czwartek, 7 listopada 2013

Trzy punkty zostają w Rzeszowie

Tym razem obyło się bez większych niespodzianek i Resovia w III kolejce Ligi Mistrzów pewnie pokonała Jihostroj Czeskie Budziejowice 3:1.

We wczorajszym meczu liczyliśmy na pełną koncentrację Resoviaków i pewne zwycięstwo. W całym spotkaniu bywało różnie – pierwszy set cały czas na granicy, ale zwycięstwo do 22. Drugi pewnie rozpoczęty, ale seria atakującego Kriski, który miał być największym zagrożeniem ze strony Czechów i ewidentnie był i co więcej przez pierwszą część meczu był nie do powstrzymania, ustawiła wszystko. Chociaż pod koniec tej partii, chłopcy zerwali się do walki, to jednak atak Dawida Konarskiego przy 19:23 w antenkę, zaważył na tym, że się nie udało. Niby podgoniliśmy trochę, ale za 4 razem rywale wykorzystali piłkę setową i wygrali seta. Odezwały się stare grzeszki – padła seria, a potem już było za późno na walkę. Teoretycznie z takim rywalem (przy całym szacunku dla gości), nie powinniśmy tracić seta, bo taką grą można ich zachęcić do walki, a potem zawsze jest ciężko. Zresztą, o tym najlepiej przekonaliśmy się tydzień temu, gdzie chłopcy pozwolili Czarnogórcom rozwinąć skrzydła i ostatecznie Resovia stała się sprawcą niemałej sensacji. Jednak trzecia, a zwłaszcza czwarta partia uspokoiła nas i przede wszystkim samych zawodników. W 3. Do mniej więcej 10 punktu gra była bardzo wyrównana. Ale wtedy na zagrywce pojawił się niejaki Jochen Schöps i praktycznie pozamiatał sprawę. Nie była to może tak imponująca i efektowna seria jak Mattiego Oivanena, ale swoje nasz atakujący zrobił – dwa albo trzy asy (dokładnie nie pamiętam), zespół dorzucił bloki i skuteczne kontry i set był pewnie wygrany do 16. Prawdziwy popis Resovii czekał nas w czwartej odsłonie, gdzie szybko odskoczyliśmy rywalom. Padła seria bodajże 9 punktów przy zagrywce Pitera, a po niej spokojnie utrzymywaliśmy przewagę. W końcu pojawił się luz, radość, czyli coś, na co czekaliśmy po blamażu sprzed tygodnia.

Co warto podkreślić, gra była w miarę równomiernie rozłożona. Świetnie grał Alek, zarówno w ataku, jak i na zagrywce. Swoje z lewego dorzucił również Peter, który po prostu żąda takich ekspresów, że momentami chyba sam do nich nie nadąża. Momentami jest to szaleńcza gra, ale jeśli Peter ma tak kończyć piłki, jak wczoraj, gdzie z paradoksalnie gorszych piłek zdobywał punkt, a z łatwiejszymi miał problem, to proszę bardzo. Z czego jestem najbardziej zadowolona? Z postawy Lukasa. Pierwszy raz widziałam praktycznie pełny mecz w jego wykonaniu (nie licząc podwójnych, aczkolwiek krótkich zmian). Najważniejsze jest to, że nie było wielkiej różnicy w tym, jak rozgrywał Fabian. Oczywiście to są dalej dwaj różni zawodnicy i dwa odmienne style, ale widać było, że Tichy przyspiesza grę, a więc nie ma z tym problemu i to bardzo cieszy. Świetnie rozumiał się z Piterem, wystawiał mu cudowne piłki na odpowiedniej dla niego wysokości. Podobnie jak Fabian maksymalnie przyspieszał na lewe, a szczególnie do Petera. Urozmaicał grę i to jest ogromny plus. A więc wziął się do roboty i będziemy mieli ciekawą rywalizację między naszymi rozgrywającymi o pierwszą szóstkę. Inna, równie interesująca walka od dawna zapowiada się na prawym skrzydle. Wczoraj, chociaż wyszedł w podstawowym składzie Dawid, to jednak większość meczu i to na dobrej skuteczności, rozegrał Jochen. Szczególnie pokazał się w trzecim secie, na zagrywce, o czym już wyżej wspomniałam. Nowością, przynajmniej dla mnie, osoby, która nie widziała meczu z Transferem, był występ pary Penchew- Masłowski na libero. Widok Igły na trybunach jest czymś nowym i mam nadzieję, że w trakcie sezonu nie będziemy musieli na to patrzeć. Niemniej jednak i Niko, i Mateusz zagrali w miarę poprawnie. Zapewne wielkim wydarzeniem był ten mecz dla naszego młodziutkiego libero, który podobno jest szykowany na przyszłego następcę Igły. 16 lat, występ w PlusLidze, a teraz w Lidze Mistrzów – to dla niego jest naprawdę wielka sprawa. Zagrał na całkiem niezłym poziomie. Wchodził jedynie do obrony i kilka piłek wyciągnął. Niko, wchodzący do przyjęcia, też nie zawiódł. Przyjmował solidnie i na szczęście nie był nam wczoraj potrzebny jako nominalny przyjmujący wchodzący z ławki, bo koledzy na tej pozycji nie zawiedli. Swoje kilka minut miał w meczu Paul, którego chyba najrzadziej widzimy z wszystkich (przynajmniej w meczach transmitowanych). Wczoraj miał trochę pecha. W trzecim secie wszedł, dostał piłkę na pipe’a i został zablokowany. W czwartej z lewego też po jego ataku piłka została w naszym polu, potem zdobył jeden punkt, mógł drugi, bo Tichy dwa razy przy piłce meczowej posłał do niego na pipe’a (nawet komentatorzy zauważyli, że Tichy za wszelką cenę chce mu dać skończyć), ale niestety na nic to się zdało. Więc występ trochę nieszczęśliwy, ale wierzę, że jeszcze o Paulu będzie w tym sezonie głośno :)

No właśnie, skoro o Paulu mowa. Nasz przyjmujący za chwilę, konkretnie w niedzielę wylatuje na zgrupowanie kadry przed Pucharem Wielkich Mistrzów. Nie będzie go przez ponad dwa tygodnie. Na szczęście jeszcze w sobotę będzie w składzie Sovii na mecz ze Skrą Bełchatów. Problem byłby gdyby go nie było, bo jak wiemy, na libero gra ostatnio Niko, a wtedy zostalibyśmy tylko z dwoma przyjmującymi.  Igła jednak wraca do zdrowia i pewnie wystąpi w najbliższym (po Bełchatowie) meczu PlusLigi i Niko wróci na swoją nominalną pozycję. A więc na wielki mecz Paula będziemy musieli troszkę poczekać. No chyba, że będzie miał wejście smoka w Bełchatowie, kto wie :D

Po słabych dwóch setach, w końcu widzieliśmy pewną siebie, skoncentrowaną i cieszącą się grą Sovię. Jak komentatorzy narzekali na brak bloku w pierwszych partiach, tak w trzeciej i czwartej punktowali tym elementem praktycznie cały czas. Co mogę więcej dodać – marzę o jednym takim spotkaniu całkowicie pod nasze dyktando. Bez utraty serii, bez nerwów w końcówkach. Od początku do końca bawiący się grą, uśmiechnięci i niedający szans na wyjście z 20 pkt w żadnym z setów. Jeszcze takiego spotkania nie było, wpływ na to ma zapewne też przerwa, ale wierzę, że jeszcze kiedyś będę świadkiem takiego spotkania. 

Tymczasem cieszymy się z trzech punktów, zapominamy o drugiej partii, chwalimy za dwie ostatnie i czekamy na szlagier ze Skrą. Jeszcze bez Igły niestety, ale w najbliższych meczach powinniśmy już go widzieć na boisku.

Do niedzieli ;) A może i soboty… Zależy od wyniku i nastroju po spotkaniu :D Także pilnie śledźcie i nie zapominajcie o „reakcjach” :)

PS. I te wąsy... :D Ale się Resovia zaangażowała w Movember! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz