To nie tak miało być. Miałam do Was napisać jutro, obojętnie
w jakim nastroju, ale jutro. Piszę dzisiaj i to nie dlatego, że założyłam
sobie, iż półfinał Pucharu Polski opiszę w oddzielnym poście a finał w
oddzielnym. Zaplanowałam sobie, że napiszę po zakończeniu turnieju. A skoro
turniej dla nas się dzisiaj skończył, to nie mam na co czekać. Chcę mieć to już
za sobą, bo jedyne, czego pragnę, to o tym zapomnieć.
Resovia przegrała zdecydowanie z Jastrzębskim Węglem 0:3. Naprawdę
nie chce mi się pisać o przebiegu tego meczu, bo wszyscy widzieliśmy, co się
działo. Niech całym komentarzem będzie fakt, iż Resovia ani razu nie była na
prowadzeniu. Pierwszy set bez komentarza, a zaczęło się od banalnej
nieskończonej kontry w wykonaniu Alka. W drugim wydawało się, że było już po
wszystkim, ale Sovia walczyła – niewiele zabrakło, 23:25. Trzeci set to kopia
pierwszego…
Można gdybać – co by było, gdyby Resovia wygrała drugą
partię? Można, ale po co? Łzy mi najbardziej cisnęły się do oczu, gdy
widziałam, jak w końcówce trzeciego seta zdobyli kilka punktów po dobrych
akcjach. Dlaczego nie grali tak w całym meczu? Przecież potrafią! Jastrzębie
wybiło im siatkówkę z głowy już w pierwszym secie. A wiemy jak funkcjonuje
Resovia. Jak źle zaczną i nie wejdą dobrze w kolejną partię, to sorry, ale o
wygranej można pomarzyć. Wiem, nie jestem żadnym ekspertem, nie wiem, co siedzi
w ich głowach, wypowiadam się jako ktoś, kto nie ma z nimi żadnego kontaktu. Ale nie
jest żadną sztuką dostrzec to, że jak się ich gra sypie, to po całości. Ze stanu
0:2 wyszli tylko raz – w meczu z Budvą, ale ostatecznie go przegrali, więc to
się nie liczy. Chociaż dzisiaj, jak zawsze – wierzyłam. Do końca…
Dużo zmian, mało plusów. Zagrali praktycznie wszyscy, ale
ciężko wskazać kogoś, kto nie zawiódł. Nawet Alek nie dał rady. Dobre wejście
zaliczył Niko, potem Jochen się fajnie pokazał, ale co z tego? Nie znam jeszcze
statystyk, bo naprawdę nie mam ochoty na nie patrzeć. Szkoda tylko, że nie
wykorzystali solidnej gry Igły, który momentami bronił jak w transie.
Nie można generalizować i dramatyzować, że Resovia gra
słabo. To był tylko jeden mecz. Ok, ostatnio nie mierzyli się z wielkimi
potęgami, ale grali naprawdę świetnie. W poprzednich meczach z ekipami pokroju
Kielc czy Częstochowy wygrywali, jednak szło im ciężko. Ostatnie mecze napawały
optymizmem. Dzisiaj był swego rodzaju egzamin, który Resovia niestety oblała. Wracając
do poprzedniej myśli – to był jeden mecz, w którym wszystko mogło się zdarzyć.
Zadecydowała dyspozycja dnia. Zwrot, który może się już znudzić, ale taka
prawda – nie wierzę, że Resovia nie umie lepiej grać. Dzisiaj zły początek
zawalił cały mecz. I tyle.
Nie ma nas w finale, a to oznacza, że kolejne trofeum
powiedziało nam „Żegnaj”. A nie, chwila, to Resovia sama sobie powiedziała „Do
widzenia”. Z taką grą jak dzisiaj nie mieli prawa niczego osiągnąć. W poprzednich
meczach wydawało się, że się odbudowali. Grali pewnie i zdecydowanie. No tak,
ale mierzyli się z BBTS-em, Czarnymi,
Effectorem i AZS-em Częstochowa. Nie
wiadomo było jak dzisiaj zagrają, ale tego nie spodziewał się nikt. Ból jest
ogromny, głównie dlatego, że nie walczyli. Może inaczej – walczyli, ale nic z
tego nie wynikło.
Teraz pozostała obrona mistrzowskiego tytułu. Inne były cele
na ten sezon, a po raz kolejny okazuje się, że ostatnią szansą na uratowanie
sezonu pozostaje walka o mistrzostwo Polski. A to wcale nie będzie łatwe
zadanie, o czym zapewne się wkrótce przekonamy. Aż się boję pomyśleć w jakiej
formie będzie Resovia na te mecze. Czy się odbuduje, będzie miała większą
motywację, czy całkowicie straci pewność siebie i ten sezon będzie jedną wielką
porażką?
Nie mam siły na nic więcej. Zapewne ten wpis jest trochę
chaotyczny, ale chciałam zrobić go jak najszybciej, żeby móc nie rozmyślać o
tym meczu. Tak się chyba nie da. Obiecuję sobie jedno – Puchar Polski się
dla mnie skończył. Mam małe postanowienie, że nie obejrzę ani drugiego
półfinału, ani finału. Nie wiem, czy uda mi się to zrealizować, ale nie będę w
stanie patrzeć na inne ekipy, które dalej walczą o to trofeum ani słuchać
komentatorów wspominających o genialnej grze JW i fatalnej Resovii. Oni już chyba
rozdali karty w walce o MP. Krótko mówiąc – Resovia nie ma żadnych szans i
koniec. Zresztą, już się do tego przyzwyczaiłam. Pewnie jestem trochę, że to
tak ujmę, za bardzo zapatrzona w Resovię (w tym momencie brakuje mi tego
słowa). Chodzi mniej więcej o to, że Resovia jest super, bez względu na to jak
gra, a jeśli ktoś ich krytykuje, to go nienawidzę. Może tak to wygląda, ale od
dawna odnoszę wrażenie, że każdy błąd, słabszy mecz Resovii jest szeroko
komentowany a o dobrej grze mało kto wspomina. To tylko moje odczucie, może się
mylę.
Miałam ciężki tydzień, czekałam na ten mecz jak na żaden
inny. Nie widziałam Resovii od dwóch tygodni a po opiniach po ostatnich meczach
w ich wykonaniu z wielkim zaciekawieniem czekałam na tę konfrontację. No to się
doczekałam. Najgorszego meczu w wykonaniu Resovii. Dziękuję! Chociaż co tam ja
i moje głupie marzenia i oczekiwania. Nie chciałabym znajdować się teraz w
skórze Resoviaków. W ciągu półtorej godziny zaprzepaścili szansę na osiągnięcie
jednego z głównych celów w tym sezonie. Znowu na drodze stanęło nam Jastrzębie.
Czy można mówić o patencie JW? Nie wiem, być może okaże się w finale. O ile oczywiście
do niego awansujemy. A to teraz wcale nie będzie oczywiste…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz