sobota, 21 września 2013

Prorok

Rozpoczęły się Mistrzostwa Europy 2013 w Polsce i Danii. Już pierwszego dnia doszło do kilku sensacji. Na szczęście Polacy nie byli autorami jednej z nich, chociaż było już niebezpiecznie blisko. A skąd taki tytuł? O tym na końcu :)

Pierwszy mecz Polaków na Mistrzostwach Europy 2013 za nami. Wygrana z Turkami była obowiązkiem, a każda strata seta, a tym bardziej punktu, byłaby wielką sensacją. Niestety doszło do tego pierwszego, ale koniec końców 3 punkty są na naszym koncie i to się liczy. Gra naszych reprezentantów pozostawała wiele do życzenia. Czym wygraliśmy ten mecz? Na pewno blokiem. 15:8 – taki był stosunek zdobyczy w tym elemencie. Przyjęcie – o tym lepiej nie wspominać. Zawiódł nasz główny przyjmujący – Michał Winiarski. Winiar nie jest jeszcze w dobrej formie, stąd między innymi w trzeciej partii pojawił się za niego Michał Kubiak. W czwartym secie Michał W wrócił i to miedzy innymi dzięki jego serii na zagrywce, przy której zdobyliśmy 6 punktów z rzędu, wygraliśmy czwartą partię i w konsekwencji cały mecz. Kto zagrał najlepiej? Bez wątpienia Bartosz Kurek. Świetny w ataku, jeszcze lepszy w bloku (7 punktów), w sumie 23 punkty na koncie. To on dostawał najtrudniejsze piłki w meczu i praktycznie każdą z nich pewnie kończył. Jakub Jarosz – nie zagrał jakiegoś świetnego meczu, ale to, co miał do skończenia, w większości przypadków skończył. Najlepiej wychodził mu atak po prostej, te do skosu często lądowały w aucie lub pod jego stopami. Środkowi nie byli bardzo czeto wykorzystywani, ale dorzucili kilka cennych punktów. Co jeszcze? Bardzo dobre wejście zaliczyli nasi zadaniowi zawodnicy. Michał Ruciak pojawił się w trzech partiach i zaliczył asa. Prawdziwe wejście smoka miał za to Łukasz Wiśniewski, który pojawił się raz – przy piłce meczowej i swoją słynną już „Wiśniówką” zakończył to spotkanie.

Co się rzucało w oczy podczas tego spotkania? Na pewno to, że w trakcie jakichkolwiek problemów, gra była maksymalnie upraszczana. A to nie jest dobry sygnał. Pewności siebie choćby sprzed roku z Ligi Światowej chłopakom naprawdę brakuje. I nie ma co się dziwić. Jednak takie proste gesty – radość, okrzyki po każdym kolejnym punkcie – nie tylko w trakcie kłopotów, mogłyby dobrze wpłynąć na chłopaków i rozruszać całą machinę. Zabrakło tego w przeciągu całego meczu, bo w czwartym secie było widać wielką radość po każdym punkcie, zwłaszcza zdobytym po utracie 6 punktów w serii. Bo np. Bułgarzy czy Brazylijczycy szybko pokazują miejsce w szeregu swoim rywalom. Chociaż wydaje się to chamskie i może trochę niegrzeczne, to daje to kopa drużynie i deprymuje rywali. Potem gra się o wiele łatwiej. Mam nadzieję, że jeszcze do tego chłopcy wrócą i nie będą na boisku struci i przygnębieni, nawet z powodu straty kilku ważnych punktów. Do tego po prostu potrzeba czasu.

Pierwszy mecz w turnieju rządzi się swoimi prawami. Nie zdziwię się jeśli np. Francja gładko pokona Turcję, może nawet Słowacja. I pojawią się głosy – oni tak szybko ich rozbili, a my o mało co nie straciliśmy punktu. Tak, tylko proszę pamiętać o tym, że
  1. Był to pierwszy mecz turnieju, który zawsze jest trudny, nawet z teoretycznie łatwiejszym rywalem. Chcesz za wszelką cenę szybciej skończyć, bo wiesz, że nie możesz stracić choćby seta, bo to zostanie bardzo źle odebrane.
  2. Polacy grają u siebie. Najlepsi kibice na świecie są wielkim wsparciem dla chłopaków, ale tym samym wytwarza się dodatkowa presja, której i tak siatkarze mają aż nad to, a dodatkowo własne ściany często paraliżują zespół gospodarzy, zwłaszcza w pierwszym meczu. Przed turniejem uważa się ciebie za faworyta, bo masz za sobą kibiców, a tu nagle bach i klęska. O tym też należy pamiętać.
  3.  Polacy są czołową ekipą na świecie i zespoły pokroju Turcji często specjalnie mobilizują się przed takimi meczami, aby dobrze pokazać się na tle silniejszego rywala. Grają bez presji, każdy ugrany punkt, set daje im ogromną radość. Po prostu bawią się siatkówką. Tak jest zawsze i tak było też wczoraj.

Na tym skończę o Polakach, bo w końcu nie tylko my gramy w tym turnieju. Jak już wspomniałam sypnęło niespodziankami. Największą z nich jest porażka mistrzów olimpijskich z Niemcami i to 0:3. Meczu na żywo nie transmitowano, Polsat wolał puścić F1 i koszykówkę, gdzie nawet nie mamy swoich przedstawicieli. Trudno. Retransmisja była wczoraj o 23.15. jej nie udało mi się obejrzeć. Teraz o powtórkę będzie bardzo ciężko, bo jest napięty grafik transmisji na żywo. Może coś w tygodniu będzie. Może ze względu na tę sensację puszczą to spotkanie. Nie zdziwię się jednak, jeśli powtórka będzie w godzinach rannych, kiedy to będę w szkole. No tak, ja mam zawsze pecha. Tym, co oglądali, gratuluję, bo na pewno było co oglądać. Wracając do meczu – nie mam pojęcia jak to wyglądało. Na podstawie statystyk i tego, co mówili wczoraj panowie z Polsatu w studiu – Rosjanom nie funkcjonował główny element, na którym opierają swoją grę – mianowicie zagrywka. Już Holendrzy pokazali na Memoriale Wagnera, że można ich pokonać i tak się wczoraj stało. Kiedy nasi wschodni sąsiedzi odpalą serwisem, mało kto jest ich w stanie pokonać. Do tego świetnie zagrał nasz kochany znajomy – Gyorgy Grozer.  To ciekawe, zwłaszcza po tym, co pokazał na Memoriale. A nie pokazał za dużo. Widać, że Niemcy poprawili swoją grę w stosunku do tego, co było przed dwoma tygodniami. Wtedy Rosjanie sprali Niemców do zera i nikt się nie spodziewał takiego obrotu spraw w dniu wczorajszym. A jednak udało się :D Teraz mała dygresja – na pewno słyszeliście, że Vital Heynen wcale nie skupia się na tegorocznych Mistrzostwach Europy. Dał więcej wolnego swoim zawodnikom. Niemcy trenowali ok. 5-6 tygodni. A to bardzo mało. Dżordż wracał po operacji, kontuzji i nie jest w najwyższej formie. Do czego zmierzam? Mianowicie, nie zdziwię się, jeśli Niemcy osiągną bardzo dobry wynik na tych mistrzostwach. Grają bez presji, w grupie śmierci, sami sobie nie dają większych szans na sukces. Takim podejściem naprawdę mogą wiele zdziałać. Poczekamy, zobaczymy jak to się wszystko ułoży. A Mistrzostwa Europy nie raz pokazały, że jeden mecz decyduje o wielkim sukcesie ekipy, czego dowodem jest między innymi nasza reprezentacja :D

Inną niespodzianką była porażka obrońców tytułu, Serbów ze Słowenią 1:3. Dla przypomnienia, ekipa Igora Kolakovica, trzykrotnie pokonała w sparingach reprezentację Polski. Serbowie bardzo dobrze prezentowali się w meczach towarzyskich, a tu pierwszy mecz ewidentnie im nie wyszedł. Zobaczymy co będzie dalej :D

A teraz rozwiązanie zagadki. Dlaczego Prorok? Otóż kiedyś tam napisałam sobie wierszyk na temat meczu Niemcy – Rosja. W ogóle mam kilka wierszyków o siatkówce, zawodnikach w swojej kolekcji. Nie zamierzałam ich publikować, ale dzisiaj nie mogłam się powstrzymać. Oto on:



Będę kibicować Niemcom!
Spytacie – dlaczego?
Wiele powodów się na to składa,
Już Wam odpowiadam.
Po pierwsze – para atakujących.
Pan Grozer i Pan Schöps – dla niewiedzących.
O takiej parze marzy pół świata!
Dane, jakie mają w aktach
Pokazują jednoznacznie,
Że nie wolno ich trzymać na ławce.
Posadzić któregoś – grzech zaniechania!
Żaden nie został stworzony do stania
W kwadracie, tylko do grania!
Każdy inny, obaj wielcy,
Jedni z najlepszych o ile nie najlepsi!
Resovii kibicuję od lat wielu,
Stąd wybieram Niemców, przyjacielu.
Jeden w niej grał, drugi gra nadal,
Za co jemu wielka chwała.
Dzięki tym dwóm panom,
Reprezentacja Niemiec stała się moją ukochaną.
Konkretnie drugą – oczywiście po naszej,
Nie jestem przecież żadnym Judaszem,
Który zdradza swoich, nawet za kasę.
Dlatego Polska jest zawsze u mnie na pierwszym miejscu!
Potem ewentualnie przychodzi czas na klubowych ulubieńców.
Po drugie – Niemcy to bardzo fajna drużyna.
Może nie ma tylu medali jak ich rywal,
Jednak zawsze stanowi zagrożenie,
Tak pokazuje wieloletnie doświadczenie.
Potrafią wygrać i przegrać z każdym,
Czasem się łamią w momencie ważnym,
A czasem wznoszą na swoje maksimum
I w świecie siatkarskim robią dużo dymu.
Mistrzów z Londynu już pokonali!
Mogli dwa razy, ale trochę spękali.
Teraz czas na kolejne zwycięstwo!
Choć myślę, że będzie im bardzo ciężko,
Bo stawka inna, o wiele większa,
Jednak dla każdego taka impreza
Jak Mistrzostwa Europy to zaszczyt i duma!
Gra w Polsce przed takimi kibicami
Sprawia, że nie ma przebacz dla rywali!
I nawet, gdy na papierze jest się słabszym,
W zasięgu Niemców jest sprawienie sensacji!

I SENSACJA STAŁA SIĘ FAKTEM :D


Pozdrawiam i na kolejne podsumowania (tym razem bez wierszyka :P) zapraszam w PONIEDZIAŁEK 

PS. Ostrzegałam, że dzisiaj nie będzie wersji mini :) Jeśli macie jakieś wierszyki, czy coś co chcecie opublikować, z chęcią umieszczę Wasze prace na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz