czwartek, 26 grudnia 2013

Alfabet 2013 cz. 1

Ciężko jest podsumować dany rok w siatkówce, zwłaszcza klubowej. Sezon trwa zazwyczaj od października jednego roku do kwietnia/maja drugiego roku. Ja jednak postanowiłam zmierzyć się z tym zadaniem i wybrałam, moim zdaniem, najciekawsze wydarzenia całego 2013 roku. Wchodzi w to końcówka sezonu 2012/13 oraz początek tego. Mam nadzieję, że jakoś mi to wyszło ;) Jeśli o czymś zapomniałam to przepraszam, ale starałam się niczego nie pominąć. Co tu znajdziecie? Trochę wspomnień z meczów, kilka słów o zawodnikach (więcej o nich dla tych, którzy nie wiedzą, można znaleźć w postach z maja i czerwca, także zapraszam również tam ;)) oraz ogólne informacje, opinie itp. Tego jest naprawdę dużo, więc, żeby Was nie przytłoczyć wszystkim na raz, to dzisiaj tylko od A do H. Miłej lektury ;)

    A- Andrzej Kowal trenerem reprezentacji Polski? – takie pytanie bardzo często padało w kontekście wyboru nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Nasz trener wydawał się jedynym sensownym kandydatem spośród rodzimych szkoleniowców. Jednak jako że w tym momencie Andrzej Kowal związany był z umową z Asseco Resovią, trenowanie reprezentacji nie wchodziło w grę. Już nie chodziło o samą umowę, ale po prostu, skoro nasz szkoleniowiec pracuje w klubie, to skupia się tylko na tej pracy. Wiele osób zarzucało Andrzejowi, że nie wykorzystuje być może swojej jedynej szansy na prowadzenie kadry, ale koniec końców trener został z nami za co jemu wielka chwała. A kto wie, może jeszcze kiedyś przydarzy się taka okazja…

 B- Budva mać! – takie określenie pojawiło się na Twitterze Kamila Składowskiego, dziennikarza Przeglądu Sportowego, po pierwszym meczu pomiędzy Resovią a Budvanską Rivjerą Budvą w LM, w którym to dość niespodziewanie przegraliśmy 2:3. Parafraza najbardziej znanego polskiego słowa najlepiej oddaje to, co działo się w Rzeszowie. Ba, również w rewanżu w Czarnogórze. Były to nasze dwa zdecydowanie najgorsze mecze w nowym sezonie, za które zapłaciliśmy nerwami w ostatniej batalii o wyjście z grupy z Paris Volley. A pogrążył nas nie kto inny, jak nasz stary dobry znajomy, Marko Bojić. Chciał udowodnić sobie i nam, że jest dobrym zawodnikiem i to zrobił w najlepszy możliwy sposób. Oj, Marko!!! :)

    C- ciężkie pieniądze wydane za Petera – podczas jednego z meczów usłyszałam te słowa i później przy każdej udanej czy nieudanej akcji naszego przyjmującego powtarzałam je jak mantrę. Śmiać mi się chce, gdy słyszę takie komentarze. Tak,  może i Peter zawodzi (wszak nie twierdzę, że gra genialnie), ale niech mi ktoś wskaże zawodnika, który od początku sezonu, od pierwszego meczu gra genialnie, nie popełnia błędów i w ogóle jest bezapelacyjnie najlepszy. Nie ma takiego gracza! U nas, w Resovii, jest tak, że w każdym meczu kto inny bierze na siebie ciężar gry, nie rzadko są to również rezerwowi (chociaż pojęcie rezerwowy w Rzeszowie, jest mocno na wyrost). Peter gra czasem lepiej, czasem gorzej i widać, że sam nie jest zadowolony ze swojej dyspozycji. Najlepiej mu robi pauza w graniu. Wtedy jest głodny gry, wychodzi na boisko z założeniem, że musi się pokazać z dobrej strony i po prostu to robi. A więc wiemy jedno – gdy zawodzi, trzeba go głodzić :D Jeszcze jedno – Peter jest takim zawodnikiem, że wymaga mega szybkich ekspresów na lewe skrzydło. Resovia takiej gry się dopiero uczy. Więc uszanujmy ten fakt, bądźmy cierpliwi, a gdy przyjdzie właściwa pora, na pewno nas nie zawiedzie :)

   D- dużo rotacji – z tego Resovia słynie od poprzedniego sezonu. Taki skład nie pozwala zamykać się na jedną konkretną szóstkę (no chyba, że chcemy zmarnować sezon kilku wysokiej klasy zawodnikom). Andrzej Kowal dążył do skompletowania szerokiej grupy bardzo dobrych siatkarzy i to osiągnął. Tym samym musi tak korzystać z przywileju posiadania takich zawodników, aby po pierwsze dać każdemu szansę gry i po drugie, aby Resovia była w każdym meczu na tyle silna, by pokonać każdego przeciwnika. Ubiegły sezon pokazał, że głupia strata punktów kosztuje bardzo drogo. Poprzednie rozgrywki udowodniły również, że gra szerokim składem może popłacić (czego dowodem jest Mistrzostwo Polski). W tym roku (klubowym), trener ma, wydaje się, jeszcze więcej możliwości, więc musi właściwie z nich korzystać. Na razie mu się to udaje :)

     E-  El capitano, czyli Alek naszą główną podporą – jaka to wielka duma, jak wielki zaszczyt mieć w swoich szeregach takiego człowieka jak Olieg Achrem. Tym większa radość, że jest on naszym kapitanem. Ten rok należał w głównej mierze do niego. Najbardziej podstawowy z podstawowych zawodników. Nasza nie rzadko główna armata. To on zakończył finał z Zaksą asem serwisowym. Ale jego ogromnej roli w całych play-offach nie można sprowadzać jedynie do tej punktowej zagrywki. Chociaż ona jest w pewnym sensie symbolem. Symbolem tego, że bez niego o mistrzostwie moglibyśmy zapomnieć. Tak, mamy cudownego Jochena, bardzo dobrych środkowych, ale to właśnie Alek potrafi trzymać równą formę w kluczowych momentach, a jeśli nawet mu nie idzie przez większość spotkania, to odpalić w najważniejszej chwili i dołożyć swoje trzy grosze w postaci bardzo ważnych punktów z lewego skrzydła. Chociaż ten sezon rozpoczął różnie, bo albo gra niesamowicie pewnie i skutecznie, albo bardzo słano – to jednak nikt nie powinien mieć wątpliwości, że to jeszcze nie koniec jego możliwości. Jak to dobrze, że znowu został z nami :)

     F-  falowanie i spadanie – takim określeniem można nazwać praktycznie większość wydarzeń z 2013 roku. Po pierwsze – Resovia to jedno wielkie falowanie i spadanie, i to nie od dziś. Chociaż trzeba przyznać, że ten sezon rozpoczął się wyjątkowo dobrze. Po drugie – całe play-offy. Ćwierćfinały, gdzie było już 2:0 w meczach i 2:0 w setach, a mimo to doszło do piątego starcia. W nim – nie lepiej. 2:0 w setach i tie-brak. W piątym secie 4:6 dla Skry, szansa na 4:7 i wielki come back Sovii. W tej rywalizacji było wszystko. Odrobinkę mniej emocji było w półfinale – tam nie doszło do żadnych wielkich odwrotów. Ale za to w finale…. ( o tym poniżej :P). Końcówka tamtego sezonu i jednocześnie pierwsza połowa 2013 roku stała pod znakiem wielkich emocji, niezrozumiałych odwrotów, nieprzewidywalnych wyników i niewytłumaczalnych sytuacji. Na szczęście Resovia, jako największy znawca zjawiska pod tytułem „falowanie i spadanie”, najlepiej opanowała sytuację i obroniła tytuł :D

    G- główni kandydaci do mistrzostwa Polski? – Przed sezonem, patrząc na sam skład, wiele osób stawiało Resovię jako głównego kandydata do zdobycia tytułu. Nie wiem jak obecnie stoją akcje naszego zespołu, ale mimo wszystko, słyszy się dużo negatywnych opinii o Resovii, głównie wśród że tak powiem ekspertów telewizyjnych. Sovia miała być najlepsza w tym sezonie a zawodzi. Tylko ja się pytam – jak zawodzi, skoro na 33 możliwe punkty w PlusLidze, zdobyła 28, przegrywając dwa mecze i to z zespołami z czołówki, z którymi pewnie będzie biła się o ostateczne zwycięstwo i wyszła z grupy w Lidze Mistrzów? Co mogła zrobić więcej? Ja wiem co – mogła to zrobić w o wiele lepszym stylu. No tak, ale na tym etapie liczy się przede wszystkim skuteczność. Do stylu, do własnego, charakterystycznego stylu gry dążymy w każdym kolejnym meczu, w każdej akcji. I koniec kropka.

    H-  Hitchcock nie powstydziłby się takich finałów – no właśnie, czas wspomnieć o samym finale. A był to istny rollercoaster. Pierwszy mecz zdecydowanie dla Zaksy (0:3), drugi pewnie dla Resovii (3:1). No to jedziemy na Podpromie. Czas, aby tradycji stało się zadość, a więc po wywiezieniu jednego zwycięstwa z hali rywala, kończymy całą rywalizację u siebie. Pierwszy mecz w Rzeszowie idealny – 3:0, w genialnym stylu. Rywale załamani, a więc jutro świętujemy. Tymczasem nasi totalnie bezsilni i 0:3. Jedziemy do Kędzierzyna… Tam mogło się zdarzyć wszystko, w opinii większości znawców, wszystko, oprócz zwycięstwa Resovii. 26:24 w pierwszej partii dla obrońców tytułu (dodajmy, w atmosferze kontrowersji). Drugi set zdecydowanie dla rywali (do 14). W trzecim przebudzenie – Zbyszek daje sygnał, za nim podąża Alek i zwycięstwo do 17. Czwarty set decydujący – Resovia nie daje sobie wydrzeć prowadzenia a wszystko kończy się wielokrotnie już wspominanym przeze mnie asem naszego kapitana. No czyż to nie była najbardziej nieprzewidywalna rywalizacja spośród wszystkich do tej pory rozgrywanych finałów. Można mieć jedynie zarzuty do tego, że mimo wszystko zespoły grały niestabilnie. Po wielkim zwycięstwie przychodził jakiś niewytłumaczalny kryzys. Jednak my, kibice Asseco Resovii Rzeszów, nie mamy prawa narzekać. Wszak nasz ukochany zespół obronił tytuł. I to powinniśmy najbardziej zapamiętać z całej tej rywalizacji. 

Kolejna część w weekend :D
PS. Przypominam o ankietach ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz