czwartek, 1 maja 2014

Na spokojnie o sezonie

Obiecałam, że się odezwę i tak też się dzieje :) Na spokojnie, bez większych emocji o tym, co się działo przez ostatnie miesiące, z uwzględnieniem najważniejszych meczów sezonu :D

Wczoraj miałam okazję być na ostatnim meczu sezonu 2013/14, w Olsztynie, gdzie miejscowy AZS stoczył piękną i niezwykle zaciętą walkę z Politechniką Warszawską. Rywalizacja skończyła się po 5 meczach, po tie-breaku, w którym gospodarze wygrali 18:16, przegrywając już 10:14. Po raz kolejny przekonałam się o tym, jak pięknym i nieobliczalnym sportem jest siatkówka. Cieszę się, że mogłam tam być, gdyż emocje były nieziemskie, nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Wygrał mój lokalny klub, któremu kibicuję. Oczywiście kocham również Resovię, ona dalej jest dla mnie najważniejsza (żebyście nie pomyśleli, że nagle zdradziłam Pasy :P). Ale to jest jednak całkiem co innego. Te kluby są na innym poziomie, walczą o inne cele, no i przede wszystkim – jeden z nich, AZS, jest z mojego województwa, więc siłą rzeczy muszę kibicować swoim. Ale dobra, nie truję, bo w końcu nie o tym miałam pisać :)

Sezon oficjalnie się zakończył. Zobaczcie – do rozstrzygnięcia rywalizacji o 5. miejsce potrzebne było 5 spotkań. O 3 miejsce stoczono 4 pojedynki, a paradoksalnie najmniej emocji było w finale. Skra wygrała od tak, bez żadnego problemu. I to jest trochę przykre, bo po drugiej stronie była Resovia. Większość ekspertów stawiała na Skrę, mając ku temu podstawy. Wszyscy liczyli na emocje, a te tak naprawdę skończyły się po pierwszym meczu…

Myśląc o finale, mam w głowie cały czas ten niesamowity półfinał. Wiedzą o tym nasi siatkarze, wiemy o tym my, że gdyby nie te fenomenalne (zwłaszcza ostatnie 3) mecze z Zaksą, można byłoby nawet zapomnieć o medalu. Kto wie jak Resovia zagrałaby z Jastrzębiem, mając w głowie kilka bolesnych porażek w sezonie i kontuzję kapitana, z której (w przypadku porażki z Kędzierzynem) mogliby się nie otrząsnąć do końca. Na szczęście nie musimy o tym myśleć, bo Sovia awansowała do finału i tak naprawdę już sam awans był ogromnym sukcesem. Oczywiście, można psioczyć, że cele były inne – miało być złoto, obrona tytułu, ale w obliczu wszystkich problemów, z którymi zespół musiał się zmierzyć, finał to już naprawdę było coś. Po ostatniej piłce półfinału, poczułam się jak 2 lata temu, gdzie również awansowaliśmy do wielkiego finału, w którym czekała na nas Skra, po półfinale z Zaksą. Wtedy Skra była niepokonana i sam udział w finale był czymś niesamowitym. Pomyślałam wtedy, że bez względu na to, co stanie się w meczach z Bełchatowem, dla mnie już wygrali. I tak samo było w tym roku, chociaż oczywiście to Sovia broniła tytułu i oczekiwało się od niej zdecydowanie więcej niż dwa sezony wcześniej. W samym finale liczyłam po prostu na dobre mecze, choć czułam, że jak to zawsze bywa, finał częściej zawodzi niż przynosi satysfakcję. Rok temu to ćwierćfinały stały na wysokim poziomie, a finał zwyczajnie zawiódł. W tym sezonie półfinały były genialne (głównie nasz) i finał znowu nie zaspokoił oczekiwań. No cóż… Nie można mieć wszystkiego.

Przebieg meczów doskonale znamy, nie ma powodu do nich wracać. Już po drugim meczu, powiedziałam sobie, że nawet jeśli gładko przegrają, nie będę miała do nich pretensji. Wyszli z takich opresji, w tak pięknym stylu, że nie dałabym o nich złego słowa powiedzieć. Trzecie spotkanie? Nie liczyłam na nic. Przykro mi było tylko, że nie mogłam patrzeć na szczęśliwych Resoviaków po ostatnim meczu. W końcu nie do tego nas przyzwyczaili przez ostatnie dwa lata :) Potem jednak czytałam wywiady, w których można było doszukać się cienia radości. W naszym zespole jest kilku zawodników, dla których był to w ogóle pierwszy medal w życiu. Niko, Dawid, Fabian – dla nich srebro jest na pewno czymś niesamowitym, w przeciwieństwie choćby do takiego Lukasa. Tichy zdobył 7 złotych medali z rzędu, nie wiedział jak smakuje srebro i stety albo niestety przekonał się o tym kilka dni temu. Jak sam powiedział na Rynku, no niespecjalnie go to cieszy. Szczerze? Ciężko mu się dziwić :)

Cała Polska żyje sukcesem Skry, może większość z kibiców, ekspertów cieszy się, że w końcu na tronie zasiadł ktoś, kto posiada styl i może zdziałać coś w Lidze Mistrzów, godnie reprezentując Polskę jako kraj. Hejterzy Sovii ruszyli do krytykowania, nie ma jednak co na nich patrzeć… Ok, może Resovia nie ma nie wiadomo jakiego stylu, może niepotrzebnie zatrzymała się w połowie sezonu w rozwoju, chęci przyspieszenia gry i dostosowania się do wymogów dzisiejszej siatkówki, która opiera się przede wszystkim na szybkości rozegrania i kombinacyjnej grze, może gra prostą siatkówkę, za prostą, ale jednak jakimś cudem zdobyła dwa mistrzostwa Polski. Gadać będą wszyscy, eksperci również chyba nie darzą sympatii Resovię, ale nie wolno na nich patrzeć, tylko trzeba robić swoje. Teraz należy udowodnić przede wszystkim sobie, że zespół może zdobywać kolejne trofea. To jest zadanie na kolejny sezon. Co z tego wyjdzie? Dowiemy się niestety dopiero za kilka długich miesięcy.

Wiecie co? Chyba było za łatwo na początku sezonu. Resovia znana była z tego, że zawsze ma słaby start, ponosi wręcz kompromitujące porażki, gra po prostu źle, a potem, gdy zbliżają się najważniejsze mecze, nagle odpala i pokonuje wszystkich jak leci. W tym sezonie praktycznie cały czas utrzymywali się na pierwszym meczu (pamiętamy, że Skra zagrała mecz awansem i dlatego to ona była liderem), wpadek w lidze uniknęli (jedynie ta niespodziewana porażka w Warszawie), wygrali rundę zasadniczą, wyciągając wnioski z poprzedniego sezonu, kiedy to zajęli dopiero czwarte miejsce i skazali się na długą i wyboistą drogę do złota. Tu mieli wszystko na wyciągnięcie ręki. Przewaga własnego parkietu (a wiemy co dla Resovii znaczy Podpromie) dawała im spory handicap. Jednak okazało się, że czasem łatwiej atakować z drugiego szeregu. Ja jakoś wolałam, gdy zaczynali rywalizację w play-offach na wyjeździe, bo presja zawsze ciąży na gospodarzach. Resovii często udawało się wywozić jedną wygraną z hali rywala, a potem albo kończyć u siebie, albo ewentualnie w piątym meczu. W tym roku było odwrotnie, ale nie ma co jakoś zwalać na to, czy coś takiego. Nie można zwalać wszystkiego na kontuzję Alka, ale też nie wolno o tym zapominać. Resovia prześlizgnęła się w fazie zasadniczej bez jakiegoś porywu i w sumie, gdyby nie ta genialna batalia z Zaksą, skończyłaby również bez fajerwerków. Byłam świadoma tego, że dobrze weszli w sezon i bałam się, jak to będzie potem, ale wierzyłam, że mają tak mocny zespół, że mogą stać się takim hegemonem jak Skra. Zresztą nawet przed sezonem pojawiały się głosy, że Sovia, zgodnie z tradycją, może również spędzić na tronie kilka długich lat. Okazało się jednak inaczej.

Szeroki skład – no właśnie… Opinie o takim stylu prowadzenia zespołu zmieniały się wraz z odnoszonymi przez Resovię zwycięstwami i porażkami. Gdy wygrali półfinał, okazało się, że to jest ich siłą, gdy trener rotował bez skutku w meczach finałowych, nagle stało się to ich przekleństwem. Wiadomo, że jest to nietypowa sytuacja w klubie. Częściej takie rozwiązania spotyka się w reprezentacjach. Taka jednak była wizja prowadzenia zespołu przez Andrzeja Kowala. Miało to swoje plusy, miało minusy, gdyż część zawodników na pewno nie była zadowolona ze stania w kwadracie dla rezerwowych. Siatkarze nie mieli jednak wyboru i musieli dostosowywać się do sytuacji.

Zdobyty Superpuchar, progres w Lidze Mistrzów, jednak bez FinalFour, ogromny zawód w Pucharze Polski i srebro w Mistrzostwach Polski – oto sezon 2013/14 w wykonaniu Asseco Resovii Rzeszów.

Szkoda, że to już za nami… Znów czeka nas długie pół roku bez PlusLigi… Teraz przyszedł czas na reprezentację. Przyznam szczerze, że nie wiem dlaczego, ale jakoś minimalnie wolę sezon ligowy. Mimo wszystko czekam na sezon kadrowy, głownie dlatego, że jestem ciekawa jak w roli selekcjonera wypadnie Stephane Antiga. Już za dwa tygodnie pierwszy mecz. Trzymam kciuki za wszystkich reprezentantów, ale jak to fanka klubu, szczególnie kibicuję naszym Resoviaków. Niech grają jak najczęściej i stanowią siłę reprezentacji.


PS. Chcecie, abym tradycyjnie zrobiła Alfabet?  :) W tym roku pewnie nie będzie przepełniony radością, jak wcześniej, ale kurczę, w końcu nie zawsze musi być pięknie… Za jakiś czas na pewno napiszę o transferach. Karuzela ruszyła - pojawia się wiele plotek, więc na razie nie chcę się do nich odnosić. Poczekam na oficjalne decyzje Asseco Resovii Rzeszów, na zamknięcie składu na sezon 2014/15 i wtedy na pewno się do Was odezwę. Być może również zrobię ocenę sezonu w wykonaniu poszczególnych zawodników. Zobaczę jak będzie z czasem i chęciami :) To jak, jesteście chętni na to? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz