poniedziałek, 24 marca 2014

Sovia w półfinale, Dżordż najlepszy w LM

Niedziela była bardzo szczęśliwym dniem dla osób związanych z Resovią. Mistrzowie Polski bardzo pewnie wygrali trzeci mecz ćwierćfinałowy z Effectorem Kielce 3:0 i awansowali do półfinału PlusLigi. W nim rzeszowianie zmierzą się ze zdobywcą Pucharu Polski, Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Swój powód do radości miał też nasz były atakujący, Gyorgy Grozer, który wraz ze swoją ekipą wygrał finał Ligi Mistrzów.

Najpierw jednak o Resovii. Nie wiadomo było jak rzeszowianie zagrają tuż po fatalnym meczu z Jastrzębskim Węglem. Chociaż wcześniej prezentowali się solidnie, to jednak obawy były. Na szczęście bezpodstawne. Zaczęliśmy tym razem z Lukasem, Jochenem, Piterem, Perłą, Peterem, Alkiem i Igłą. W każdym z trzech setów Resovia nie pozostawiła złudzeń rywalom, nie oddając im więcej niż 18 punktów.

MVP spotkania został powracający do pierwszego składu Jochen Schöps. Zdobył 15 punktów i pokazał, że warto na niego stawiać w decydujących meczach, które przed nami. Taką samą zdobyczą może pochwalić się nasz kapitan. To dobry prognostyk przed półfinałem, gdyż jak wiemy, w ostatnim meczu nie zaprezentował się na dobrym poziomie, do czego zdążył już nas przyzwyczaić. 9 oczek dołożył Piter, 8 Peter a 5 Perła. Najbardziej zdziwiła mnie obecność Lukasa w pierwszym składzie. Czy to oznacza, że będzie on podstawowym rozgrywającym do końca? Choć częściej grał w parze z Konarem, to jednak wczoraj trener zmienił atakującego, a mimo to Lukas został. Biorąc pod uwagę fakt, że przez większość sezonu, w tym w najważniejszych jak do tej pory meczach, głównodowodzącym był Fabian, takie posunięcie może dziwić. Jednak nie narzekam, żebyście mnie źle nie zrozumieli, po prostu zastanawiam się jak to z tymi rozgrywającymi u nas jest.

Przed nami półfinał z Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Nie mam pojęcia czego można się w tych spotkaniach spodziewać. Resovia ostatnio grała bardzo dobrze, ale w meczach ze słabszymi rywalami. W teoretycznie najważniejszym meczu z Jastrzębskim Węglem, zagrali fatalnie, więc nie można stwierdzić w jakiej formie aktualnie są. Wszystko okaże się już za dwa tygodnie, kiedy to rozpoczną się najważniejsze mecze sezonu. Ciekawe tylko, czy będą w ogóle transmitowane, bo jak na razie wydaje się, ze Polsat pokaże tylko jeden mecz. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji i wierzę, że wszystko się wyjaśni i będziemy mogli oglądać wszystkie mecze. Ok, ćwierćfinały nie były emocjonujące, więc mogli ich nie puszczać. Ale półfinały? No litości…

Nie mogę nie wspomnieć o ogromnym sukcesie naszego byłego atakującego. Dżordż wraz ze swoim zespołem Biełogorie Biełgorod zdobył pierwsze miejsce w tegorocznej Lidze Mistrzów. zdecydowanie zasłużenie. Rosjanie pokazali bardzo dobrą, siłową i niezwykle skuteczną siatkówkę. Byli faworytem i podołali. Swój wkład w zwycięstwa zarówno z Zenitem Kazań w półfinale, jak i meczu finałowym z gospodarzami Halkbankiem Ankara miał również Gyorgy, który, choć nie był mocno wybijającą się postacią i nie zdobył żadnej nagrody indywidualnej, to jednak zagrał solidnie i walnie przyczynił się do ostatecznego triumfu. No cóż, wiedział, gdzie pójść. Od momentu, w którym zasilił szeregi ekipy z Biełgorodu, wygrał wszystko, co było do wygrania – Puchar Rosji, Mistrzostwo Rosji a w tym roku Superpuchar Rosji, Puchar Rosji i teraz Ligę Mistrzów. Nic, tylko pogratulować :) W tym momencie nie wyobrażam sobie, aby mógł do nas wrócić. Granie w takiej drużynie to marzenie, a wygrywanie chyba prędko się nie znudzi. Miło było patrzeć na szczęśliwego Grozera, który wczoraj osiągnął największy sukces w karierze. Dodatkowo grał w Resovii – tym bardziej powinniśmy być dumni. Szczerze mówiąc byłam właśnie za jego drużyną w tym turnieju, głównie przez wzgląd na samego Dżordża, któremu będę zawsze kibicować. Choć może już tak za nim nie tęsknię, to jednak sentyment pozostał i pozostanie na długo. Tego mogę być pewna :)

3 miejsce Jastrzębskiego Węgla jest świetnym wynikiem i gratulacje, że po słabym sobotnim meczu potrafili pokonać tak wielką drużynę, jaką bez wątpienia jest Zenit Kazań. To sukces polskiej siatkówki i tym bardziej powinniśmy się cieszyć, że po raz kolejny polska drużyna wraca z takiego turnieju z medalem. W sobotę wyobrażałam sobie jakby zamiast JW grała Resovia i trochę smutno mi się zrobiło, ale to trzeba przyznać, że Sovii trudniej byłoby osiągnąć coś więcej niż 4. miejsce, co nie oznacza, że nie wierzyłabym w wygraną Pasów. Jednak nie ma co gdybać, Resovii w F4 nie było i koniec tematu.

Nie wiem, kiedy następnym razem do was napiszę – najprawdopodobniej po pierwszym meczu półfinałowym, do którego jeszcze trochę zostało. Resovia ma w planie dwa wewnętrzne sparingi (ciekawie się zapowiada – walka między szóstkami powinna być zacięta, zobaczymy kto wygra ;)), a potem półfinał. Nie mogę już doczekać się tych spotkań – emocje sięgną zenitu, to pewne.


Pozdrawiam ;)

sobota, 15 marca 2014

Zielona Góro - żegnaj...

To nie tak miało być. Miałam do Was napisać jutro, obojętnie w jakim nastroju, ale jutro. Piszę dzisiaj i to nie dlatego, że założyłam sobie, iż półfinał Pucharu Polski opiszę w oddzielnym poście a finał w oddzielnym. Zaplanowałam sobie, że napiszę po zakończeniu turnieju. A skoro turniej dla nas się dzisiaj skończył, to nie mam na co czekać. Chcę mieć to już za sobą, bo jedyne, czego pragnę, to o tym zapomnieć.

Resovia przegrała zdecydowanie z Jastrzębskim Węglem 0:3. Naprawdę nie chce mi się pisać o przebiegu tego meczu, bo wszyscy widzieliśmy, co się działo. Niech całym komentarzem będzie fakt, iż Resovia ani razu nie była na prowadzeniu. Pierwszy set bez komentarza, a zaczęło się od banalnej nieskończonej kontry w wykonaniu Alka. W drugim wydawało się, że było już po wszystkim, ale Sovia walczyła – niewiele zabrakło, 23:25. Trzeci set to kopia pierwszego…

Można gdybać – co by było, gdyby Resovia wygrała drugą partię? Można, ale po co? Łzy mi najbardziej cisnęły się do oczu, gdy widziałam, jak w końcówce trzeciego seta zdobyli kilka punktów po dobrych akcjach. Dlaczego nie grali tak w całym meczu? Przecież potrafią! Jastrzębie wybiło im siatkówkę z głowy już w pierwszym secie. A wiemy jak funkcjonuje Resovia. Jak źle zaczną i nie wejdą dobrze w kolejną partię, to sorry, ale o wygranej można pomarzyć. Wiem, nie jestem żadnym ekspertem, nie wiem, co siedzi w ich głowach, wypowiadam się jako ktoś, kto nie ma z nimi żadnego kontaktu. Ale nie jest żadną sztuką dostrzec to, że jak się ich gra sypie, to po całości. Ze stanu 0:2 wyszli tylko raz – w meczu z Budvą, ale ostatecznie go przegrali, więc to się nie liczy. Chociaż dzisiaj, jak zawsze – wierzyłam. Do końca…

Dużo zmian, mało plusów. Zagrali praktycznie wszyscy, ale ciężko wskazać kogoś, kto nie zawiódł. Nawet Alek nie dał rady. Dobre wejście zaliczył Niko, potem Jochen się fajnie pokazał, ale co z tego? Nie znam jeszcze statystyk, bo naprawdę nie mam ochoty na nie patrzeć. Szkoda tylko, że nie wykorzystali solidnej gry Igły, który momentami bronił jak w transie.

Nie można generalizować i dramatyzować, że Resovia gra słabo. To był tylko jeden mecz. Ok, ostatnio nie mierzyli się z wielkimi potęgami, ale grali naprawdę świetnie. W poprzednich meczach z ekipami pokroju Kielc czy Częstochowy wygrywali, jednak szło im ciężko. Ostatnie mecze napawały optymizmem. Dzisiaj był swego rodzaju egzamin, który Resovia niestety oblała. Wracając do poprzedniej myśli – to był jeden mecz, w którym wszystko mogło się zdarzyć. Zadecydowała dyspozycja dnia. Zwrot, który może się już znudzić, ale taka prawda – nie wierzę, że Resovia nie umie lepiej grać. Dzisiaj zły początek zawalił cały mecz. I tyle.

Nie ma nas w finale, a to oznacza, że kolejne trofeum powiedziało nam „Żegnaj”. A nie, chwila, to Resovia sama sobie powiedziała „Do widzenia”. Z taką grą jak dzisiaj nie mieli prawa niczego osiągnąć. W poprzednich meczach wydawało się, że się odbudowali. Grali pewnie i zdecydowanie. No tak, ale mierzyli się z BBTS-em, Czarnymi,  Effectorem i  AZS-em Częstochowa. Nie wiadomo było jak dzisiaj zagrają, ale tego nie spodziewał się nikt. Ból jest ogromny, głównie dlatego, że nie walczyli. Może inaczej – walczyli, ale nic z tego nie wynikło.

Teraz pozostała obrona mistrzowskiego tytułu. Inne były cele na ten sezon, a po raz kolejny okazuje się, że ostatnią szansą na uratowanie sezonu pozostaje walka o mistrzostwo Polski. A to wcale nie będzie łatwe zadanie, o czym zapewne się wkrótce przekonamy. Aż się boję pomyśleć w jakiej formie będzie Resovia na te mecze. Czy się odbuduje, będzie miała większą motywację, czy całkowicie straci pewność siebie i ten sezon będzie jedną wielką porażką?

Nie mam siły na nic więcej. Zapewne ten wpis jest trochę chaotyczny, ale chciałam zrobić go jak najszybciej, żeby móc nie rozmyślać o tym meczu. Tak się chyba nie da. Obiecuję sobie jedno – Puchar Polski się dla mnie skończył. Mam małe postanowienie, że nie obejrzę ani drugiego półfinału, ani finału. Nie wiem, czy uda mi się to zrealizować, ale nie będę w stanie patrzeć na inne ekipy, które dalej walczą o to trofeum ani słuchać komentatorów wspominających o genialnej grze JW i fatalnej Resovii. Oni już chyba rozdali karty w walce o MP. Krótko mówiąc – Resovia nie ma żadnych szans i koniec. Zresztą, już się do tego przyzwyczaiłam. Pewnie jestem trochę, że to tak ujmę, za bardzo zapatrzona w Resovię (w tym momencie brakuje mi tego słowa). Chodzi mniej więcej o to, że Resovia jest super, bez względu na to jak gra, a jeśli ktoś ich krytykuje, to go nienawidzę. Może tak to wygląda, ale od dawna odnoszę wrażenie, że każdy błąd, słabszy mecz Resovii jest szeroko komentowany a o dobrej grze mało kto wspomina. To tylko moje odczucie, może się mylę.


Miałam ciężki tydzień, czekałam na ten mecz jak na żaden inny. Nie widziałam Resovii od dwóch tygodni a po opiniach po ostatnich meczach w ich wykonaniu z wielkim zaciekawieniem czekałam na tę konfrontację. No to się doczekałam. Najgorszego meczu w wykonaniu Resovii. Dziękuję! Chociaż co tam ja i moje głupie marzenia i oczekiwania. Nie chciałabym znajdować się teraz w skórze Resoviaków. W ciągu półtorej godziny zaprzepaścili szansę na osiągnięcie jednego z głównych celów w tym sezonie. Znowu na drodze stanęło nam Jastrzębie. Czy można mówić o patencie JW? Nie wiem, być może okaże się w finale. O ile oczywiście do niego awansujemy. A to teraz wcale nie będzie oczywiste…

niedziela, 9 marca 2014

Effector dwukrotnie bez szans!!!

Za nami już dwa mecze ćwierćfinałowe, w których Asseco Resovia Rzeszów zmierzyła się na Podpromiu z Effectorem Kielce. w obu tych spotkaniach Mistrzowie Polski byli zdecydowanie lepsi i zasłużenie wygrali po 3:0, nie dając rywalom praktycznie żadnych szans.

Zanim jednak napiszę o tych meczach, chciałabym na moment zatrzymać się przy ubiegłorocznym ćwierćfinale. Wtedy to się działo… Resovia już od pierwszej rundy musiała walczyć na śmierć i życie o awans do półfinału, do którego inne ekipy awansowały praktycznie bez problemu. Tamta batalia na długo pozostanie w naszej pamięci. Fantastyczny drugi mecz, w którym mogło wydarzyć się wszystko, kapitalne wejście Bartmana, który pozamiatał na parkiecie i zapewnił nam wygraną po tie-breaku. W trzecim meczu prowadzenie 2:0 i wydawałoby się, że już jesteśmy w najlepszej czwórce. Tymczasem Skra nie odpuściła, wygrała ten, jak i również kolejny mecz u siebie. Piąte decydujące spotkanie w Rzeszowie. I znowu pewne prowadzenie Resovii 2:0, z którego nic nie wyszło, bo Skra ponownie odrobiła straty. Tie-break był jednym wielkim stresem dla nas, ale przede wszystkim dla zawodników. Piłka meczowa w górze, zagrywka Alka, blok na Atanasijević’u i tak. Koniec!!! Wtedy wydawało się, że osiągnęliśmy coś wielkiego, emocje były takie jak w finale, a tymczasem Resovia uczyniła dopiero pierwszy krok. A tych kroków było potem jeszcze sporo. Ta batalia była niesamowita, o czym zdążyłam już wielokrotnie napisać. Ale dalej, na samą myśl o tych spotkaniach, mam gęsią skórkę…

Tymczasem w tym sezonie, Resovia (podobnie zresztą jak Skra) wyciągnęła wnioski i nie dopuściła do tak ogromnego stresu siebie i kibiców. Mistrzowie Polski po raz pierwszy wygrali rundę zasadniczą i tym samym w ćwierćfinale spotkali się z 8. ekipą tabeli. Walka o to miejsce była również zacięta i wywołała wiele kontrowersji związanych z rozgrywaniem spotkań ostatniej kolejki w różnych terminach. Zarzutów ciągle jest sporo, jednak nie o tym jest ten post. Ostatecznie mierzymy się z Effectorem Kielce.

Pierwsze spotkanie zaczęliśmy w składzie: Lukas, Konar, Alek, Peter, Piter, Grzyb (ponownie wielkie zaskoczenie) i Igła. Premierowy set bez historii. Resovia pewnie wygrała do 15, od początku narzucając rywalom swój styl gry. Świetnie mecz rozpoczął Piter, który po raz kolejny siał spustoszenie w szeregach rywali swoim ostrym flotem. Rzeszowianie pewnie kończyli swoje ataki i zwycięstwo w tym secie nie podlegało żadnej wątpliwości. Wynik – 25:15. Druga partia bardziej zacięta. Kielczanie starali się trzymać blisko Resovii, jednak końcówka należała do miejscowych, głównie za sprawą świetnie spisującego się Alka. Efektem tego było zwycięstwo do 22. Trzeci set zakończył się identycznym wynikiem jak w pierwszej, czyli 25:15. Pewne prowadzenie Mistrzów Polski od początku do końca i pierwsze zwycięstwo stało się faktem.

MVP został Piter, który zdobył 10 punktów (6 atakiem, 1 blokiem i 3 zagrywką). Cieszy to, że był często wykorzystywany, bo jak wiemy, z tym różnie bywa. Jeśli jednak dostaje piłki, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że je skończy. I tu główne zadanie należy do rozgrywającego. Wczoraj na tej pozycji grał Lukas, który chyba gra coraz pewniej. Oczywiście, nie widziałam tego meczu, nawet nie słuchałam relacji w radiu, ale czytając jego przebieg, mogę stwierdzić, że tak jest. Sporo wystaw do środkowych, do tego naprawdę częste uruchamianie pipe’a z Peterem i Alkiem – no no ;) Drugi środkowy, Wojtek Grzyb zapisał na swoim koncie 8 oczek. Mnie po raz kolejny zdziwiła jego obecność w pierwszym składzie, ale skoro ma grać, jak grał w ostatnich dwóch meczach, to nie mam nic przeciwko ;) Pozostali zawodnicy również świetnie się spisali. Wspomniany Peter, który jak się okazało ma najlepsze statystyki spośród wszystkich zawodników na tej pozycji w naszym klubie (w tym momencie ukłon do hejterów ;)), chyba powoli łapie niezłą formę. Wczoraj zdobył 12 punktów. Najwięcej oczek, spośród wszystkich Resoviaków, 15, zdobył nasz kapitan, który nie zawiódł w nerwowym drugim secie. Zresztą, nie zawiódł w całym spotkaniu :D Naprawdę, z każdym kolejnym meczem jestem pod coraz większym wrażeniem jego gry. W tym momencie nie wyobrażam sobie Resovii bez tego człowieka. Najlepiej ujął to ostatnio trener Pasów, Andrzej Kowal:
„Alek to jest kapitan, serce i dusza zespołu. On zawsze będzie miał miejsce w szóstce i musiałby mieć nogę złamaną, żeby nie grać. Bez niego nie wyobrażam sobie jak na razie tego zespołu i dlatego on zawsze będzie grał. Chyba, że pojawią się jakieś inne czynniki jak np. nagła obniżka formy. On jest motorem napędowym tego zespołu”.

Powiedzmy sobie szczerze, trenerzy rzadko mówią takie słowa. Zobaczcie, w Resovii panuje ogromna konkurencja na wszystkich pozycjach. Nigdy nie wiadomo kto wyjdzie, tego pewnie czasem nawet sam Andrzej Kowal nie wie, a tymczasem wypowiada takie słowa. Nie chodzi mi o to, że sam sobie przeczy, nie! Mam na myśli to, że Alek jest główną postacią tego zespołu, co nie podlega żadnej wątpliwości. Nie trzeba w końcu być filozofem, żeby zobaczyć, że w każdym meczu Alek wychodzi w pierwszej szóstce i jest pewniakiem. Te słowa naszego trenera są naprawdę piękne i podkreślają ogromną rolę Alka w Resovii, który nie tylko ot tak jest jej kapitanem, bo nie było chętnych ( to słowo tak naprawdę czasem niewiele znaczy), ale jest głównym motorem napędowym tego zespołu i przede wszystkim jego sercem. No, trochę się rozpisałam :) Podsumowując - Alek jest naprawdę wielki!!!

W drugim spotkaniu obu ekip nastąpiła jedna zmiana – Petera zastąpił Paul. To spotkanie było jeszcze bardziej pod dyktando rzeszowian, gdyż w każdym secie wygrali do 18. Od początku świetnie grał Alek, a za nim poszedł cały zespół. Resovia kontrolowała przebieg tej partii i pewnie wygrała do 18. Drugi set bliźniaczo podobny do pierwszego. Dopiero w trzecim rywale postawili się, jednak nie na długo, tylko do pierwszej przerwy technicznej. Potem na boisku dzieliła i rządziła już tylko Resovia. Kapitan poprowadził swoją drużynę do bardzo pewnego zwycięstwa, co oznacza, że od awansu Resovię dzieli już tylko jedna wygrana.

MVP meczu został Igła. Przeglądając statystyki zastanawiam się jak musiał zagrać, skoro dostał nagrodę, biorąc pod uwagę to, co dzisiaj wyczyniał Alek. 20 punktów w trzech setach? Szacun. Czy po raz kolejny musze powtarzać, że on jest niesamowity? Chyba nie :) Do tego 15 oczek dorzucił Dawid. Szczerze mówiąc myślałam, że dzisiaj Resovia wyjdzie z Fabianem i Jochenem. Zobaczymy czy Dawid i Lukas zostali podstawową parą (choć słowo „podstawowa” w kontekście Resovii jest mocnym nadużyciem :P), czy np. w Pucharze Polski wyjdą inni zawodnicy. Osobiście uważam, że bardziej realna jest druga opcja. Ale to się okaże w czwartek. Dzisiaj wyszedł Paul i zdobył 4 oczka. Oczywiście w porównaniu z wyczynem Alka to niewiele, ale moim skromnym zdaniem (choć ponownie nie śledziłam spotkania na żywo), nie był aż tak potrzebny w ataku, stąd tylko taki dorobek. Skuteczność 29% nie zachwyca, ale za to statystyka w przyjęciu (73% pozytywnego, 23% perfekcyjnego) zdecydowanie bardziej poprawia humor i pokazuje, że aż tak źle nie zagrał. Wojtek zdobył 7 a Piter tym razem 5 punktów. Więc ponawiam pytanie, bo może ktoś wie, jak zagrał Igła? W przyjęciu najlepszy nie był, więc może po prostu dał solidny popis umiejętności w obronie. Bo tłumaczenie, że po prostu nie było komu dać, jak to czasem już bywało, nie może być właściwe ;)

Prowadzimy 2:0, brakuje nam już tylko jednego zwycięstwa do awansu do półfinału. Teraz jednak zapominamy na chwile o play-offach i skupiamy się na Pucharze Polski, który rozpoczyna się już w czwartek. W meczu ćwierćfinałowym zagramy z AZS-em Częstochowa. Najbardziej denerwuje mnie godzina tego pojedynku. 11:30 – niestety nie dam rady obejrzeć, zresztą kto z nas chodzących do szkoły lub mających inne ważne obowiązki da radę? Będzie to pierwszy mecz transmitowany, którego z przyczyn ode mnie niezależnych nie obejrzę, więc jest mi trochę przykro. 4 spotkania, cały dzień transmisji a Resovia musi grać z samego rana. Jak pech to pech :/ Nie jest to nominalna godzina rozgrywania meczów PlusLigi, więc ciekawe jak na to zareagują siatkarze. Jednak z drugiej strony nie będzie miało to oczywiście większego wpływu na wynik. Plusem może być to, że w przypadku EWENTUALNEJ wygranej, siatkarze Sovii będą mogli spokojnie odpocząć, na luzie obserwować to, co będzie działo się w innych parach i przygotować się na sobotę. O ile oczywiście im się uda wygrać. Tego przecież nigdy nie można założyć, choć Resovia będzie zdecydowanym faworytem.

Dzisiaj uraczyłam Was sporym postem. Zastanawiałam się czy rozbić mecze na dwa posty, czy nie, ale doszłam do wniosku, że o poszczególnych meczach nie będę miała za dużo do napisania, więc je połączyłam i mam nadzieję, że jakoś to wyszło. Przypominam o głosowaniu w ankietach ;)


No i cóż.. do czwartku! ;)

sobota, 1 marca 2014

Miazga na Podpromiu. Wygrywamy rundę zasadniczą!!!

Asseco Resovia Rzeszów w meczu XIII (ale rozgrywanej jako ostatniej) kolejki PlusLigi zdecydowanie pokonała Cerrard Czarnych Radom 3:0. Było to nie pozostawiające żadnych złudzeń zwycięstwo, które zagwarantowało Mistrzom Polski pierwsze miejsce na koniec fazy zasadniczej.

Mecz zapowiadał się bardzo ciekawie. Resovia była pod lekką presją, gdyż strata choćby seta przy zwycięstwie Skry Bełchatów 3:0 nad Effectorem Kielce (mecz ten dopiero w środę, ale jak już wiemy nic nie zmieni) powodowała, że rzeszowianie straciliby pierwszą lokatę. Radom nie miał za to nic do stracenia. Wiemy jak do tej pory prezentowali się podopieczni Roberta Prygla, wiemy też jak ostatnio falowała nasza Sovia, więc nic tak naprawdę nie było pewne. Dzisiaj mogło zdarzyć się naprawdę wszystko. Na szczęście Resovia zagrała jak na Mistrzów Polski przystało.

Zaczęliśmy z Tichym, Konarem, Alkiem, Peterem, Piterem i Wojtkiem, co było, przynajmniej dla mnie, sporym zaskoczeniem (o czym napiszę w następnym akapicie) oraz Igłą. No i cóż. Cerrard prowadził jedynie na początku pierwszej partii. Potem pociąg z napisem „Resovia” odjeżdżał, odjeżdżał i nie dał się dogonić. 8:5, 16:9 i ostatecznie 25:12. Jednym słowem – miazga. Co wydarzy się w drugim secie, nigdy nie wiadomo. Zarówno Resovia może zagrać gorzej, a i goście mogą spróbować zatrzeć złe wrażenie po premierowej odsłonie i zacząć grać na swoim dobrym poziomie. Jednak nic z tych rzeczy. Ponownie Radom prowadzi 1:0, ale dalej, z każdą akcją, Resovia wychodzi na coraz wyższe prowadzenie – 8:3, 16:7, 20:7, 24:10 i po małej serii błędów w końcówce wygrywa 25:13. No tak, ale przed nami długa przerwa. A nuż Resovia się za pewnie poczuje i wszystko roztrwoni? Taki scenariusz był możliwy. Powiem więcej, sama się troszkę tego obawiałam, jednak dzisiaj takie rozwiązanie w ogóle nie wchodziło w rachubę. Rzeszowianie i tym razem nie pozostawili złudzeń gościom i wygrali bardzo pewnie i zasłużenie, podobnie jak w drugiej partii 25:13 i mogli cieszyć się z wygranej i z pierwszego miejsca po fazie zasadniczej PlusLigi.

Nasz zespół zagrał prawie perfekcyjnie! Oczywiście nie ustrzegł się błędów, ale indywidualnie ciężko wskazać jakiegokolwiek zawodnika, który zagrał słabo. MVP został Dawid, który zapisał na swoim koncie 14 oczek. Kończył praktycznie każdą piłkę, którą dostał od Lukasa. Ja szczególnie zapamiętam jego 3 pojedyncze bloki, gdyż na tym poziomie to naprawdę rzadkość. Jeden czasem się zdarzy, ale 3? Dawid, szacun :) Skuteczność w ataku również miał fenomenalną. Najbardziej widoczny był w pierwszej partii, jednak potem to co dostał, to skończył, więc nagroda jak najbardziej zasłużona. Osobiście jednak przed wyborem MVP zastanawiałam się pomiędzy właśnie Konarem a Tichym, bo on również zagrał świetnie. Uruchamiał wszystkie strefy, pojawiły się pipe’y, grał dużo środkiem i dołożył piękną kiwkę, stąd miałam małe wątpliwości, ale już nie raz potwierdza się, że komisarze patrzą na zdobycze punktowe zawodników. Dawid zdobył najwięcej punktów, więc dlatego został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu. Ale żeby nie było, inni zawodnicy również świetnie wykonali swoją robotę. Alek, również zdobywca 14 punktów, raz po raz ze sportową złością obijał ręce rywali w ataku, bił pewnie z lewego, do tego dołożył mocne i, co najważniejsze, precyzyjne zagrywki (jedną to wręcz zabił rywala – 114km/h – JEST MOC!!!). Potwierdził, że jest w znakomitej formie i stanowi bardzo mocny, o ile nie najmocniejszy punkt zespołu. Komentatorzy nazwali go „kręgosłupem drużyny” i tak na pewno jest. 10 oczek dołożył Peter i on również może zaliczyć ten mecz do udanych. Jego szybkie ataki z lewego biły pewnością siebie i to bardzo dobrze zwiastuje w perspektywie kolejnych spotkań. Jak już wspomniałam, Tichy często uruchamiał środek, zwłaszcza w trzecim secie. Zawdonicy występujący na tej pozycji, w ataku zdobyli w sumie 8 punktów, ale dołożyli je również w innych elementach i tak Piter zakończył mecz z dorobkiem 8, a Wojtek 7. No właśnie, skoro o Wojtku mowa. Osobiście przeżyłam szok widząc go w pierwszym składzie. Nie mam nic do tego zawodnika, broń Boże, ale mając w głowie to, że przez cały sezon nie łapał się do 12, siedział na trybunach, ciężko było mi zrozumieć decyzję trenera, który postawił na niego w ostatnim, dość ważnym meczu. Wojtek na szczęście nie zawiódł. Może miał mało okazji w ataku, ale blokiem i zagrywką (szczególnie w drugim secie) pokazał się z jak najlepszej strony, co zauważyli również komentatorzy. No i na deser Igła. Nie zagrał jakoś genialnie, ale to co miał przyjąć, przyjął perfekcyjnie (raz tylko miał małe wahnięcie), zaliczył kilka obron, więc można wywnioskować, że jest w pełni gotowy do walki w play-off. A tam będzie nam bardzo potrzebny.

Wartym podkreślenia jest fakt, że trzech naszych najlepiej punktujących (Dawid, Alek i Peter) zdobyli tyle samo punktów, co cały zespół z Radomia - 38. Takie rzeczy rzadko mają miejsce, co tylko utwierdza nas w przekonaniu, że goście nie mieli żadnych szans w starciu z Mistrzami Polski. 12 bloków przy żadnym!!! rywali mówi samo przez się. Pamiętajmy, że Cerrard ma najwyższą szóstkę w całej lidze i blok siłą rzeczy jest ich bardzo mocną stroną. Jednak dzisiaj nasi atakowali tak pewnie i skutecznie, że nie było szans ich w żaden sposób powstrzymać. Zagrywka również była silnym elementem Resovii. 5 asów, do tego mnóstwo serwisów utrudniających rozegranie, co przekładało się na sporą liczbę kontr i przede wszystkim wyżej wspomnianych bloków. Postrach siali praktycznie wszyscy, z Piterem na czele ;)

Resovia zagrała krótko pisząc genialnie!!! Oczywiście, zawodnicy nie ustrzegli się błędów i zapewne mogli zagrać jeszcze lepiej, ale ani przez moment nie dali rywalom cienia szansy na wyrwanie choćby seta. To się ceni, zwłaszcza, że Mistrzowie Polski grali pod małą presją, chociaż trenerzy na pewno powiedzą, że pierwsze czy drugie miejsce nie ma żadnego znaczenia, bo jak można było to zobaczyć choćby w ubiegłym sezonie w wykonaniu Resovii, można zdobyć mistrzostwo Polski nawet z 4. miejsca.

Poprawcie mnie, jeśli źle piszę, ale o ile ja dobrze pamiętam (a taką rzecz na pewno bym zapamiętała), Resovia po raz pierwszy w tym sezonie PlusLigi, nie oddała rywalom w każdym z setów więcej niż 20 (a w dzisiejszym meczu nawet 15) punktów. Na taki mecz czekałam długo, bałam się, że już się go nie doczekam. Nie jestem nie wiadomo jak pazerna na punkty, czy coś w tym stylu, żebyście mnie źle nie zrozumieli. Po prostu chciałam zobaczyć pewną, zimnokrwistą, nie pozostawiającą od początku do końca złudzeń rywalom, wygrywającą zdecydowanie i grającą z uśmiechem na ustach i zwykłą frajdą Resovię. I taką właśnie dzisiaj zobaczyłam. Biorąc pod uwagę ostatnie, dość, że się tak wyrażę, słabe jak na to, co już zdążyli pokazać wcześniej, mecze, w których męczyli się i nie pokazywali maksimum możliwości, tym bardziej należy cieszyć się z tego spotkania. Zawodnicy i sztab też pewnie odetchnęli z ulgą.

Naprawdę miło było patrzeć na taką Resovię. Może mecz dla neutralnego obserwatora był nudny i jednostronny, ale dla mnie nie było w nim ani grama nudy. Co ja poradzę na to, że uwielbiam oglądać Sovię w takim wydaniu :) A że rzadko mamy okazję patrzeć na takie mecze, tym bardziej cieszy ten dzisiejszy.

Tymczasem czekamy na rywala w ćwierćfinale. Walka w dole tabeli jest bardzo emocjonująca. Wszystko ważyć się będzie do samego końca. Na kogo trafimy? Okaże się już niebawem :)


Pozdrawiam :)