchodził od nas Gyorgy, wielu zastanawiało się, czy ktoś będzie w stanie go zastąpić. Wątpliwości było dużo. W końcu drugiego takiego killera łatwo się nie znajdzie. Same największe gwiazdy w Rosji i Włoszech. A więc kto? Kandydatury były dwie – Gundars Celitans i Jochen Schöps. Padło na tego ostatniego ;)

Moje pierwsze wrażenie jak zobaczyłam jego nazwisko? Hmm… dziwne. Oczywiście jako tako znałam go z kadry Niemiec, mniej więcej wiedziałam jak wygląda, o charakterystyce jego gry nie wiedziałam jednak za dużo. Po pierwsze pomyślałam sobie, że to…  „dziadek”, facet, który jest grubo po trzydziestce i najlepsze ma już za sobą. Jak spojrzałam w metryczkę pomyślałam – „nie jest tak źle” ;) Potem była Liga Światowa 2012 no i oczywiście pierwsza szansa, żeby go bliżej poznać. W reprezentacji Niemiec jest teoretycznie drugim atakującym, dlatego bałam się, że nie będzie za często grał (zawsze mam szczęście, że jeśli chcę komuś się przyjrzeć lub pooglądać naszych Resoviaków w innych reprezentacjach, to oni nie grają). Zresztą w tamtym momencie miałam spory problem, bo z jednej strony, jako że to było po odejściu naszej największej gwiazdy, chciałam popatrzeć jeszcze raz, na spokojnie na jego grę i powspominać najlepsze czasy, z drugiej strony musiałam się przekonać o wartości naszego nowego nabytku. Na szczęście jakoś udało się to pogodzić. W końcu o takiej parze atakujących marzą wszyscy trenerzy i wszystkie reprezentacje. Grzechem byłoby posadzić któregoś na stałe na ławce. A więc mogłam oglądać obu, w tym oczywiście Jochena. Komentatorzy bardzo mi pomagali w poznaniu jego stylu gry. Ciągle powtarzali, że jest bardzo doświadczony, sprytny, zawsze znajduje wyjście z sytuacji i nigdy nie panikuje. No no, robiło się coraz ciekawiej. W tamtych meczach faktycznie się o tym przekonałam. Ale żeby nie było, że umie tylko obijać i kiwać, kilka razy pokazał, że parę w ręce też ma. A więc nic tylko czekać na rozpoczęcie PlusLigi :D

W składzie Resovii musiał walczyć z podstawowym atakującym reprezentacji Polski, Zbigniewem Bartmanem. Przyjście tego drugiego było dużym zaskoczeniem, ponieważ po pierwsze wcześniej zakontraktowany został Bartosz Janeczek, który miał spełniać rolę zmiennika Jochena, a po drugie pojawiły się głosy, że dwóch takich zawodników na jednej pozycji w klubie to zdecydowanie za dużo, ponieważ trudno będzie ich właściwie zagospodarować, tak aby żaden z nich zwyczajnie nie przesiedział sezonu na ławce. Oczywiście w reprezentacji taki układ to marzenie, jednak w klubie powinien być silny atakujący i dobry, solidny zmiennik. Resovia poniekąd złamała tę zasadę. A jak to się sprawdzi? Tego nie wiedział nikt.

Jako że Jochen stosunkowo późno do nas dołączył, krócej trenował i był nowym zawodnikiem, na początku sezonu ligowego stał w kwadracie dla rezerwowych. Zaczął się za to pojawiać w Lidze Mistrzów. Pojawiły się spekulacje obserwatorów, teorie, jakoby taki był podział – Bartman w PlusLidze, Schöps w Lidze Mistrzów. Szybko to się jednak zweryfikowało, bo później w LM występował Bartman, a Jochen coraz częściej zaczął pojawiać się w lidze, jednak przeważnie w meczach z teoretycznie słabszymi drużynami. W styczniu pojawił się problem. Bartman był kontuzjowany, Jochen grał, ale niestety i jego dopadły kłopoty z barkiem. Kulminacyjny był mecz z Effectorem Kielce, przegrany 2:3, w którym Jochen szybko zszedł z boiska, a jego miejsce na pozycji atakującego zajął Alek. Nie wyszło to nam na dobre – ciężar w tym spotkaniu brali na siebie głównie nasi środkowi. Potem wrócił Bartman, jednak ostatnie mecze fazy zasadniczej w pierwszym składzie zaczynał i kończył Jochen. W meczu z Lotosem rozpoczął swój wielki maraton, w którym był nie do zatrzymania aż do finału.

Ćwierćfinały i półfinały były w jego wykonaniu rewelacyjne. To, co robił z blokiem, tego się nie umie od tak. Lata gry, ogromne doświadczenie i wielkie opanowanie, z którego jest znany, procentowały w najważniejszych momentach. Kiwki, obicia, plasy w 9. metr i również mocne ciosy doprowadzały do rozpaczy blokujących i obrońców najpierw Skry Bełchatów, a później Delecty Bydgoszcz. Niestety, z Lukasem chyba nie mieli dobrych relacji, bo nasz rozgrywający notorycznie „zajeżdżał” Jochena. A może właśnie tak bardzo się lubią, że Tichy tylko do niego miał zaufanie? Tego się nie dowiemy. Jedno jest pewne – w tamtym momencie do śmiechu nie było. Wszyscy się niepokoili, kiedy już w 3. secie widać było zmęczenie naszego atakującego. Nie wiem czym to było spowodowane – w końcu jak już wcześniej wspomniałam, mimo mojego pierwszego wrażenia, Jochen to nie jest dziadek, a jednak stosunkowo szybko się męczył i w drugiej fazie meczów nie był już tak skuteczny, co w żadnym wypadku nie zaprzecza temu, że to były bez wątpienia jego mecze.

W finale, a konkretnie po pierwszym spotkaniu, w którym cała drużyna zagrała fatalnie, zapłacił za to, że mamy bardzo dobry, wyrównany skład. Do tego momentu, jego pozycja była niezagrożona. W  meczu inaugurującym wielki finał a raczej w jego trakcie wszedł Zbigniew Bartman i jako że zagrał bardzo dobry mecz, został w pierwszej szóstce do końca całej rywalizacji. Dla zespołu okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ wypoczęty Bartman znacznie wyróżniał się świeżością spośród wszystkich uczestników finału i to miało duży wpływ na końcowy sukces. Ale to, co zrobił Jochen w przeciągu całej fazy play-off było niesamowite. Kto wie, może gdyby na ławce siedział młody atakujący, w drugim spotkaniu finału Jochen znowu grałby w pierwszym składzie i dalej zachwycał na swoją grą? O tym się już nie przekonamy. Za to nikt nie ma wątpliwości, że gdyby nie on, o finale moglibyśmy zapomnieć.
W przyszłym sezonie, jego rywalem o miejsce w podstawowym składzie będzie młody, polski i dobrze zapowiadający się atakujący – Dawid Konarski. Jochen zapewne będzie grał od początku, zależy kiedy do nas dołączy. Liczy się przede wszystkim zgranie z poprzedniego sezonu, dlatego w najważniejszych meczach, o ile będzie się dobrze prezentował, najprawdopodobniej będzie grał częściej od Dawida. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że mamy aż trzech zagranicznych przyjmujących, w razie jakichkolwiek problemów Alka, ktoś z dwójki Tichacek – Schöps będzie musiał siedzieć na ławie. Wierzę, że da się to jakoś pogodzić, a Jochen dalej będzie nas zachwycał swoją grą.

Wydaje mi się, że gdyby nie to, że po odejściu Dżordża z Resovii, to właśnie Jochen do nas dołączył, to były zawodnik Iskry Odincowo byłby moim największym wrogiem ;) Wiadomo, po odejściu Grozera, większość kibiców była załamana, ja też i jak najszybciej chciałam go zobaczyć na boisku w reprezentacji Niemiec na meczach Ligi Światowej. A tymczasem częściej pojawiał się Jochen. Ale jako że miał do nas przyjść, tragedii nie było, bo i jego musieliśmy bliżej poznać. W innym wypadku, na pewno nie darzyłabym go taką sympatią jak teraz :D


Inteligentny, finezyjny, sprytny, cierpliwy, opanowany, spokojny, zaskakujący, nieprzewidywalny – to niektóre z określeń, którymi można opisać naszego atakującego. Nic więc dziwnego, że ma pseudonim Szopen, a ono nie odnosi się tylko do minimalnego podobieństwa w nazwisku. W końcu zachwyca nasze oczy swoją grą, jak Chopin nasze uszy swoją muzyką. I niech robi to jak najdłużej ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz