czwartek, 17 października 2013

Mamy Superpuchar!!!

Wczorajszy mecz na długo zapadnie w pamięci większości kibiców. Ponad 3 (!!!) godziny walki, przerwy w meczu, brak oświetlenia przez ok. 20 minut, dużo akcji na wysokim poziomie i bardzo fajna atmosfera na hali w Poznaniu – to w skrócie. Najważniejsze jest to, że pomimo wielu wzlotów i upadków – udało nam się zgarnąć to prestiżowe trofeum. Co nie udało się rok temu, udało się w tym. A więc jeszcze raz w większym skrócie:

Początek Resovii, zresztą prawie cały pierwszy set (prawie, bo jak się skończyło wiemy..) Resovia grała świetnie. Zaczęliśmy w ustawieniu z Fabianem i Dawidem. 16:11 na drugiej przerwie technicznej i wielka szansa na upolowanie pierwszego seta. Jednak wszystko na nic, głupie błędy w końcówce i ze stanu 20:17 zrobiło się niespodziewanie 22:25. W tym momencie przypomniało mi się za co kocham Sovię – oczywiście za głupie straty, niewykorzystane szanse… Tak, to na pewno Sovia, bo biorąc pod uwagę te szybkie piłki na skrzydła, mogłam mieć pewne wątpliwości co do tego, ale wszystko szybko się rozwiązało :) Trochę sfrajerzyli (kurde, coś ostatnio za często nazywam wszystkich frajerami… ale, żeby nie było, że ich obrażam, to Sovia to „moje ukochane frajery” :D)

Drugi set, żeby była mowa o jakiejkolwiek walce o Superpuchar musiał być wygrany. Nienawidzę takich sytuacji, bo 0:2 praktycznie przesądzałoby sprawę. A jakoś ani reprezentacja Polski, ani Sovia ostatnimi czasy nie raczyły nas wielkimi come-back’ami, więc ta partia była bardzo ważna, nawet dla samego widowiska. Całego seta roztrząsałam, to co działo się w poprzedniej partii. Nie lubię tego u siebie. Zawsze po sto razy powtarzam: „gdyby wygrali pierwszego seta…”, no ale nie wygrali… W takich momentach pocieszam się tym, że gdyby wygrali, to by mieli inne nastawienie a i rywal by bardziej walczył itp. No ale nie o mnie tu rozmowa… Wygrana w miarę pewna i mamy remis.

Trzeci set był najbardziej zwariowany. Na przodzie cały czas była Resovia, zachwycałam się tymi ekspresami na lewe, bo to naprawdę w Resovii jest przełom. Wszyscy grali świetnie i na tablicy wyników pojawił się rezultat 24:22 i… BACH! CIEMNOŚĆ. Przez chwilę myślałam, że się gdzieś przenieśli, na jakąś prezentację czy coś… a tu mamy ten sam mecz. Hala stara, więc i oświetlenie potrzebuje trochę czasu, aby się naprawić. A więc kolejna przerwa… Kolejna, bo przed trzecim setem, co już staje się normą, odbyła się 10-minutowa przerwa. Ja nie jestem jej zwolenniczką, podobnie jak część siatkarzy, bo to źle na nich wpływa, wybija z rytmu. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem przeciwna temu pomysłowi. Do niedawna takie przerwy miały miejsce podczas np. finału PP, czy w czasie meczów reprezentacji w Polsce, a więc raczej okazjonalnie. Wtedy to jeszcze dało się znieść. Teraz… hmm… Wiem jedno, zazwyczaj taka przerwa źle wpływa na zespół, który prowadzi 2:0, dekoncentruje i w ogóle. Nie rozumiem, dlaczego takie przerwy są też w meczach nietransmitowanych w tv. W końcu wpływ na tę decyzję miała też telewizja, a więc czemu w kązdym meczu jest taka przerwa? Dobra, zobaczymy jak to będzie potem, czy się zmienią opinie, czy nie. W każdym bądź razie we wczorajszym spotkaniu, ta przerwa była jak wybawienie, bo mecz był na niezłych obrotach, duże zaangażowanie zawodników, spora intensywność, a biorąc pod uwagę, że to dalej jest początek rozgrywek, to to można uznać za plus. Ale wracając, do ciemności, bo trochę się rozpisałam, to od razu przypomniał mi się mecz z delectą w półfinale. Wtedy pierwszy raz od długiego czasu z czymś takim się spotkałam, po drodze był też finał Mistrzostw Europy, gdzie również były przerwy, nawet kilka w ciągu seta. Ale w porównaniu z Rzeszowem było o wiele ciemniej. Nie byłam na hali, ale przed tv te latarki, telefony pięknie wyglądały, zabawa na hali na pewno była przednia, nawet komentatorom się udzieliło :), Marek Magiera strzelał komentarzami, piosenka „Ciemno już, zgasły wszystkie światła…”. Siatkarzom było o wiele trudniej, bo byli w gazie, a tu trzeba było się od nowa rozgrzewać, organizmy wychłodzone, mięśnie nierozgrzane… Szkoda, że zamiast kontynuowania transmisji z Poznania, szybko Polsat zszedł z anteny, wolał puszczać ni to ogłoszenia ni Clipy, jakieś obrazki z meczów, po pięć razy te same… no cóż… Przykro. Po ok 20-25 minutach wróciliśmy jednak na halę. Udana akcja Sovii w drugim podejściu i do zgarnięcia Superpucharu brakowało już tylko jednego seta.

Zamiast dobić rywala, odebrać mu ochotę do gry, po całkiem dobrym początku, Resovia spasowała i ewidentnie oszczędzała się na piątą partię. Pojawiła się podwójna zmiana, wszedł Paul. Wyniku nie udało się uratować i konieczny był tie-break. A w nim też się działo. Słaby początek Sovii, potem o wiele lepsza gra, wykorzystane akcje i na tablicy wyników utrzymywała się 3-punktowa przewaga Pasów. 13:11 – akcja do Petera, ten w aut… Ok, to tylko jeden punkt. Potem bach – blok na Dawidzie. O nie nie, jakby to przerżnęli, to bym chyba ich osobiście udusiła. Mogli przegrać, ale nie w takim momencie. 14:13 i blok na Ruciaku. Ufff, uratowali się – mamy puchar!!! Pierwsze trofeum w sezonie na naszym koncie!!!

MVP spotkania został Dawid Konarski, szczerze mówiąc skłaniałabym się w kierunku albo Alka, albo Fabiana, bo naprawdę super rozgrywał. Dla Dawida jednak jest to pierwsze trofeum w karierze i widać, ze otrząsnął się po inauguracji z BBTS-em, bo zagrał o wiele lepiej. Zwłaszcza zagrywką, którą ustawiał nam zwycięskie partie.

Po raz kolejny i na pewno nie ostatni w przeciągu całego sezonu pojawia się temat przyspieszenia gry. Ta Resovia, która zawsze słynęła z silnych skrzydeł, które ratują zespół w momencie, gdy przyjęcie zawodzi, nagle bawi się w kombinacje, niczym Brazylia. Wysoka piłka – to była jej siła. Teraz nagle mamy zacząć grać kombinacyjnie… Fajnie :) Jest to coś nowego i fajnie, że chcą ulepszać swoją grę, by stanowić większe zagrożenie dla rywali i być bardziej nieczytelnym dla blokujących. Oczywiście trzeba się na to przestawić, a to trochę trwa. Wczoraj też nie było idealnie, do perfekcji dużo brakuje, ale pomysł jest i super. Na pewno bardziej do takiej gry przyzwyczajony jest Fabian – pewnie stąd to on teraz zaczyna mecze. Muszę przyznać, że z każdym meczem coraz bardziej mnie do siebie przekonuje. Krótkie z trzeciego metra pod rękę do Pitera, z którym zna się od lat i z którego (mam nadzieję) w końcu będziemy częściej korzystać, ciekawe pipe’y, no i najbardziej widoczne ekspresy na lewe skrzydło. Czasem i Peter i Alek musieli nieźle gonić piłkę i walczyć z blokiem, co nie było łatwe. Na szczęście wychodziło :) Momentami myślałam, że to jakaś brawura, przesada. Kiedy tylko była okazja, nieważne – pierwsza akcja czy kontra, Fabian maksymalnie przyspieszał grę. Głównie Peter wymaga takich piłek, bo to jest jego gra. Ogólnie rzecz biorąc – będzie ciekawie. Z każdym meczem wszystko powinno o wiele lepiej wyglądać.

W końcu dołączył do nas nasz przyjmujący Nikolaj Penchew, który grał w MŚ do lat 23 ze swoją reprezentacją. Bułgaria, zgodnie z tradycją zajęła 4 miejsce. Ci to mają szczęście. Najważniejsze jest to, że mamy już cały skład, mamy Nikego, więc tylko czekać, kiedy zacznie się pojawiać w meczach. Choć jest bardzo młody, ma już duże doświdaczenie. W seniorskiej reprezentacji, na ME pojawiał się w meczach i nie zawodził. Ma bardzo dobre przyjęcie, co u tak młodego gracza mimo wszystko jest nietypowe. Atakującym też jest niezłym – 31 pkt w meczu przeciwko Sovii w ubiegłym sezonie mówi samo za siebie. Stać go na wiele, więc bardzo się cieszę, że gra u nas. A więc witamy w naszym małym piekiełku :)

Jeszcze jedno – wracamy do tego, co działo się w play-offach. Zaksa koncertowo odpychała operatorów Polsatu. Podobno wysłali też pismo do władz ligi, żeby znieść pokazywanie czasów. Kurde, nagle im to zaczęło przeszkadzać? Od kiedy siedzę w siatkówce, zawsze były pokazywane czasy i nikt nikomu nic nie zarzucał. Jeśli to taki problem, to niech to zniosą. Przy całej sympatii dla Sebastiana Świderskiego – jego komentarze były zwyczajnie chamskie. Zresztą cała Zaksa, spierająca się o akcję przy 0:0, jakby miała ona decydować o złocie MP, przepraszam, ale była po prostu żałosna. No błagam, bez przesady… Resovię też skrzywdzili, kilka razy (m.in. z przejściem dołem przy bloku na Alku, gdzie bodajże Gładyr przeszedł na drugą stronę zanim piłka spadła na parkiet). Resovia cyrków nie robiła. Sędziowie sędziowali jak sędziowali, ale błędy też się „sprawiedliwie” rozłożyły. A Wy co o tym wszystkim myślicie?

Superpuchar jak to Superpuchar – za przegraną głowy nikt nie urywa, ale zawsze fajnie go mieć. Miło było obejrzeć mecz na wysokim poziomie, który zwiastuje wielkie emocje w niedawno rozpoczętym sezonie :)

Nasza Szaloooonaaa Soviaaa – naprawdę ich uwielbiam <3


PS. Macie może statystyki tego spotkania? Bo jakoś nie mogę znaleźć :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz