środa, 12 lutego 2014

Final Four nie dla nas...

Niestety, nie udało się. Asseco Resovia Rzeszów przegrała z Jastrzębskim Weglem w meczu rewanżowym drugiej fazy play-off Ligi Mistrzów 1:3, ale po sprawie było już po trzecim secie. Spotkanie było bardzo emocjonujące, stało na niezłym poziomie. Resovia zagrała o wiele lepiej niż w poprzednim meczu obu ekip, jednak to nie wystarczyło…

Nie muszę pisać ile emocji towarzyszyło temu spotkaniu. Sama telepałam się w pierwszym secie, przezywałam każdą akcję, nerwowo patrzyłam na wynik. Perspektywa tego, ile Sovia musi zrobić, a na co nie może sobie pozwolić, powodowała, że droga była bardzo długa. Resovia najpierw musiała wygrać mecz za trzy punkty, a potem walczyć w złotym secie. Tą konfrontacją żyła cała siatkarska Polska. Rewanż zapowiadał się bardzo ciekawie. Resovia u siebie nie przegrywa, stąd wszyscy – dziennikarze, eksperci i zawodnicy innych drużyn, liczyli a nawet byli przekonani, że los obu ekip rozstrzygnie się w złotym secie. Tak się jednak nie stało.

Ciężko wracać do przebiegu meczu. Z ciężkim sercem, ale jednak do niego wrócę. Zaczęliśmy z Jochenem, Fabianem, Alkiem, Peterem, Perłą, Piterem, Niko i Mateuszem. Od początku prowadziło Jastrzębie. Dopiero w okolicach drugiej przerwy technicznej udało nam się wyjść na prowadzenie, które mieliśmy do stanu 23:21. Potem do głosu zaczęło dochodzić JW i to przyjezdni jako pierwsi mieli setbola w górze. Nie musze pisać, co wtedy czułam. Pierwszy set jest kluczowy a w sytuacji, w jakiej znalazła się Resovia, porażka w nim mogła całkowicie przekreślić szanse na awans. Udało się obronić pierwszą piłkę setową. Przy stanie 24:24 mieliśmy kontrę w górze, którą perfekcyjnie skończył Jochen. Inna sprawa, że sędziowie przyznali punkt Jastrzębiu (do pracy arbitrów odniosę się później). Nie wiem czy to był jakiś kluczowy moment, ale fakt faktem tą partię przegraliśmy. Alek został zablokowany i przepaść była coraz bliżej. Jedyne czego pragnęłam przed drugim setem to tego, aby Resovia się nie poddała. Początek partii zwiastował wręcz odwrotną sytuacje. Znowu Jastrzębie prowadziło (bodajże już 3-ma punktami). Jednak Resovia dzielnie walczyła. Przebieg tej partii był identyczny jak premierowej. Mistrzowie Polski objęli prowadzenie w okolicach drugiej przerwy technicznej. Znowu było prowadzenie 23:21, ale finał był inny – tym razem wygraliśmy 25:23 i mogliśmy odetchnąć. Ale tylko na chwilę. Trzecia partia ponownie była walką o przetrwanie. Tym razem to Resovia prowadziła w pierwszej fazie seta. Wydawało się, że rzeszowianie się już rozluźnili (o ile o jakimkolwiek luzie można w ogóle mówić). Grali pewnie, prowadzili nawet 14:10 i w sumie to by było na tyle. Jastrzębie nas goniło, aż w końcu dogoniło a dzięki szczęśliwym asom Roba Bontje wyszło na prowadzenie, którego nie oddało do końca. 24:26 i Liga Mistrzów staje się już tylko wspomnieniem… Ale mecz toczy się dalej. Czwarty set nie miał żadnego znaczenia, ale należało go rozegrać. Trener, co można było przewidzieć, dokonał kilku zmian w składzie – weszli Paul, Lukas, Kosa a w połowie partii na ataku zadebiutował Wojtek Grzyb. No i co mogę napisać? Tę partię przeryczałam. Nie zwracałam uwagi na wynik. Resovia prowadziła, potem gra toczyła się punkt za punkt, w końcówce Jastrzębie uzyskało dwupunktową przewagę, której nie oddało już do końca. Ponownie 24:26 i porażka… Nawet TwieRRdzy nie udało się obronić… Jedynym pozytywnym akcentem tej odsłony były ataki Wojtka, który nieźle sobie poradził na prawym skrzydle. Tylko tyle… Poza tym rozpacz, rozpacz i jeszcze raz rozpacz…

O grze poszczególnych zawodników nie mogę napisać nic złego. I to jest chyba najgorsze w całej tej sytuacji. Tydzień temu nie byłam w stanie znaleźć zawodnika, który byłby liderem i nie zawiódł, teraz jest odwrotnie. Ciężko doszukać się kogoś, kto zagrałby źle. Klasą samą dla siebie był Jochen. Spoczywała na nim ogromna odpowiedzialność, gdyż w praktyce (z całym szacunkiem dla fenomenalnego wczoraj Wojtka) nie miał zastępcy. Podołał i to zdecydowanie. Był liderem, kończył praktycznie każdą piłkę. Jego skuteczność gołym okiem wynosiła grubo ponad 50%. Pozostali skrzydłowi też dobrze zagrali. Alek zdobył 11 a Peter 12 punktów. W ogóle w przypadku tego drugiego można stwierdzić, że zagrał najlepsze mecze w Resovii. Oczywiście nie ustrzegł się błędów, ale każdy zawodnik ma na swoim sumieniu mniejsze lub większe błędy. Środka było w tym meczu jak na lekarstwo. I to mnie zdziwiło. Fabian przez całego pierwszego seta nie zagrał ani jednej piłki do środkowych! To się chyba zemściło, gdyż w kluczowym momencie, choćby właśnie premierowej partii, Jastrzębianie nas zablokowali. Nasz rozgrywający nie ustawił sobie gry, co nie zmienia faktu, że ogólnie z grą nie było źle. Było dobrze, głównie za sprawą skutecznych skrzydłowych. Co do libero, to Niko naprawdę świetnie przyjmował. W obronie wyciągnął kilka piłek, Mateusz też ( szczególnie w pierwszej partii pamiętam dwie genialne obrony), ale wiadomo, że to nie poziom Igły. Przykro było patrzeć na naszego libero, który ze smutną miną oglądał to spotkanie. Nie mógł nam pomóc a na pewno by się przydał. Nie tylko w obronie, która wczoraj i tak wyglądała lepiej niż w pierwszym meczu, ale również w kluczowych momentach, gdzie jako mentalny lider i przywódca mógł odegrać ogromną rolę, wszak wszystkie partie rozgrywały się na przewagi.

Skoro wspomniałam już o sędziach, to nie mogę pozostawić bez komentarza ich wczorajszej postawy. Tydzień temu stwierdziłam, że ówcześni arbitrzy sędziowali fatalnie. Wczorajsza  para przeszła sama siebie. Popełniali karygodne błędy i to w obie strony. W kluczowym momencie pierwszej partii, jak już wspomniałam, zabrali nam punkt po akcji Jochena. Później nie odgwizdywali podwójnych odbić, dotknięć siatki (przy setowej, a właściwie meczowej w trzeciej partii dla JW), a potem również nie zauważali ewidentnych asów. Nie powiem, w pewnym momencie więcej gwizdali na korzyść Resovii, jednak to w ogóle nie powinno mieć miejsca. Ani my nie potrzebujemy darmowych punktów, ani rywale. Tyle w tym temacie.

Co najbardziej boli? To, że wszystko rozgrywało się na przewagi.. Przegrywaliśmy dwoma punktami a to jest najgorsze, bo w każdym secie niewiele brakowało. Nawet nie wiadomo czym tak naprawdę Resovia przegrała. Chyba faktycznie, jak to stwierdził Fabian w pomeczowym wywiadzie, głupimi błędami. Przechodząca piłka, nieporozumienia w asekuracji, brak komunikacji. Pojedyncze błędy, których nie było dużo, ale które zaważyły na takim a nie innym wyniku. Bo Resovia źle nie zagrała, tego nikt nie może powiedzieć. I co najważniejsze – nie poddała się, walczyła do końca. Niestety zabrakło niewiele…

Jastrzębski Węgiel jest na ustach całej siatkarskiej Polski. Oczywiście zasłużenie, ale o czym innym chcę napisać. W marcu będą w centrum zainteresowania. Wiadomo, że zawodnikom to się mniej podoba, ale kibice lubią jak się dużo mówi o ich ukochanym klubie (zwłaszcza, jeśli się dobrze mówi). O Resovii jeśli już się mówi to przeważnie, gdy ponosi kompromitujące porażki albo nie wykorzystuje swojego ogromnego potencjału. Może przesadzam, ale ja odnoszę takie wrażenie i to od dawna. Czasem wydaje mi się, że jest więcej przeciwników Resovii aniżeli jej fanów. A że Resovia swoją postawą często daje hejterom powody do popisu, to nie ma co się dziwić…  

Zobaczcie, w ostatnich trzech latach w F4 występowały kolejno – JW, Skra i Zaksa. Teraz miał być czas na Resovię, która jeszcze nigdy nie wystąpiła w tym jakże prestiżowym turnieju!!! Marzyła mi się konfrontacja z takimi zespołami, jak Zenit Kazań, Biełogorie Biełgorod czy Halkbank Ankara. Pewnie, byłoby ciężko, może nawet nie mielibyśmy z nimi szans, ale tego się już nie dowiemy. Może Resovia przyniosłaby wstyd Polsce, przegrywając do 0, ale naprawdę pragnęłam tego, jak niczego innego. Do tej pory rzadko, a właściwie prawie w ogóle nie grała z zespołami na takim poziomie, nie licząc Lube i Cuneo w poprzedniej edycji LM. W tym sezonie jednym z głównych celów było F4 LM. Działacze chcieli skompletować taką drużynę, która mogłaby z powodzeniem występować w LM. Szansa w tym roku była ogromna. Drabinka nam sprzyjała – grupa nie była trudna, późniejsi rywale również (oczywiście biorąc pod uwagę ewentualne zespoły, z którymi mogliśmy się mierzyć). Oczywiście, możemy mówić, że może za rok, ale najpierw trzeba się zakwalifikować do LM. I tu przechodzimy do PlusLigi. Resovia skupia się już tylko na niej (jest też oczywiście Puchar Polski). W dalszym ciągu jest o co walczyć, więc nie wolno się załamywać, bo zostało jeszcze trochę tytułów do zdobycia i teraz nie wolno odpuścić.

Właśnie, skoro o lidze mowa, to teraz czeka nas mecz z AZS-em Olsztyn. Jest to dla mnie szczególne spotkanie, ponieważ na nim będę. Jest to być może moja jedyna szansa w tym sezonie, żeby obejrzeć na żywo Resovię, więc nie mogę tego nie wykorzystać. Tym razem jednak jest transmisja w TV, więc nie będę mogła być jednym z niewielu źródeł informacji o tym spotkaniu :P Cieszę się, że w końcu pokażą mecz z Olsztyna w telewizji, bo będę miała pamiątkę z tego meczu a nie ukrywam, że poprzednich dwóch spotkań, na których miałam przyjemność być, zwyczajnie nie pamiętam :) Będzie to bardzo ciekawe i jednocześnie ciężkie dla Resovii spotkanie. Olsztyn pokazuje, że jest w gazie i zapewne będzie chciał wykorzystać chwilowe załamanie morale Sovii spowodowane wczorajszym meczem. Jednak tego dnia moje serce będzie biało-czerwone, choć liczę na dobre spotkanie :D

Ten tydzień jest dla mnie specyficzny – z jednej strony mam za sobą najgorszy dzień, w którym Resovia doznała najboleśniejszej w tym sezonie porażki, z drugiej czeka mnie wyjazd do Olsztyna i jednocześnie najpiękniejszy dzień w roku (jak do tej pory) i to bez względu na wynik, jaki padnie. Już nie mogę się doczekać tego meczu. Mam nadzieję, że Resovia nie będzie zbytnio podłamana, że będzie chciała poprawić sobie humor dobrą grą i zwycięstwem (bo jak widać sama dobra gra nie wystarcza). Liczę na fajne spotkanie :)

Znowu się rozpisałam. Cała ja.. Wierzę, że dotrwaliście do końca i w trakcie czytanie nie ziewaliście. Jeśli było za nudno i banalnie – przepraszam, ale starałam się napisać to, co miałam w głowie, a tego jak widać było dzisiaj sporo.

TUTAJ MARZENIA TRAKTUJEMY POWAŻNIE”- taki napis widniał wczoraj na trybunach Podpromia. Marzenia niestety muszą jeszcze trochę poczekać….

KOCHANI RESOVIACY
DLA MNIE I TAK JESTEŚCIE NAJLEPSI!!! <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz