Tym razem obyło się bez większych niespodzianek i Resovia w
III kolejce Ligi Mistrzów pewnie pokonała Jihostroj Czeskie Budziejowice 3:1.
We wczorajszym meczu liczyliśmy na pełną koncentrację
Resoviaków i pewne zwycięstwo. W całym spotkaniu bywało różnie – pierwszy set
cały czas na granicy, ale zwycięstwo do 22. Drugi pewnie rozpoczęty, ale seria
atakującego Kriski, który miał być największym zagrożeniem ze strony Czechów i
ewidentnie był i co więcej przez pierwszą część meczu był nie do powstrzymania,
ustawiła wszystko. Chociaż pod koniec tej partii, chłopcy zerwali się do walki,
to jednak atak Dawida Konarskiego przy 19:23 w antenkę, zaważył na tym, że się
nie udało. Niby podgoniliśmy trochę, ale za 4 razem rywale wykorzystali piłkę
setową i wygrali seta. Odezwały się stare grzeszki – padła seria, a potem już
było za późno na walkę. Teoretycznie z takim rywalem (przy całym szacunku dla
gości), nie powinniśmy tracić seta, bo taką grą można ich zachęcić do walki, a
potem zawsze jest ciężko. Zresztą, o tym najlepiej przekonaliśmy się tydzień
temu, gdzie chłopcy pozwolili Czarnogórcom rozwinąć skrzydła i ostatecznie
Resovia stała się sprawcą niemałej sensacji. Jednak trzecia, a zwłaszcza
czwarta partia uspokoiła nas i przede wszystkim samych zawodników. W 3. Do mniej
więcej 10 punktu gra była bardzo wyrównana. Ale wtedy na zagrywce pojawił się
niejaki Jochen Schöps i praktycznie pozamiatał sprawę. Nie była to może tak
imponująca i efektowna seria jak Mattiego Oivanena, ale swoje nasz atakujący
zrobił – dwa albo trzy asy (dokładnie nie pamiętam), zespół dorzucił bloki i
skuteczne kontry i set był pewnie wygrany do 16. Prawdziwy popis Resovii czekał
nas w czwartej odsłonie, gdzie szybko odskoczyliśmy rywalom. Padła seria bodajże
9 punktów przy zagrywce Pitera, a po niej spokojnie utrzymywaliśmy przewagę. W końcu
pojawił się luz, radość, czyli coś, na co czekaliśmy po blamażu sprzed
tygodnia.
Co warto podkreślić, gra była w miarę równomiernie rozłożona.
Świetnie grał Alek, zarówno w ataku, jak i na zagrywce. Swoje z lewego dorzucił
również Peter, który po prostu żąda takich ekspresów, że momentami chyba sam do
nich nie nadąża. Momentami jest to szaleńcza gra, ale jeśli Peter ma tak
kończyć piłki, jak wczoraj, gdzie z paradoksalnie gorszych piłek zdobywał
punkt, a z łatwiejszymi miał problem, to proszę bardzo. Z czego jestem
najbardziej zadowolona? Z postawy Lukasa. Pierwszy raz widziałam praktycznie
pełny mecz w jego wykonaniu (nie licząc podwójnych, aczkolwiek krótkich zmian).
Najważniejsze jest to, że nie było wielkiej różnicy w tym, jak rozgrywał
Fabian. Oczywiście to są dalej dwaj różni zawodnicy i dwa odmienne style, ale
widać było, że Tichy przyspiesza grę, a więc nie ma z tym problemu i to bardzo
cieszy. Świetnie rozumiał się z Piterem, wystawiał mu cudowne piłki na
odpowiedniej dla niego wysokości. Podobnie jak Fabian maksymalnie przyspieszał
na lewe, a szczególnie do Petera. Urozmaicał grę i to jest ogromny plus. A więc
wziął się do roboty i będziemy mieli ciekawą rywalizację między naszymi
rozgrywającymi o pierwszą szóstkę. Inna, równie interesująca walka od dawna
zapowiada się na prawym skrzydle. Wczoraj, chociaż wyszedł w podstawowym
składzie Dawid, to jednak większość meczu i to na dobrej skuteczności, rozegrał
Jochen. Szczególnie pokazał się w trzecim secie, na zagrywce, o czym już wyżej
wspomniałam. Nowością, przynajmniej dla mnie, osoby, która nie widziała meczu z
Transferem, był występ pary Penchew- Masłowski na libero. Widok Igły na trybunach
jest czymś nowym i mam nadzieję, że w trakcie sezonu nie będziemy musieli na to
patrzeć. Niemniej jednak i Niko, i Mateusz zagrali w miarę poprawnie. Zapewne
wielkim wydarzeniem był ten mecz dla naszego młodziutkiego libero, który
podobno jest szykowany na przyszłego następcę Igły. 16 lat, występ w PlusLidze,
a teraz w Lidze Mistrzów – to dla niego jest naprawdę wielka sprawa. Zagrał na
całkiem niezłym poziomie. Wchodził jedynie do obrony i kilka piłek wyciągnął.
Niko, wchodzący do przyjęcia, też nie zawiódł. Przyjmował solidnie i na
szczęście nie był nam wczoraj potrzebny jako nominalny przyjmujący wchodzący z
ławki, bo koledzy na tej pozycji nie zawiedli. Swoje kilka minut miał w meczu
Paul, którego chyba najrzadziej widzimy z wszystkich (przynajmniej w meczach
transmitowanych). Wczoraj miał trochę pecha. W trzecim secie wszedł, dostał
piłkę na pipe’a i został zablokowany. W czwartej z lewego też po jego ataku
piłka została w naszym polu, potem zdobył jeden punkt, mógł drugi, bo Tichy dwa
razy przy piłce meczowej posłał do niego na pipe’a (nawet komentatorzy
zauważyli, że Tichy za wszelką cenę chce mu dać skończyć), ale niestety na nic
to się zdało. Więc występ trochę nieszczęśliwy, ale wierzę, że jeszcze o Paulu
będzie w tym sezonie głośno :)
No właśnie, skoro o Paulu mowa. Nasz przyjmujący za chwilę,
konkretnie w niedzielę wylatuje na zgrupowanie kadry przed Pucharem Wielkich
Mistrzów. Nie będzie go przez ponad dwa tygodnie. Na szczęście jeszcze w sobotę
będzie w składzie Sovii na mecz ze Skrą Bełchatów. Problem byłby gdyby go nie
było, bo jak wiemy, na libero gra ostatnio Niko, a wtedy zostalibyśmy tylko z
dwoma przyjmującymi. Igła jednak wraca
do zdrowia i pewnie wystąpi w najbliższym (po Bełchatowie) meczu PlusLigi i
Niko wróci na swoją nominalną pozycję. A więc na wielki mecz Paula będziemy
musieli troszkę poczekać. No chyba, że będzie miał wejście smoka w Bełchatowie,
kto wie :D
Po słabych dwóch setach, w końcu widzieliśmy pewną siebie,
skoncentrowaną i cieszącą się grą Sovię. Jak komentatorzy narzekali na brak
bloku w pierwszych partiach, tak w trzeciej i czwartej punktowali tym elementem
praktycznie cały czas. Co mogę więcej dodać – marzę o jednym takim spotkaniu
całkowicie pod nasze dyktando. Bez utraty serii, bez nerwów w końcówkach. Od początku
do końca bawiący się grą, uśmiechnięci i niedający szans na wyjście z 20 pkt w
żadnym z setów. Jeszcze takiego spotkania nie było, wpływ na to ma zapewne też
przerwa, ale wierzę, że jeszcze kiedyś będę świadkiem takiego spotkania.
Tymczasem
cieszymy się z trzech punktów, zapominamy o drugiej partii, chwalimy za dwie
ostatnie i czekamy na szlagier ze Skrą. Jeszcze bez Igły niestety, ale w
najbliższych meczach powinniśmy już go widzieć na boisku.
Do niedzieli ;) A może i soboty… Zależy od wyniku i nastroju
po spotkaniu :D Także pilnie śledźcie i nie zapominajcie o „reakcjach” :)
PS. I te wąsy... :D Ale się Resovia zaangażowała w Movember! ;)
PS. I te wąsy... :D Ale się Resovia zaangażowała w Movember! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz