sobota, 15 marca 2014

Zielona Góro - żegnaj...

To nie tak miało być. Miałam do Was napisać jutro, obojętnie w jakim nastroju, ale jutro. Piszę dzisiaj i to nie dlatego, że założyłam sobie, iż półfinał Pucharu Polski opiszę w oddzielnym poście a finał w oddzielnym. Zaplanowałam sobie, że napiszę po zakończeniu turnieju. A skoro turniej dla nas się dzisiaj skończył, to nie mam na co czekać. Chcę mieć to już za sobą, bo jedyne, czego pragnę, to o tym zapomnieć.

Resovia przegrała zdecydowanie z Jastrzębskim Węglem 0:3. Naprawdę nie chce mi się pisać o przebiegu tego meczu, bo wszyscy widzieliśmy, co się działo. Niech całym komentarzem będzie fakt, iż Resovia ani razu nie była na prowadzeniu. Pierwszy set bez komentarza, a zaczęło się od banalnej nieskończonej kontry w wykonaniu Alka. W drugim wydawało się, że było już po wszystkim, ale Sovia walczyła – niewiele zabrakło, 23:25. Trzeci set to kopia pierwszego…

Można gdybać – co by było, gdyby Resovia wygrała drugą partię? Można, ale po co? Łzy mi najbardziej cisnęły się do oczu, gdy widziałam, jak w końcówce trzeciego seta zdobyli kilka punktów po dobrych akcjach. Dlaczego nie grali tak w całym meczu? Przecież potrafią! Jastrzębie wybiło im siatkówkę z głowy już w pierwszym secie. A wiemy jak funkcjonuje Resovia. Jak źle zaczną i nie wejdą dobrze w kolejną partię, to sorry, ale o wygranej można pomarzyć. Wiem, nie jestem żadnym ekspertem, nie wiem, co siedzi w ich głowach, wypowiadam się jako ktoś, kto nie ma z nimi żadnego kontaktu. Ale nie jest żadną sztuką dostrzec to, że jak się ich gra sypie, to po całości. Ze stanu 0:2 wyszli tylko raz – w meczu z Budvą, ale ostatecznie go przegrali, więc to się nie liczy. Chociaż dzisiaj, jak zawsze – wierzyłam. Do końca…

Dużo zmian, mało plusów. Zagrali praktycznie wszyscy, ale ciężko wskazać kogoś, kto nie zawiódł. Nawet Alek nie dał rady. Dobre wejście zaliczył Niko, potem Jochen się fajnie pokazał, ale co z tego? Nie znam jeszcze statystyk, bo naprawdę nie mam ochoty na nie patrzeć. Szkoda tylko, że nie wykorzystali solidnej gry Igły, który momentami bronił jak w transie.

Nie można generalizować i dramatyzować, że Resovia gra słabo. To był tylko jeden mecz. Ok, ostatnio nie mierzyli się z wielkimi potęgami, ale grali naprawdę świetnie. W poprzednich meczach z ekipami pokroju Kielc czy Częstochowy wygrywali, jednak szło im ciężko. Ostatnie mecze napawały optymizmem. Dzisiaj był swego rodzaju egzamin, który Resovia niestety oblała. Wracając do poprzedniej myśli – to był jeden mecz, w którym wszystko mogło się zdarzyć. Zadecydowała dyspozycja dnia. Zwrot, który może się już znudzić, ale taka prawda – nie wierzę, że Resovia nie umie lepiej grać. Dzisiaj zły początek zawalił cały mecz. I tyle.

Nie ma nas w finale, a to oznacza, że kolejne trofeum powiedziało nam „Żegnaj”. A nie, chwila, to Resovia sama sobie powiedziała „Do widzenia”. Z taką grą jak dzisiaj nie mieli prawa niczego osiągnąć. W poprzednich meczach wydawało się, że się odbudowali. Grali pewnie i zdecydowanie. No tak, ale mierzyli się z BBTS-em, Czarnymi,  Effectorem i  AZS-em Częstochowa. Nie wiadomo było jak dzisiaj zagrają, ale tego nie spodziewał się nikt. Ból jest ogromny, głównie dlatego, że nie walczyli. Może inaczej – walczyli, ale nic z tego nie wynikło.

Teraz pozostała obrona mistrzowskiego tytułu. Inne były cele na ten sezon, a po raz kolejny okazuje się, że ostatnią szansą na uratowanie sezonu pozostaje walka o mistrzostwo Polski. A to wcale nie będzie łatwe zadanie, o czym zapewne się wkrótce przekonamy. Aż się boję pomyśleć w jakiej formie będzie Resovia na te mecze. Czy się odbuduje, będzie miała większą motywację, czy całkowicie straci pewność siebie i ten sezon będzie jedną wielką porażką?

Nie mam siły na nic więcej. Zapewne ten wpis jest trochę chaotyczny, ale chciałam zrobić go jak najszybciej, żeby móc nie rozmyślać o tym meczu. Tak się chyba nie da. Obiecuję sobie jedno – Puchar Polski się dla mnie skończył. Mam małe postanowienie, że nie obejrzę ani drugiego półfinału, ani finału. Nie wiem, czy uda mi się to zrealizować, ale nie będę w stanie patrzeć na inne ekipy, które dalej walczą o to trofeum ani słuchać komentatorów wspominających o genialnej grze JW i fatalnej Resovii. Oni już chyba rozdali karty w walce o MP. Krótko mówiąc – Resovia nie ma żadnych szans i koniec. Zresztą, już się do tego przyzwyczaiłam. Pewnie jestem trochę, że to tak ujmę, za bardzo zapatrzona w Resovię (w tym momencie brakuje mi tego słowa). Chodzi mniej więcej o to, że Resovia jest super, bez względu na to jak gra, a jeśli ktoś ich krytykuje, to go nienawidzę. Może tak to wygląda, ale od dawna odnoszę wrażenie, że każdy błąd, słabszy mecz Resovii jest szeroko komentowany a o dobrej grze mało kto wspomina. To tylko moje odczucie, może się mylę.


Miałam ciężki tydzień, czekałam na ten mecz jak na żaden inny. Nie widziałam Resovii od dwóch tygodni a po opiniach po ostatnich meczach w ich wykonaniu z wielkim zaciekawieniem czekałam na tę konfrontację. No to się doczekałam. Najgorszego meczu w wykonaniu Resovii. Dziękuję! Chociaż co tam ja i moje głupie marzenia i oczekiwania. Nie chciałabym znajdować się teraz w skórze Resoviaków. W ciągu półtorej godziny zaprzepaścili szansę na osiągnięcie jednego z głównych celów w tym sezonie. Znowu na drodze stanęło nam Jastrzębie. Czy można mówić o patencie JW? Nie wiem, być może okaże się w finale. O ile oczywiście do niego awansujemy. A to teraz wcale nie będzie oczywiste…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz